Czego Bóg chce, a co dopuszcza? [MAKSYMILIAN POWĘSKI]
Bóg przyzwala na różnorodność religii, ale poleca nam, w jaki sposób chce być czczony/fot. Jorge Valenzuela A, Wikipedia
Odróżnienie tego, czego Pan Bóg chce, od tego, co jedynie dopuszcza, jest niesłychanie ważne, by nie ulec manipulacji, którą niestety spotykamy coraz częściej - pisze Maksymilian Powęski.
Inne z kategorii
Noc Walki o Boże Błogosławieństwo dla Polski w Dolinie Śmierci [ZAPOWIEDŹ]
Co dalej z Medjugorje? Czy tego oczekiwali wierni? [WIDEO]
Prawda o Bożych rządach nad światem była i jest nadal formułowana we wszystkich katechizmach Kościoła. Na przykład w zwięzłym i odznaczającym się wspaniałą, głęboką prostotą katechizmie św. Piusa X czytamy: „Bóg troszczy się o świat i wszystkie rzeczy, które zostały przez Niego stworzone na świecie. Bóg zachowuje te rzeczy i kieruje nimi za sprawą swej nieskończonej dobroci i mądrości. Na świecie nie dokonuje się nic bez woli albo bez dopuszczenia Bożego” (10). W kolejnym punkcie sformułowanie to jest wyjaśnione: „Mówimy, że na świecie nie dokonuje się nic bez woli albo bez dopuszczenia Bożego, gdyż istnieją rzeczy, które Bóg pragnie i nakazuje, a inne są przez Niego po prostu tylko dopuszczane, jak na przykład grzech”.
Oczywiście jeśli tak postawi się zagadnienie Opatrzności Bożej, to natychmiast nasuwa się jedno z centralnych pytań tak zwanej teodycei, a więc dlaczego Pan Bóg nie zapobiega grzechom, dlaczego dopuszcza zło? Klasyczna odpowiedź na to pytanie wskazuje na ludzką wolność. Człowiek nie byłby wolny, gdyby nie mógł czynić zła, „a Bóg wie, jak wyprowadzić z nich dobro i tym wyraźniej ukazać swoje miłosierdzie i sprawiedliwość”.
W katechizmie Jana Pawła II te prawdy opisano następująco: „Wszystko (...), co Bóg stworzył, zachowuje swoją Opatrznością i wszystkim rządzi, »sięgając potężnie od krańca do krańca i władając wszystkim z dobrocią« (Mdr 8,1), bo »wszystko odkryte i odsłonięte jest przed Jego oczami« (Hbr 4,13), nawet to, co ma stać się w przyszłości z wolnego działania stworzeń. Świadectwa Pisma świętego na ten temat są jednomyślne: troska Opatrzności Bożej jest konkretna i bezpośrednia; obejmuje sobą wszystko, od rzeczy najmniejszych aż do wielkich wydarzeń świata i historii. Księgi święte z mocą potwierdzają absolutną suwerenność Boga w biegu wydarzeń: »Nasz Bóg jest w niebie; czyni wszystko, co zechce« (Ps 115, 3), a o Chrystusie zostało powiedziane: »Ten, co otwiera, a nikt nie zamknie, i Ten, co zamyka, a nikt nie otwiera« (Ap 3, 7). »Wiele zamierzeń jest w sercu człowieka, lecz wola Pana się ziści« (Prz 19, 21). I podobne wyjaśnienie istnienia zła: „Aniołowie i ludzie – stworzenia rozumne i wolne – muszą zdążać do swego ostatecznego przeznaczenia przez wolny wybór, a przede wszystkim przez miłość. Mogą więc błądzić. Istotnie, popełnili oni grzech. W ten właśnie sposób zło moralne weszło w świat; jest ono nieporównanie większe od zła fizycznego. Bóg w żaden sposób, ani bezpośrednio, ani pośrednio, nie jest przyczyną zła moralnego. Dopuszcza je jednak, szanując wolność swego stworzenia, i w sposób tajemniczy potrafi wyprowadzić z niego dobro”.
Po owocach poznacie
Odróżnienie tego, czego Pan Bóg chce, od tego, co jedynie dopuszcza, jest niesłychanie ważne, by nie ulec manipulacji, którą niestety spotykamy coraz częściej. Manipulacja ta polega na prostym schemacie, który zakłada, że człowiek zapomni o wspomnianym na początku rozróżnieniu.
Rozumienie tego zagadnienia ma fundamentalne znaczenie dla rozpoznawania Bożego działania w świecie i woli Bożej. Człowiek bowiem jest zdolny rozpoznać, jaka jest wola Boża w danej sprawie, dzięki istnieniu Objawienia Bożego. Nie wolno więc uważać, że wszystko, co się w świecie, a nawet w Kościele, wydarzyło, było zgodne z wolą Bożą, czy wręcz, jak to niektórzy formułują, było lub jest „dziełem Ducha Świętego”. Niestety wielu manipulatorów, z pogranicza ruchów sekciarskich, stosuje ten przewrotny argument, twierdząc, że ich grupa czy ich duchowość jest dziełem Ducha Świętego, a niewyrobieni religijnie, zwłaszcza młodzi ludzie, dają się takim liderom przekonać.
