Jan Rulewski zamknął biuro senatorskie. Z polityką się nie żegna
fot. Anna Kopeć
Kończę trzecią kadencję w senacie, 22 lata – z przerwami – pracy w parlamencie – mówi Jan Rulewski. W czwartek (14 listopada) podsumował ostatnie cztery lata, przedstawił swoje propozycje dla senatu i plany na przyszłość.
Inne z kategorii
Iwaneczko zagra w Bydgoszczy [ZAPOWIEDŹ]
Świąteczny Festiwal ART MINTAKA 2024 [ZAPROSZENIE]
Na początek przypomniał główny powód rozstania z Platformą Obywatelską: sojusz zawarty z SLD przed eurowyborami. – Historia okazała się złośliwa wobec mnie, usiłowała wtrącić mnie z powrotem na pozycję z czasu, gdy miałem lat 18 i gdy podjąłem zobowiązanie zwalczania systemu komunistycznego i jego akolitów. Po 47 latach pojawiła się potencjalna konieczność wspierania tych działaczy – tłumaczył Rulewski, mając na myśli przede wszystkim Janusza Zemkego, niegdyś pierwszego sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Bydgoszczy.
Tłumaczył także, że nie jest zadowolony ze skuteczności działań, jakie podejmował w ostatniej kadencji. Przyczyną jest według niego „postępujący regres parlamentaryzmu w Polsce”.
Część jego inicjatyw nie spotkała się ani ze zrozumieniem ze strony kolegów z klubu parlamentarnego, ani partii rządzącej.
Proponował m.in. program świadczeń edukacyjnych dla dzieci i młodzieży alternatywny względem 500 plus i zmiany dotyczące systemu alimentacyjnego, który miałby m.in. być obsługiwany przez jeden fundusz (obecnie zajmuje się tym kilka instytucji), co pozwoliłoby poprawić jego wydolność.
fot. Anna Kopeć
Podczas spotkania z mediami krytykował m.in. brak porozumienia i dialogu w lokalnej PO oraz brak współpracy ze strony wojewody kujawsko-pomorskiego Mikołaja Bogdanowicza. Jak mówił, nie był zapraszany do udziału w pracach konsultacyjnych ani nie otrzymywał zaproszeń na uroczystości.
Żalił się też na wykluczenie przez marszałka z Rady Ochrony Pracy, w której pracował kilkanaście lat, krytykował „ubeckie” metody Antoniego Macierewicza.
Do sukcesów zaliczył kontynuowanie pomocy dla osób prześladowanych w PRL. – Wypełniłem tę misję wobec koleżanek, kolegów, z którymi wspólnie cierpieliśmy, a potem odnieśliśmy sukces w postaci niepodległego państwa polskiego – mówił.
Przedstawił także w zarysie swój „spadek” dla senatu. Chciałby podniesienia jego rangi, stąd proponuje m.in. wprowadzenie kilku senatorów mianowanych, którzy stanowiliby prezydium senatu – jego zdaniem gwarantowałyby to prowadzenie obiektywnych obrad. Zaleca też prowadzenie przez senat prac nad kompleksową zmianę kodeksów, powierzenie kontroli na budżetem instytucji konstytucyjnych – by je „odpolitycznić”.
W kwestii inicjatyw lokalnych, proponuje, by Szpital Wojskowy w Bydgoszczy stał się szpitalem NATO. W przypadku wypadków, poważniejszych chorób część żołnierzy NATO służących w Polsce transportowana jest do bazy w Ramstein. Jak mówi, pisma, jakie otrzymał w tej sprawie od MON i Ministerstwa Zdrowia, świadczą, że nie są one przeciwne tej inicjatywie i widzą potrzebę uregulowania tej kwestii.
Czy Rulewski definitywnie odchodzi na emeryturę? Propozycję „roboczej” współpracy otrzymał od prezesa PSL-u, Władysława Kosiniaka-Kamysza. – Jestem bezpartyjny, niezrzeszony, więc chciałbym pomagać wszystkim, tak jak Solidarność. Wykazywałem 22 lata, że czasem przekraczam płoty i bariery, żeby odpowiadać na potrzeby – mówił.
Do słów Jana Rulewskiego na swój temat Mikołaj Bogdanowicz odniósł się na Facebooku.