PiS: W sprawie Babiej Wsi miasto chowa głowę w piasek
fot. Anna Kopeć
Nie wyobrażam sobie, że można w taki sposób, bez przygotowania, prowadzić jakiekolwiek inwestycje w mieście – mówił o sytuacji na Babiej Wsi kandydat na prezydenta Tomasz Latos. Mieszkańcy pękniętego budynku obawiają się, że planowane palowanie tylko pogorszy sprawę.
Inne z kategorii
Świąteczny Festiwal ART MINTAKA 2024 [ZAPROSZENIE]
Bydgoski weekend - kalendarz wydarzeń. Bądź na bieżąco
Do tąpniecia na Babiej Wsi doszło w listopadzie ubiegłego roku. Pękły wówczas ściana budynku przy Babiej Wsi 8 i ulica, doszło do rozszczelnienia instalacji gazowej i zagrożenia wybuchem. Przyczyną tej katastrofy była budowa nad brzegiem Brdy wysokościowca Nordic Astrum. Niespełna rok od tego wydarzenia nie rozwiązano jednak problemów mieszkańców pękniętego budynku.
Właśnie przed nim konferencję zwołał dziś (25 września) kandydat PiS na prezydenta Bydgoszczy Tomasz Latos. Jego zdaniem sposób postępowania w tej sprawie to jeden z przykładów zamknięcia się prezydenta Rafała Bruskiego na bydgoszczan. – Ja to zmienię po wyborze mnie na prezydenta Bydgoszczy – deklarował Latos.
fot. Anna Kopeć
Jak mówił, budowa nie została właściwie przygotowana. – Doszło do działań deweloperskich – nie mam dokumentów, żeby zakwestionować, czy inwestycja była zgodna z prawem, natomiast wiem, że nie przeprowadzono tutaj wystarczających badań, wskutek czego mieszkańcy mogą utracić swoje domy – mówił kandydat.
O pomoc dla mieszkańców dwukrotnie apelowali już radni Grażyna Szabelska i Krystian Frelichowski. – Mija rok, budowa stoi, tramwaj nie jeździ, mieszkańcy cierpią, a miasto chowa głowę w piasek – oburzała się Szabelska. Wskazywała, że ze względu na położenie terenów, nietrudno było przewidzieć kłopoty z inwestycją. – To ewidentne zaniedbanie miasta spowodowało dzisiejszą sytuację. Ale mleko się wylało. Apelujemy o podmiotowe traktowanie mieszkańców.
fot. Anna Kopeć
Ci zaś żalili się na brak zainteresowania ze strony urzędników. – Z miasta nic nie otrzymaliśmy, ani pomocy prawnej, ani materialnej. Nikt nas nie zapytał, czy mamy gdzie mieszkać – mówiła łamiącym się głosem mieszkanka domu przy Babiej Wsi 8. Przyznała, że zaoferowano przeniesienie się do hostelu przy ul. Dunikowskiego – do pokoju z łazienką i kuchnią na korytarzu. – Mąż jest po dwóch operacjach kręgosłupa, czeka na kolejne i nie może nie mieć ubikacji sam dla siebie – opowiadała. Innej lokalizacji, odpowiadającej standardom, jakie mieli w swoim domu, mieszkańcom nie zaproponowano.
– Prezydent nie może odwracać się od swoich mieszkańców. Ja deklaruję otwartość, rozmowy i nie wyobrażam sobie, że można w taki sposób, bez przygotowania, prowadzić jakiekolwiek inwestycje w mieście – podkreślił Latos.
Mówił także o planowanym opalowaniu wykopu, mającym wzmocnić teren pod budowę wieżowca. – Bardzo dobrze, ale dlaczego po tylu miesiącach? – pytał.
fot. Anna Kopeć
Mieszkańcy obawiają się jednak, że palowanie pogorszy sprawę.
– Jak wchodzę do pokoju, patrzę, czy nic mi nie spada na głowę, tak się boję. Jak będą wbijać te pale, to wszystko będzie spadało – mówiła mieszkanka pękniętego budynku. – Mam nędzną emeryturę, mąż rentę i mamy wynajmować mieszkanie za 1700 złotych? A jak zapłacić za resztę? Nikogo to nie obchodzi, taka znieczulica jest w tym mieście – dodała ze łzami w oczach.
Dopytywany o sposób postępowania w tej sytuacji Latos mówił, że miasto bądź inwestor powinni spróbować naprawić wyrządzone mieszkańcom szkody i wzmocnić teren, o ile zapadanie decyzja, że inwestycja może być kontynuowana. – Jeżeli nie można naprawić mieszkań, to trzeba mieszkańcom zaproponować godne inne warunki mieszkaniowe – mówił.
Czytaj także: Babia Wieś pozostanie zamknięta dla tramwajów