Opinie Dzisiaj 14:33 | Redaktor
Czy zachodnia cywilizacja stoi na skraju upadku? Filozof ujawnia prawdziwe przyczyny kryzysu

Współczesny kryzys Zachodu jest głęboko metafizyczny, twierdzi Arkadiusz Robaczewski, filozof, który wskazuje, że nasze problemy tkwią w fundamentach nowożytnego myślenia.

Na łamach „Do Rzeczy” filozof i publicysta Arkadiusz Robaczewski stawia tezę, która może brzmieć dla wielu prowokacyjnie, ale trudno odmówić jej wewnętrznej logiki: współczesny kryzys cywilizacji Zachodu nie jest ani gospodarczy, ani polityczny, ani nawet kulturowy w wąskim sensie. Jest przede wszystkim kryzysem metafizycznym – skutkiem błędnego rozpoznania rzeczywistości, jakie dokonało się u samych podstaw nowożytnego myślenia.

Autor odwołuje się do długiego trwania idei i pokazuje, że największe zagrożenia w historii nie zawsze przychodziły z zewnątrz. Często rodziły się w samym sercu cywilizacji – jako konsekwencja idei, które początkowo wydawały się wyzwalające, a w praktyce okazały się destrukcyjne. „Nie chodzi tu o drobne pomyłki teoretyczne czy interpretacyjne, lecz o błędy u samych fundamentów rozpoznania rzeczywistości” – pisze Robaczewski, przypominając, że podobne błędy poznawcze stały u źródeł ideologii XX wieku.

Eudajmonia, czyli życie podporządkowane prawdzie

W swojej analizie autor cofa się do świata starożytnego i średniowiecznego, w którym – mimo różnic religijnych i filozoficznych – istniało zasadnicze przekonanie, że rzeczywistość jest poznawalna, a życie ludzkie ma obiektywny cel. Tym celem była eudajmonia, rozumiana jako spełnione życie: dla Platona powrót duszy do świata idei, dla Arystotelesa kontemplacja Pierwszego Poruszyciela, dla chrześcijan – spotkanie z Bogiem osobowym.

Kluczowe jest tu podporządkowanie życia prawdzie o świecie i o człowieku. „Dobro bowiem jest trudne (bonum arduum est)” – przypomina Robaczewski – ale to właśnie odróżnia szczęście od chwilowej przyjemności. Człowiek nie był w tej wizji kreatorem sensu, lecz jego odkrywcą.

Kosmos, natura i miara dobra

Istotnym punktem tekstu jest arystotelesowska wizja kosmosu jako uporządkowanej całości, w której każdy byt realizuje swoją naturę. „Bonum est, quod omnia appetunt – dobrem jest to, czego wszyscy pożądają” – przypomina autor, podkreślając, że miarą dobra i zła jest ludzka natura, a nie subiektywne odczucie czy decyzja władzy.

To rozpoznanie miało – zdaniem Robaczewskiego – fundamentalne znaczenie dla moralności indywidualnej i społecznej. Dopiero jego rozbicie otworzyło drogę do chaosu, w którym kategorie dobra, prawdy i piękna tracą zakorzenienie w bycie.

Nowożytne „odcięcie od rzeczywistości”

Najostrzejsza część eseju dotyczy filozofii nowożytnej. Robaczewski nie ukrywa, że za głównych sprawców kryzysu uznaje Kartezjusza, Locke’a, Hume’a i Kanta – myślicieli, którzy przesunęli punkt ciężkości z bytu na świadomość. W tym kontekście przywołuje obszerny cytat z Jana Łukasiewicza, który już sto lat temu pisał o „bezdrożach” filozofii nowożytnej i o utracie ciągłości z tradycją starożytną i scholastyczną.

„Prawda nie jest tym, co istnieje, lecz tym, co człowiek ustanawia” – tak Robaczewski streszcza wspólne założenie nowożytnych systemów. Skutkiem jest życie w świecie własnych konstrukcji, a nie w realnym świecie, co prowadzi do deformacji wszystkich dziedzin życia społecznego.

Prawo bez sprawiedliwości, edukacja bez mądrości

Autor pokazuje konsekwencje tej zmiany na przykładzie prawa, edukacji i sztuki. Prawo – w klasycznym rozumieniu będące „aktem rozumu” – zostaje zredukowane do decyzji większości. Sprawiedliwość przestaje być miarą, a staje się co najwyżej efektem ubocznym procedur.

Podobnie edukacja: zamiast prowadzić do mądrości, ogranicza się do dostarczania kompetencji rynkowych. „Nie da się wychować człowieka wolnego, jeśli nie wychowuje się go do prawdy” – zauważa Robaczewski, wskazując, że formacja charakteru została zastąpiona tresurą społecznych postaw.

Sztuka bez piękna

Szczególnie gorzka jest diagnoza dotycząca sztuki. Klasyczne rozumienie piękna jako „blasku prawdy” ustępuje miejsca subiektywnej ekspresji i prowokacji. Gdy o tym, co piękne, decyduje wyłącznie opinia, samo piękno – jak pisze autor – po prostu znika. A wraz z nim zdolność rozpoznawania tego, co człowieka uszlachetnia.

Powrót nie do przeszłości, lecz do rzeczywistości

Robaczewski wyraźnie zaznacza, że nie chodzi o nostalgiczny powrót do minionych epok. Chodzi o coś znacznie trudniejszego: o powrót do rzeczywistości, do uznania istnienia obiektywnej prawdy, dobra i piękna oraz ludzkiej natury jako miary działania.

„Nie potrzebujemy dziś nowych teorii ani nowych konstrukcji, lecz odwagi rozstania z filozofią nowożytną i powrotu do metafizyki” – pisze autor w zakończeniu. To wezwanie brzmi dziś jak głos z innej epoki, ale może właśnie dlatego zasługuje na uważne wysłuchanie. Bo jeśli diagnoza jest trafna, to bez uporządkowania fundamentów nie da się naprawić żadnej nadbudowy – ani prawa, ani edukacji, ani kultury.

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor
-->