Religia Dzisiaj 09:33 | Redaktor
Marta, Maria i my. O wartości kontemplacji w życiu rozumnym [MAKSYMILIAN POWĘSKI NA NIEDZIELĘ]

Alessandro Allori, Chrystus w domu Marty i Marii

W Ewangelii według św. Łukasza (10, 38–42) czytamy dobrze znaną scenę: Jezus przychodzi do domu dwóch sióstr, Marty i Marii. Marta, zatroskana o obsługę gościa, zajmuje się przygotowaniami. Maria tymczasem siada u stóp Nauczyciela i zasłuchana w Jego słowa, nie uczestniczy w pracy siostry.

Marta wreszcie zwraca się do Jezusa ze skargą: „Panie, nic Cię to nie obchodzi, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła”. Jezus odpowiada łagodnie, ale stanowczo: „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona”.

Dwóch ludzi, dwie drogi

Ojcowie Kościoła, których komentarze zebrał św. Tomasz z Akwinu w Catena Aurea, widzieli w tej scenie nie tylko opis wydarzenia, ale głęboką alegorię. Marta i Maria nie są dla nich po prostu postaciami historycznymi, ale symbolami dwóch wymiarów życia chrześcijańskiego: aktywności i kontemplacji. Marta to obraz życia czynnego, pełnego troski o innych, zaangażowania w sprawy materialne i codzienne obowiązki. Maria natomiast uosabia życie kontemplacyjne – skupienie na tym, co duchowe, zasłuchanie w słowo Boże, otwarcie umysłu na mądrość.

Co istotne, Chrystus nie potępia Marty. Powtarza jej imię z czułością, jakby chciał, by wśród swego zabiegania na chwilę się zatrzymała. Jednak wprost stwierdza, że to Maria wybrała „lepszą cząstkę” – nie dlatego, że aktywność jest zła, ale dlatego, że kontemplacja prowadzi do tego, co trwałe i wieczne, a działanie, choć potrzebne, pozostaje w sferze przemijania. Jak ujął to Grzegorz Wielki, aktywność przynosi wielkie zasługi, ale kontemplacja daje jeszcze większą nagrodę, bo jej owoce nie przemijają wraz z doczesnością.

Nie karmimy Boga – to On karmi nas

Jak zauważają Ojcowie, w tym spotkaniu nie chodzi o to, kto kogo obsługuje. To nie my karmimy Boga – to On karmi nas. Maria słucha słowa życia i przez to czerpie z samego źródła prawdy. Marta, choć działa w dobrej wierze, staje się symbolem rozproszenia, niepokoju, nadmiernej troski o to, co zewnętrzne. Nie chodzi o to, by porzucić działanie, ale o to, by znać jego cel: przez aktywność dojść do odpoczynku w Bogu, przez służbę osiągnąć radość kontemplacji.

Rozum jako zadanie, nie gotowy dar

Tutaj dochodzimy do drugiej, często pomijanej puenty. Kontemplacja jest możliwa tylko u istoty rozumnej. Człowiek, jako istota rozumna, nie otrzymuje jednak swojego rozumu w stanie doskonałym. Otrzymuje go jako zadanie – jako talent do rozwinięcia. Bóg nie wyposaża nas w pełnię intelektualną, ale daje możliwości, które musimy świadomie pomnażać. Rozwój rozumu, kształcenie się, ćwiczenie w poznawaniu prawdy – to nie są luksusy ani zajęcia dla nielicznych. To obowiązek wpisany w powołanie człowieka.

Dlatego gdy dyskutujemy o wychowaniu, edukacji, o programach szkolnych i priorytetach kształcenia, musimy przestać myśleć jedynie w kategoriach praktycznych kompetencji. Pytanie „po co mi to potrzebne” nie może być jedynym kryterium wartości wiedzy. Chrześcijańska tradycja przypomina, że celem kształcenia nie jest wyłącznie przygotowanie do zawodu, ale formacja rozumu – tak, by mógł on otworzyć się na mądrość. A mądrość, jak przypomina Psalmista, jest początkiem bojaźni Bożej, początkiem kontemplacji.

Ku lepszej cząstce

Nie chodzi więc o porzucenie życia aktywnego, ale o to, by znać jego sens. Praca, służba, obowiązki mają nas prowadzić ku czemuś większemu. Rozwijając rozum, człowiek uczy się, jak przejść od wielu spraw do jednej rzeczy najważniejszej. A jest nią spotkanie z Bogiem – nie w działaniu, lecz w ciszy, w słuchaniu, w zapatrzeniu. Maria wybrała lepszą cząstkę nie dlatego, że nic nie robiła, ale dlatego, że potrafiła rozpoznać, co jest naprawdę warte całego jej serca.

Być może właśnie to przesłanie warto przypomnieć sobie dzisiaj, w świecie zagonionym za praktycznością, efektywnością i użytecznością. Nie po to się uczymy, nie po to rozwijamy rozum, by lepiej wypełniać harmonogram i wykonywać zadania. A w każdym razie nie tylko po to i nie przede wszystkim po to. Uczymy się, by lepiej żyć. A żyć lepiej znaczy: widzieć sens. A widzieć sens – to początek kontemplacji.

Maksymilian Powęski

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor
-->