Religia Dzisiaj 09:26 | Redaktor
Miłosierny Samarytanin — Jezus opowiada o… sobie. Zapomniane znaczenie przypowieści

Domenico Campagnola, Dobry Samarytanin, olej na płótnie, 1517–1520, Kunsthistorisches Museum, Wiedeń

Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie to jedna z najbardziej rozpoznawalnych historii biblijnych. Często widzimy w niej wzruszającą opowieść o pomocy bliźniemu. Tymczasem Ojcowie Kościoła pokazują, że Jezus opowiada w niej swoją własną historię — historię zbawienia. Ten głębszy sens przypowieści zaskakuje i otwiera oczy na coś znacznie więcej niż tylko moralną naukę.

Czy to tylko sentymentalna opowiastka?

W dzisiejszej Ewangelii czytamy przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Ciekawy jest już sam wstęp do tej przypowieści — nadający się na oddzielny komentarz. Uczony w Prawie, znawca Pisma Świętego, pyta Jezusa o to, które przykazanie jest najważniejsze. Chrystus odpowiada pytaniem: „A jak ty czytasz w Prawie?”. Uczony wymienia dwa przykazania miłości, co prowadzi go do kolejnego pytania: „A kto jest moim bliźnim?”. I wtedy Jezus opowiada historię o miłosiernym Samarytaninie. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że Pan Jezus opowiada tu po prostu umoralniającą, sentymentalną historyjkę. Taki wręcz „wyciskacz łez”, który po rozbudowaniu nadawałby się na scenariusz współczesnego filmu. Lubimy takie rzeczy oglądać: czy odzyska przytomność, czy nie? A jeśli odzyska, to powie, kto go pobił, prawda? Ile razy to widzieliśmy w kinie! Można by jeszcze dorzucić wątki śledztwa — złapią sprawców, czy nie? Albo żony lub narzeczonej czekającej na pobitego w szpitalu, zalewającej się łzami. Gotowy scenariusz do Hollywoodu. Jeszcze dobra obsada, dobry reżyser — i sukces kinowy zapewniony. Ale czy naprawdę Jezus chce nam opowiedzieć tylko taką emocjonalną historię?

Ojcowie Kościoła odsłaniają głębszy sens

Gdy czytamy komentarze Ojców Kościoła do tej Ewangelii, możemy szeroko otworzyć oczy ze zdumienia. Jezus opowiada tu coś zupełnie innego. W obrazie miłosiernego Samarytanina ukryta jest cała historia zbawienia. To opowieść o Chrystusie, który przychodzi do człowieka. Pozwólcie, że nie będę tym razem cytował dosłownie wszystkich autorów, ale zrekonstruuję podawane przez nich wyjaśnienia. Tę koncepcję rozwijali najwięksi myśliciele starożytnego chrześcijaństwa: św. Augustyn, Teofilakt, Bazyli Wielki, Jan Chryzostom, Grzegorz z Nazjanzu i inni.

Człowiek schodzący z Jerozolimy do Jerycha

Człowiek idący drogą jest obrazem każdego z nas, a w szczególności Adama, który — jak wiemy — zgrzeszył w raju. Już w tym momencie pojawiają się pierwsze symbole i zagadki do rozszyfrowania. Ten bezimienny człowiek schodzi z Jerozolimy do Jerycha. Schodził, bo droga prowadziła w dół. Jerozolima — miasto święte, miasto pokoju — symbolizuje raj. A Jerycho? Miejsce oddalone, symbol upadku. Opuszczenie Jerozolimy oznacza upadek człowieka, zejście w dół, tendencję ludzkiej natury ku grzechowi — odkąd Adam został wygnany z raju. Współczujemy temu wędrowcowi, ale dziwimy się też jego lekkomyślności: schodził sam, nieuzbrojony, nieprzygotowany. Musiał wpaść w ręce zbójców! Tak jak każdy człowiek, który lekkomyślnie idzie w świat pokus, wpada w ręce złego ducha i jest zgubiony. To historia Adama, historia ludzkości, historia każdego z nas. I co się z nim dzieje? Upada, pobity, nieprzytomny. Nie może sam się podnieść — to obraz nie tylko fizycznych obrażeń, ale duchowej kondycji człowieka po grzechu, którego wola jest osłabiona i który sam nie potrafi się podźwignąć.

