Ludzie z pomnika. Mój Tata był pięknoduchem
Wielkopiątkowa droga krzyżowa w Dolinie Śmierci/fot. Mieczysław Pawłowski
We wrześniu 1939 r., gdy wybuchła wojna, Tata uspokajał nas, że może Niemcy nie zrobią mu krzywdy, bo przecież uczył również miejscowe dzieci niemieckie, nikomu nie odmawiał swego talentu. Niepotrzebnie się łudził – pisze Barbara Rakowska-Mila o Florianie Rakowskim. Był jednym z ok. 1200 pomordowanych w fordońskiej Dolinie Śmierci.
Inne z kategorii
Nowa Wilejka: Miejsce pamięci i duchowości na wschodnich obrzeżach Wilna
W Niemczu tata uczył wszystkich przedmiotów (gdyż tam szkoła była mała), a w Solcu Kujawskim przede wszystkim muzyki i rysunku. Z dniem 10 stycznia 1939 roku Tata uzyskał też od Arcybiskupa Gnieźnieńskiego ks. kard. Augusta Hlonda szczególne uprawnienia do nauczania religii w szkołach powszechnych. W Solcu Kujawskim, poza nauczaniem w szkole, Tata prowadził też chór „Cecylia”, który uświetniał wszystkie uroczystości patriotyczne i religijne. Ponadto w domu prowadził nauczanie gry na pianinie i na skrzypcach. Miał wielu uczniów – młodszych i starszych.
Nie pamiętam wiele, ale z dzieciństwa pamiętam nasze przestronne mieszkanie, w którym na podłogach i meblach pełno było nut powielanych przez Tatę (dziś się kseruje, a wtedy powielało się innym sprzętem, pamiętam zapach okowity na arkuszach nutowych). To były nuty dla chóru i dla uczniów. Tata mój był pięknoduchem – kochał muzykę, śpiew, był świetnym szachistą, hodował kaktusy i lubił dobrą kawę – wszystkie te cechy chyba po Tacie odziedziczyłam. Muzyka zawsze była obecna w naszym domu, nawet w mrocznych latach okupacji. Starsza siostra Krystyna – jeszcze nauczana przez Tatę – wspaniale gra na pianinie, ma niespotykany talent aranżacji muzycznej, młodszy brat Jerzy (już nie żyje) ukończył Akademię Muzyczną w Warszawie w klasie prof. Zbigniewa Drzewieckiego.
We wrześniu 1939 r., gdy wybuchła wojna, Tata uspokajał nas, że może Niemcy nie zrobią mu
krzywdy, bo przecież uczył również miejscowe dzieci niemieckie, nikomu nie odmawiał swego talentu. Niepotrzebnie się łudził. 16 października 1939 r. policja niemiecka w Solcu Kujawskim aresztowała nauczycieli soleckich. Życzliwi ludzie poinformowali Mamę, że nazajutrz rano pociągiem mają być przewiezieni do Bydgoszczy. Więc 17 października wcześnie rano mama z naszą trójką dzieciaków oczekiwała na dworcu. Udało się pożegnać Tatę, który jeszcze oddał mamie obrączkę ślubną ze słowami „Może będzie ci potrzebna na chleb”. I tak też się stało w okresie wielkiej biedy wojennej. Tata był więziony z innymi nauczycielami w Koszarach 16 PAL-u przy ul. Artyleryjskiej w Bydgoszczy. Pewna Niemka, dobra znajoma Taty, starała się w gestapo o zwolnienie go z internowania. Potem relacjonowała Mamie, że na stwierdzenie, że chodzi o więźnia z bloku V, usłyszała: „No, das sind die richtigen Banditen” („No, to są ci prawdziwi bandyci).
W czasie okupacji wiele razy wzywano Mamę, aby przyjęła i podpisała tzw. grupę (obywatelstwo niemieckie), bo przecież ma wybitnie zdolne dzieci, a Niemcy mogą zapewnić im należytą edukację, nie mówiąc już o lepszym odżywieniu itp. Mama zawsze odpowiadała: „Jak oddacie mi męża – to porozmawiamy”. Nie oddali. I tak trwała ta okupacyjna bieda, a po wojnie doskwierał brak jakiejkolwiek satysfakcji za doznane krzywdy. Po wyzwoleniu – w 1945 r. – tylu ludzi wracało ze Wschodu i Zachodu: z obozów, repatriacji itd. Czekaliśmy na Tatę. Przez długie tygodnie u nas na piecu zawsze stał garnek z obiadem – „A może dziś wróci?” Podczas ekshumacji pomordowanych z Doliny Śmierci w 1947 roku. Mama jeździła, wracała zbolała, nie udało się zidentyfikować zwłok Taty. We wrześniu 1939 r., gdy wybuchła wojna, Tata uspokajał nas, że może Niemcy nie zrobią mu krzywdy, bo przecież uczył również miejscowe dzieci niemieckie, nikomu nie odmawiał swego talentu. Niepotrzebnie się łudził. 16 października 1939 r. policja niemiecka w Solcu Kujawskim aresztowała nauczycieli soleckich. Życzliwi ludzie poinformowali Mamę, że nazajutrz rano pociągiem mają być przewiezieni do Bydgoszczy. Więc 17 października wcześnie rano mama z naszą trójką dzieciaków oczekiwała na dworcu. Udało się pożegnać Tatę, który jeszcze oddał mamie obrączkę ślubną ze słowami „Może będzie ci potrzebna na chleb”. I tak też się stało w okresie wielkiej biedy wojennej. Tata był więziony z innymi nauczycielami w Koszarach 16 PAL-u przy ul. Artyleryjskiej w Bydgoszczy. Pewna Niemka, dobra znajoma Taty, starała się w gestapo o zwolnienie go z internowania. Potem relacjonowała Mamie, że na stwierdzenie, że chodzi o więźnia z bloku V, usłyszała: „No, das sind die richtigen Banditen” („No, to są ci prawdziwi bandyci).
Barbara Rakowska-Mila
Wspomnienie pierwotnie opublikowane w czasopismie „Na Oścież”, nr 8–9 (2014).
Czasopismo „Na Oścież” wydaje parafia Matki Boskiej Królowej Męczenników w Fordonie. Redaktorzy realizują na jego łamach zadanie, do podjęcia którego zachęcał Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Bydgoszczy - dokumentowania, spisywania męczeństwa Polaków podczas II wojny światowej.
W piśmie w oddzielnej rubryce opisują ofiary z Doliny Śmierci, podają ich życiorysy, odnajdują krewnych, znajomych i drukują ich wspomnienia. Wyjątkowy cykl nosi nazwę „Ludzie z pomnika” – ci, których nazwiska udało się ustalić i którzy zostali upamiętnieni imiennie na monumencie w miejscu egzekucji.
Więcej o parafii czytaj: Miasto ma swoją Kalwarię. 35 lat fordońskiej parafii MBKM
Fragment 12. stacji drogi krzyżowej w Dolinie Śmierci, fot. Mieczysław Pawłowski, powyżej w tekście: monument z Doliny Śmierci upamiętniający ofiary hitleryzmu, przedstawiający ścięte kłosy.