Oczyszczanie Doliny Śmierci. Mieszane uczucia fordoniaków [OPINIA]
O konieczności uprzątnięcia Doliny Śmierci pisaliśmy tutaj już kilkukrotnie. Ostatnio o tym, że sprawa zmierza do szczęśliwego finału.
Inne z kategorii
„Chodźcie i spór ze mną wiedźcie” [OPINIA]
Po tych publikacjach i interwencjach radnego wojewódzkiego Jarosława Wenderlicha, miasto zdecydowało się ten teren — tak ważny dla pamięci historycznej — uprzątnąć. Ukazało się ogłoszenie z poszukiwaniem wykonawcy. Określono w nim zakres prac:
„Oczyszczenie mechaniczne i chemiczne powierzchni cementowych z mchów i porostów – dwa rzędy płyt cementowych – powierzchnia 780 metrów kwadratowych. Utylizacja usuniętych nawarstwień biologicznych. Oczyszczenie terenów przyległych z zeschniętych roślin, liści, gałęzi i innych odpadów. Dwukrotne naniesienie na oczyszczone cementowe powierzchnie preparatu dezynfekującego w odstępie dwutygodniowym – powierzchnia 780 m kw.”
Tym jednak zainteresował się portal infofordon.pl, który pisze:
Mieszkańcy Fordonu mają mieszane odczucia co do treści komunikatu. Skontaktowała się z nami emerytowana nauczycielka z Fordonu. Mówi: – Przed laty pracowałam w Szkole Podstawowej nr 27 w Starym Fordonie i w SP nr 29 na Bajce. W latach 80. i 90. chodziliśmy kilka razy w ciągu roku szkolnego na tzw. sprzątanie świata. Uczniowie z domu przynosili gumowe rękawice, a my, jako kadra pedagogiczna, zapewnialiśmy im worki na śmieci. Szliśmy i wiosną, i jesienią, między innymi do Doliny Śmierci sprzątać teren przy pomniku. Nawet kilka okolicznych szkół jednocześnie uczestniczyło w tego rodzaju akcjach. W XXI wieku uczniowie nie mogą tego zrobić w czynie społecznym? Czy ratusz musi szukać przez internet chętnych do sprzątania przy pomniku, który stanowi symbol miasta? Urząd mógłby przecież znaleźć firmę, która fachowo zabezpieczy powierzchnię, racja. Do samego sprzątania to jednak urzędnicy, przy pomocy nauczycieli z fordońskich szkół, mogliby zaprosić dzieci z tych placówek. Tym samym miasto zaoszczędziłoby pewnie kilkanaście tysięcy złotych na sprzątaniu, a dzieci i młodzież nauczyłyby się prawidłowych postaw – uważa nauczycielka.
Miasto prawdpodobnie takie oczyszczenie przeprowadzi, bo to należy do jego formalnych obowiązków. Czy wszystkie sprawy dotyczące dobra wspólnego wymagają angażowania publicznych pieniędzy i zamówień? Z pewnością nie wszystkie, świadczą o tym choćby zbliżające się kwesty na bydgoskich cmentarzach, czy akcje harcerzy i Bydgoskich Patriotów z porządkowaniem miejsc pamięci. To dobrze, że takie akcje się zdarzają, ale to nie zwalnia władz miejskich z obowiązku utrzymania tych miejsc.
Warto w tym kontekście przypomnieć zasadę pomocniczości, którą jako pierwszą z zasad przyjęli założyciele europejskich wspólnot po II wojnie światowej. Zasada ta mówi, że wyższe struktury władzy, organizacji lub instytucji nie powinny przejmować zadań, które mogą być efektywnie realizowane na niższym poziomie. Powinna ona wspierać, a nie zastępować działania niższych jednostek.
Pytanie, jak nasze miasto wspiera oddolne działania społeczne, pozostawiam bez odpowiedzi. Do refleksji.
Michał Jędryka