Kapłan, lewita i prawo, które nie zbawia

Postacie, które mijają rannego, też są symboliczne. Możemy w kapłanie i lewicie widzieć zwykłą znieczulicę, ale Ojcowie Kościoła widzą w nich coś więcej. Kapłan oznacza Prawo, które ustanowiło kapłaństwo i ofiary. Lewita symbolizuje Proroków. Ich czas nie przyniósł ludzkości uzdrowienia, bo Prawo dawało poznanie grzechu, ale nie jego zgładzenie. Nawet fakt, że zbójcy zdarli z człowieka szaty, ma znaczenie symboliczne: szaty oznaczają Bożą łaskę, którą traci się przez grzech.

Kim jest Samarytanin?

Samarytanin w oczach Żydów był kimś znienawidzonym, pogardzanym. Przypomnijmy Ewangelię św. Jana: faryzeusze krzyczą do Jezusa: „Jesteś Samarytaninem i masz diabła!”. Jezus zaprzecza, że ma diabła, ale nie zaprzecza, że jest Samarytaninem. To symboliczny obraz samego Chrystusa. Ktoś może zapytać: „Ale przecież ten Samarytanin też schodził z Jerozolimy do Jerycha. Czyżby i on szedł ku upadkowi?”. Znów odpowiedź znajdziemy w Ewangelii Jana: „Bo kimże jest Ten, który wstąpił do nieba, jeśli nie Tym, który zstąpił z nieba, Syn Człowieczy, który jest w niebie?”. Jezus zstępuje po to, by wziąć na siebie grzechy ludzi, by okazać współczucie. Dlatego w przypowieści czytamy: „A gdy go ujrzał, wzruszył się”.

Wino i oliwa, czyli lekarstwo od Boga

Opatrywanie ran ma różne wyjaśnienia, ale najwspanialsze daje św. Jan Chryzostom: Samarytanin wlał wino, czyli krew swojej męki, i oliwę, czyli namaszczenie krzyżmem. Przebaczenie jest udzielane przez Jego krew, a uświęcenie — przez krzyżmo. Zranione części ciała są opatrywane przez niebiańskiego Lekarza i dzięki działaniu lekarstwa wracają do pierwotnej sprawności.

Gospoda jako Kościół

Samarytanin zabiera rannego do gospody. Co oznacza ta gospoda? To Kościół, który przyjmuje zmęczonych wędrowców, obciążonych grzechami, daje im opiekę i pomoc. Św. Ambroży mówi o tym pięknie: „Ponieważ jednak Samarytanin nie miał czasu pozostać dłużej na ziemi, musiał powrócić do miejsca, z którego zstąpił, jak następuje: A nazajutrz wyjął dwa denary itd. Czymże jest ów dzień jutrzejszy, jeśli nie dniem zmartwychwstania naszego Pana? O którym powiedziano: Ten jest dzień, który Pan uczynił. Lecz dwa denary to dwa Przymierza, które noszą na sobie wyryty obraz wiecznego Króla, ceną, której są uleczone nasze rany”.

A co z moralnym przesłaniem?

Czy zatem pierwsze, bardziej oczywiste znaczenie przypowieści — że mamy okazywać współczucie bliźniemu — jest mało ważne? Absolutnie nie. Te dwa znaczenia są ściśle ze sobą powiązane. Tym, kto prawdziwie okazuje nam współczucie, jest Jezus Chrystus. Tylko On ma moc, by to zrobić naprawdę i w pełni. Ale jednocześnie, trwając w Nim, możemy dokonywać Jego dzieł. Dlatego mówi: „Idź i ty, czyń podobnie”.

Maksymilian Powęski

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor
-->