Krwawa niedziela, krwawy poniedziałek. Bydgoszcz w czwartym dniu wojny [KARTKA Z KALENDARZA]
Po stłumieniu niemieckiej dywersji, która wybuchła 3 września ok. godz. 10:00 wydawało się, że sytuacja jest opanowana. Jednakże nad ranem 4 września w mieście znów rozległy się strzały.
Inne z kategorii
Nowa Wilejka: Miejsce pamięci i duchowości na wschodnich obrzeżach Wilna
Spokój w mieście nie trwał długo. Już nocą ostrzelany został oddział 61 Pułku Piechoty. Nastąpiło to w trakcie przekraczania przez żołnierzy Kanału Bydgoskiego. Nad ranem kolejne strzały padały na Czyżkówku, ul. Nakielskiej i Kujawskiej. Polskie oddziały stacjonujące w mieście musiały podjąć szybką i stanowczą reakcję.
Czytaj też: Bydgoszcz w pierwszym dniu wojny przeżyła bombardowanie
W akcji likwidowania stanowisk dywersantów oprócz Wojska Polskiego brała udział również zawiązana na prędce Straż Obywatelska. Liczne starcia z dywersantami prowadzono an terenie robotniczej dzielnicy Szwederowo. Tym razem jednak ze złapanymi z bronią w ręku Niemcami się nie patyczkowano. Byli rozstrzeliwani na miejscu.
Nie udało się schwytać dywersantów strzelających z kościoła stojącego przy ul. Leszczyńskiego. Dwukrotnie wchodzono do środka i sprawdzano wnętrza. Nic z tego. Ostatecznie spiętrzono ławki na środku świątyni i podpalono je przyniesioną przez kilku bydgoszczan benzyną w kanistrach. Kościół spłonął doszczętnie. Mieszkający nieopodal Stefan Milewski napisał po wojnie w swoich wspomnieniach, że widział grupkę osób przebiegających przez podwórze jego kamienicy. Biegli od strony kościoła do centrum. Czy to byli dywersanci z kościoła? Na to pytanie już nie uzyskamy odpowiedzi.
Czytaj też: Niemieccy spadochroniarze zaatakowali Bydgoszcz 2 września 1939 r. Prawda czy mit?
Przez wiele lat zaden z polskich badaczy wydarzeń bydgoskich nie zakwestionował faktu niemieckiej dywersji. Spory trwały o to kto przeprowadził akcję dywersyjną (miejscowi Niemcy czy przybyłe tu oddziały z Rzeszy) oraz o mocodawców akcji. Wskazywano tu zarówno Abwehrę, czyli niemiecki wywiad wojskowy jak i SS, a dokładniej SD z Królewca.
Jedynym, który poważył się na taki krok był prof. Włodzimierz Jastrzębski, który zakwestionował fakt dywersji, a zabitych Niemców wskazał jako ofiary polskiej paniki i samosądów. Wywołał tym twierdzeniem lawinę komentarzy. Swój zespół badawczy utworzył również IPN, który podsumował swoje ustalenia w dość obszernej publikacji. Nie dał jednak ostatecznej odpowiedzi, pozostawiając wyciąganie wniosków czytelnikom.
Czytaj też: 3 września 1939 r. w Bydgoszczy. Co z tą dywersją?
Na ten temat powstało wiele publikacji, latami prowadzone były badania naukowe. To, że dywersja była faktem nie podlega obecnie żadnej dyskusji. Jednak pomimo upływu lat nie wszystko jest jeszcze w pełni jasne. Nie na wszystkie pytania udało się znaleźć odpowiedzi.
W temacie historii niemieckiej dywersji w Bydgoszczy jeszcze nie wypowiedziano ostatniego słowa.