Nowe podstawy programowe MEN to krok w stronę inżynierii społecznej. Dr Artur Górecki: „To nie reforma, to deformacja”
Ministerstwo Edukacji Narodowej skierowało do konsultacji publicznych projekty nowych podstaw programowych dla przedszkoli i szkół podstawowych. Resort zapewnia, że to „kolejny etap prac nad unowocześnieniem edukacji”. Dr Artur Górecki – historyk, nauczyciel, były dyrektor w MEN – nie pozostawia na tych dokumentach suchej nitki. Jego analiza, oparta na dwóch obszernych transkrypcjach wypowiedzi, to bezlitosna diagnoza: Reforma26. Kompas Jutra to projekt ideologiczny, sprzeczny z naturą szkoły i człowieka, grożący głęboką degradacją polskiej edukacji. Poniżej najważniejsze tezy jego recenzji
Inne z kategorii
Ojciec Tomasz Tyn OP. Człowiek, który nie krzyczał. Myślał.
Uciekają od polityki, a robią politykę. I to ostentacyjnie
MEN podkreśla, że prace nad podstawami programowymi prowadzi Instytut Badań Edukacyjnych, z udziałem ponad 200 ekspertów. W narracji resortu ma to dowodzić „odpolitycznienia” procesu.
Górecki wskazuje, że to fikcja:
„Sama liczba dwustu ekspertów jest szokująca. Nie świadczy o trosce o edukację, tylko o tym, jak wiele osób pośrednio czerpie korzyści finansowe z prowadzonych prac” .
IBE – jak zauważa – jest instytucją nadzorowaną i finansowaną przez Ministerstwo, pełni więc funkcję zasłony dymnej, pozwalającej ukryć polityczne motywacje oraz prawdziwe koszty operacji.
Jeszcze mocniej brzmi diagnoza kadrowa:
„W Instytucie Badań Edukacyjnych zatrudnione zostały osoby powiązane z UNESCO, Bankiem Światowym, Komisją Europejską. Formatują polską edukację zgodnie z założeniami tych instytucji” .
Cel? Edukacja zdalnie sterowana, zuniformizowana, oderwana od narodowej tradycji.
Antropologia na opak: człowiek jako „wykonawca zadań”, nie osoba
Najbardziej fundamentalna część recenzji dotyczy rozumienia człowieka, które stoi za nową podstawą programową.
MEN skupia się – jak pisze – na „budowaniu kompetencji”. Górecki odsłania, co kryje się pod tą niewinnie brzmiącą formułą:
„Kompetencje to połączenie wiedzy, umiejętności i postaw, które pozwalają na wykonywanie zadań i rozwiązywanie problemów” .
Brzmi technokratycznie? Bo właśnie o to chodzi.
„Człowiek ma być sprawnym wykonawcą czynności, ale nigdy nie będzie samosterowny intelektualnie i moralnie. Ma być rozemocjonowany, reagować odczuciami, nie racjami” .
Nowa podstawa programowa odrzuca realistyczny obraz człowieka – istoty rozumnej, zdolnej do poznania prawdy i dobra. Zastępuje go figurą homo faber, pracownika przyszłego rynku pracy, uformowanego bez własnego centrum moralnego.
W tej konstrukcji kluczowe są modne hasła: dobrostan, edukacja włączająca, kompetencje kluczowe. Wszystkie – jak wskazuje autor – służą demontażowi pojęcia normy i natury ludzkiej.
Zmiany programowe: ciąć, rozmyć, zastąpić działaniem
Górecki szczegółowo analizuje skutki zmian dokonanych w 2024 r., czyli słynnej redukcji treści o 20%. Uważa, że to właśnie tam wykonano „brudną robotę” – usunięto najważniejsze treści z języka polskiego, historii i wiedzy o społeczeństwie, zwłaszcza te dotyczące:
-
dziedzictwa chrześcijańskiego,
-
powiązania kultury z państwowością,
-
kanonu literackiego.
„To wyrzucono. I teraz łatwiej proponować kolejną zmianę, odwołując się do stanu już poredukcyjnego” .
