Bogacz i Łazarz: czy uwierzymy Zmartwychwstałemu?

Hendrick ter Brugghen, “Bogacz i Łazarz” (1625)
Bogacz prosi, by Łazarz ostrzegł jego braci. Abraham odpowiada: mają Mojżesza i Proroków. To klucz: Objawienie już zostało dane i wystarczy, by uwierzyć. Bogacz psychologizuje: „czym innym byłby świadek zza grobu, taki byłby wiarygodny!” A jednak w tym momencie słyszymy proroctwo: „Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby ktoś z umarłych powstał, nie uwierzą.”
Inne z kategorii
Bydgoszcz rozmawia o odpowiedzialności katolików: Dni Katolickiej Nauki Społecznej
Stulecie Klarysek w Bydgoszczy: Jubileusz pełen duchowych i historycznych przeżyć
Znana i ciekawa jest ta przypowieść, którą słyszymy dziś w zreformowanej liturgii – przypowieść o bogaczu i Łazarzu. I już w tym tytule zawarta jest pewna egzegeza. Przyjrzyjmy się uważnie zestawieniu tych dwóch słów. Bogacz i Łazarz. Bogacz to określenie obejmujące pewną grupę anonimowych jednostek – „jeden z bogatych ludzi”. A Łazarz to imię własne! Łazarza Bóg zna po imieniu, jego imienia nie zapomina. Zwracają na to uwagę św. Beda Czcigodny i św. Jan Chryzostom, Złotousty.
Zobaczmy jeszcze, jakimi symbolami otoczone są te dwie postacie. Bogacz odziany jest w purpurę i bisior, codziennie ucztuje. Św. Grzegorz Wielki widzi w tym symbol pychy i zmysłowości. Łazarz przemawia do naszej wyobraźni nędzą, chorobą, poprzez psy liżące jego rany.
Łazarz jest biedny, a bogacz bogaty. Ich losy odmienią się po przejściu przez bramę śmierci. Ale św. Ambroży przestrzega tu przed interpretacją zbyt radykalną. Nie każdy biedny będzie Łazarzem, nie każdy bogaty trafi do piekła, bo to nie sama bieda zbawia ani samo bogactwo potępia, lecz sposób ich użycia.
Po tej uwadze możemy się zająć tym, co się dzieje z bohaterami przypowieści po ich śmierci. Łazarz – aniołowie niosą go do Abrahama. To obraz pociechy sprawiedliwych. Bogacz zostaje „pogrzebany w otchłani” – jego luksus kończy się prochem, jak obrazowo ujmuje to św. Chryzostom. W przypowieści odzywa się też Abraham i przypomina zasadę, o której łatwo zapominamy. Bogacz, choć nie pomógł Łazarzowi, miał swoje ludzkie zasługi. Być może nawet w oczach otoczenia uchodził za „dobrego człowieka”. Ale dobra doczesne były jego nagrodą – innej już nie będzie. Cierpienia Łazarza były próbą – po jej przejściu role się odwróciły.
Ciekawym obrazem jest wielka przepaść, dzieląca miejsce przebywania Abrahama i Łazarza od miejsca cierpień bogacza. Święci Teofilakt i Ambroży zwracają uwagę, że jest to symbol ostatecznego oddzielenia dobra od zła, między którymi nie ma przejścia. Wynika z tego, że po śmierci wchodzimy już w rzeczywistość tego rozdziału. Usprawiedliwienie źle wykorzystanego życia po śmierci już nie istnieje – czas próby kończy się wraz z ostatnim oddechem. Nawet naturalna litość sprawiedliwych nie może sięgnąć potępionych, bo są „utwierdzeni w wyroku”, mówi św. Grzegorz Wielki.
Bogacz prosi, by Łazarz ostrzegł jego braci. Abraham odpowiada: mają Mojżesza i Proroków. To klucz: Objawienie już zostało dane i wystarczy, by uwierzyć. Bogacz psychologizuje: „czym innym byłby świadek zza grobu, taki byłby wiarygodny!” A jednak w tym momencie słyszymy proroctwo: „Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby ktoś z umarłych powstał, nie uwierzą.”
Święci Augustyn i Jan Chryzostom wyjaśniają: nie uwierzą ci, którzy nie przyjmują słowa Bożego. Przypowieść odsłania dramat niewiary Izraela i każdego, kto czeka na znaki zamiast słuchać Słowa. Nie wystarczy szokujący cud – a taki nastąpił: Chrystus zmartwychwstał, a jednak nie uwierzyli. Prawdziwa wiara rodzi się ze słuchania (Rz 10,17). Kto gardzi Mojżeszem i Prorokami, ten wzgardzi także Tym, który powstał z martwych.
I jeszcze na zakończenie zajrzyjmy do wielkiego nauczyciela Zachodu, św. Augustyna, który podaje dodatkową, fascynującą interpretację tej paraboli. Bo w Słowie Bożym niezwykłe jest to, że każdy tekst ma wiele warstw, wiele znaczeń i wszystkie mogą być prawdziwe.
Augustyn mówi tak: Łazarz może oznaczać samego naszego Pana. Leży „u bramy” bogacza, bo w uniżeniu Wcielenia zniżył się do dumnych uszu Żydów. Pragnie „nasycić się okruszynami spadającymi ze stołu bogacza”, to znaczy – szuka u nich choćby najdrobniejszych uczynków sprawiedliwości, których z powodu pychy nie chcieli wykorzystać „na własnym stole”, czyli o własnych siłach. Takie uczynki, bardzo skąpe i bez wytrwania w dobrym życiu, mogliby przynajmniej od czasu do czasu uczynić przypadkiem, jak okruchy, które spadają ze stołu.
Rany to cierpienia naszego Pana, psy liżące je to poganie, których Żydzi nazywali nieczystymi, a jednak „językiem” pobożności „liżą” cierpienia Chrystusa w sakramentach Jego Ciała i Krwi na całym świecie. „Łono Abrahama” to tajemne miejsce Ojca, dokąd po męce nasz Pan, zmartwychwstawszy, został wzięty. Mówi się, że zanieśli Go tam aniołowie, być może dlatego, że to przyjęcie Chrystusa do skrytości Ojca aniołowie ogłosili uczniom.
Każda niedziela jest przecież pamiątką Zmartwychwstania.
Maksymilian Powęski