Nie oznacza to oczywiście, że Duch Święty w Kościele nie działa. Owszem, działa. Często rozpoznanie tego, co było Jego działaniem, a co jedynie Bożym dopustem, może być trudne. Kapitalne kryterium daje nam jednak sam Pan Jezus. „Po owocach poznacie ich. Czyż zbierają z ciernia winne jagody, albo z ostu figi? Tak wszelkie drzewo dobre, owoce dobre rodzi, a złe drzewo, owoce złe rodzi. Nie może drzewo dobre złych owoców rodzić ani też drzewo złe dobrych owoców rodzić. Wszelkie drzewo, które nie rodzi owocu dobrego, będzie wycięte i w ogień wrzucone. Tak więc po owocach poznacie ich” (Mt 7, 15 nn). Czasem to rozpoznawanie po owocach wymaga czasu, by owoc mógł dojrzeć. Dlatego Kościół w swojej mądrości często nie spieszy się z ocenami. Stąd powiedzenie: „młyny Boże mielą powoli”.
Deklaracja z korektą
Istnieją jednak sytuacje ewidentne, w których pomylenie woli Bożej z dopustem Bożym nie powinno się zdarzyć. Taką ewidentną sytuacją jest wielość religii. Z Objawienia Biblijnego, jak i z całej Tradycji jasno wynika, że Bóg chce być czczony w taki sposób, w jaki poucza nas, byśmy Go czcili. Z całą pewnością wielość religii w świecie nie jest wolą Bożą, ale dopustem Bożym. Niestety w deklaracji z Dubaju, podpisanej przez papieża Franciszka, znalazły się słowa „Pluralizm i różnorodność religii, koloru, płci, rasy i języka są wyrazem mądrej Woli Boga”. Zwrócił papieżowi na to uwagę w czasie wizyty ad limina apostolorum jeden z kazachskich biskupów, Atanazy Schneider. Wtedy stała się rzecz zadziwiająca i w moim przekonaniu właśnie tu zadziałał Duch Święty. Odpowiedź papieża była bardzo jasna: Bóg przyzwala na różnorodność religii. Franciszek przyznał również, że zestawienie w jednym zdaniu różnorodności religii z różnorodnością płci może prowadzić do błędnych interpretacji, bo jest oczywiste, że różnorodności płci Bóg chciał w sposób pozytywny, a nie na zasadzie przyzwolenia. Mając to na względzie papież upoważnił biskupów z Azji Centralnej, by to jego doprecyzowanie podali do wiadomości publicznej.
Jak pisał Cyceron: „cuiusvis hominis est errare, nullius nisi insipientis in errore perseverare” (każdy człowiek może zbłądzić, ale uparcie trwać przy błędzie może tylko głupi). Pewnie, że lepiej byłoby, gdyby słowa te nigdy w deklaracji dubajskiej się nie znalazły. Wspaniale jednak, że Franciszek wykazał tyle odwagi i troski i dobro Kościoła, by błąd sprostować.
Przypadek bardzo rzadki
Na koniec należy jeszcze poczynić kilka uwag o nieomylności papieża. Dogmat, który został w tej sprawie uchwalony przez sobór watykański pierwszy, dotyczy przypadków tak szczególnych, że zachodzą one niesłychanie rzadko. Jak to formułuje sobór, papież jest nieomylny, „gdy mówi ex cathedra – tzn. gdy sprawując urząd pasterza i nauczyciela wszystkich wiernych, swą najwyższą apostolską władzą określa zobowiązującą cały Kościół naukę w sprawach wiary i moralności”.
Na marginesie doda, że chyba tylko co do jednego przypadku po soborze watykańskim pierwszym istnieje powszechna zgoda teologów, że miała miejsce nieomylna wypowiedź papieska w rozumieniu, które ustanowił sobór. Chodzi o ustanowienie dogmatu o wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny w konstytucji Munificentissimus Deus papieża Piusa XII. W innych przypadkach, w tym co do encyklik papieskich, zdania co do dogmatycznej nieomylności są podzielone, co oczywiście nie znaczy, że należy je kwestionować, zwłaszcza jeżeli ich nauczanie jest zgodne z całą dwutysiącletnią nauką Kościoła. W podobny sposób ogłoszony został przez Piusa IX dogmat o Niepokalanym Poczęciu N. M. P., ale było to jeszcze przez formalnym ustanowieniem dogmatu o nieomylności.
Zupełnie niepotrzebne, a częste niestety, rozszerzanie przez niektórych publicystów i kaznodziei nieomylności papieskiej, prowadzi potem do zbędnych kłopotów.
Maksymilian Powęski
fot. Jorge Valenzuela A, Wikipedia