Nowe podstawy nie tyle porządkują materiał, ile rozmywają treści, zastępując je „efektami uczenia się”, „doświadczeniami edukacyjnymi” i obowiązkowym „projektem”.
To – jak pisze – nie modernizacja, lecz ideologiczny zwrot ku działaniu pozbawionemu korzeni:
„Szkoła ukierunkowana wyłącznie na działanie rezygnuje z treści kształceniowych. To przesunięcie jest niebezpieczne, bo człowieka redukuje do poziomu konsumenta i producenta dóbr” .
Deklarowana autonomia nauczyciela to mit
MEN chwali się, że nowe podstawy „powiększają autonomię nauczycieli”. Górecki odpowiada wprost:
„One tę autonomię ograniczają. Narzucają konkretne metody pracy, projekty, technologie cyfrowe, które muszą być wykorzystane. Tak ściśle wyznaczone ramy kontrolne odbierają sens programowi nauczania” .
To nie jest autonomia. To instruktaż. Nowa szkoła ma być zbiorem procedur i narzędzi – nie przestrzenią dialogu mistrza z uczniem.
Fundament odcięty od tradycji. Kanon rozproszony
Najgłębsza diagnoza dotyczy zerwania z dziedzictwem cywilizacji chrześcijańskiej i klasycznej, która ukształtowała model edukacji nastawiony na rozwój intelektu, woli, cnoty, zdolności do poznania prawdy.
„To ta edukacja dała nam średniowieczne katedry, architekturę romańską, uniwersytet. To jej żywotne soki próbuje się odciąć” .
Dziś – zamiast paidei i klasycznego kształcenia – proponuje się miękkie kompetencje, moduły, warsztaty, projekty i dobrostan.
W tej wizji:
-
nie ma miejsca na kanon,
-
nie ma miejsca na wymagający materiał,
-
nie ma miejsca na kontemplację i rozumienie rzeczywistości.
Z kolei uczeń ma być konfrontowany jedynie z tym, co łatwe i użyteczne – czyli z tym, co nie buduje człowieka.
Kierunek: inżynieria społeczna i dostosowanie do rynku pracy
W całej dokumentacji Górecki dostrzega dominującą logikę:
-
rynek pracy,
-
ramy kwalifikacyjne,
-
kompetencje efektowe,
-
zadania i projekty,
-
technologie cyfrowe.
To – jak pisze – edukacja, która:
„tworzy człowieka, który zawsze będzie potrzebował instruktażu zewnętrznego” .
Człowiek nie ma być zdolny do samooceny, samodzielnego myślenia czy rozeznania dobra. Ma być funkcjonalny.
To fundament – i największe zagrożenie – całej reformy.
Konkluzja: te projekty trzeba odrzucić
Podsumowanie jest jednoznaczne, ostre i – by użyć jego własnych słów – „nieokrągłe”:
„To są wady. To są niebezpieczne propozycje, które powinny być odrzucone” .
Polska szkoła nie potrzebuje kolejnej „importowanej” reformy, lecz refleksji zakorzenionej w tradycji i realistycznej wizji człowieka. Tymczasem – jak wskazuje – ani MEN, ani większość środowiska edukacyjnego nie widzi potrzeby powrotu do źródeł: paidei, klasycznej antropologii i prawdy o naturze ludzkiej.
Zamiast epilogu
Górecki snuje gorzką, ale trzeźwą obserwację: również wielu krytyków MEN dzieli ten sam redukcyjny obraz edukacji – różnią się jedynie w „dodatkach ideologicznych”.
Dlatego jego recenzja jest nie tylko analizą dokumentu. To diagnoza kryzysu myślenia o szkole w ogóle. Kryzysu, który – jeśli nie zostanie przerwany – doprowadzi do wychowania pokolenia ludzi pozbawionych kompasu: nie tego z logotypów projektów unijnych, ale tego prawdziwego – kompasu sumienia, rozumu i dziedzictwa.
Źródło: https://www.youtube.com/watch?v=7jYXEkkZgmM