Papież kompromisu? Kim naprawdę jest Leon XIV

fot. vatican.news
Nie ma co ukrywać – wybór kardynała Roberta Francisa Prevosta na papieża był zaskoczeniem chyba dla wszystkich, którzy próbowali przewidzieć wynik tegorocznego konklawe. Wygłaszane już tu i ówdzie okrągłe bon moty, że „kto wchodzi na konklawe papieżem, wychodzi kardynałem”, nie wyjaśniają niczego, a jedynie sugerują jakąś niemal magiczną, nieracjonalną logikę decyzji kardynałów. A przecież wszyscy wiedzą, że wśród elektorów prowadzona jest intensywna – by nie powiedzieć brutalna – gra polityczna. Postaci typowane przez watykanistów nie pojawiały się na listach bez powodu.
Inne z kategorii
Maryja jest Królową Polski. Skąd wziął się ten tytuł?
W ten piątek można jeść mięso. Biskup bydgoski pozwolił
Kompromis z trzech frakcji?
Można postawić hipotezę, którą jeszcze za życia Franciszka wypowiadał Tomasz Rowiński, że trop prowadzący do wyboru kogoś takiego jak Prevost to kompromis. W pewnym uproszczeniu można bowiem powiedzieć, że w kolegium kardynalskim działały trzy frakcje. Jedna to nurt progresywny, określany niegdyś przez jednego ze swych liderów jako „grupa z Sankt Gallen” (albo mocniej – „mafia z Sankt Gallen”). Druga to frakcja konserwatywna, czyli kardynałowie przywiązani do stylu i poglądów Benedykta XVI i dawniejszych tradycji. Trzecią tworzą kardynałowie związani z Kurią Rzymską – ci stanowią pewnego rodzaju „centrum”.
Choć frakcja progresywna jest już dziś najliczniejsza, żadne z tych stronnictw nie było w stanie zgromadzić dwóch trzecich głosów potrzebnych do wyboru papieża. Konieczne więc było tworzenie koalicji. W związku z tajemnicą konklawe kompromisy, które zawarto, pozostaną w sferze domysłów. Kto komu i co obiecał – najprawdopodobniej nigdy się nie dowiemy. To jeden z punktów, w których polityka kościelna – w znaczeniu walki o władzę – znacząco różni się od świeckiej, która (tylko w teorii) jest przejrzysta.
Dlatego, jak mówił Rowiński w jednym ze swoich filmów nagranych u schyłku pontyfikatu Franciszka, papieżem mógł zostać ktoś taki jak kard. Zuppi – niezbyt lubiący konserwatystów, ale niespełniający najradykalniejszych postulatów postępowców. Ktoś, kto pozwoli np. na regionalne eksperymenty w rodzaju „drogi synodalnej” w Niemczech. Czy Prevost wpisuje się w ten scenariusz?
To się oczywiście okaże. Już dziś jednak możemy sięgnąć do dostępnych źródeł, zwłaszcza amerykańskich, by lepiej poznać sylwetkę wybranego papieża – Leona XIV.
Liturgia: koniec wojny?
Czy wojna, jaką Franciszek wypowiedział tradycjonalistom liturgicznym, zakończy się za pontyfikatu Leona XIV? Nie wiemy i – jak już wspominałem – zapewne nie dowiemy się, czy ta kwestia była kartą przetargową podczas konklawe. Prevost nie jest znany z jednoznacznych publicznych deklaracji na temat liturgii. Jako augustianin i długoletni misjonarz prezentował podejście typowe dla większości kapłanów: akceptację zreformowanej liturgii bez konfrontacji z dawnymi tradycjami. Można przyjąć, że dotąd był centrowy liturgicznie, nie angażując się po żadnej ze stron sporu o starą Mszę.
Jako bliski współpracownik papieża Franciszka i prefekt odpowiedzialny za nominacje biskupów, Prevost wspierał linię posoborową. Można więc wnioskować, że utrzyma raczej powściągliwe podejście do Mszy trydenckiej – bliższe Franciszkowi niż Benedyktowi. Czy tradycjonaliści mogą liczyć na złagodzenie rygorów wprowadzonych przez Traditionis custodes? Trudno dziś powiedzieć, ale niemal pewne jest, że nie będzie to dla Leona XIV priorytet.
Prevost, nastawiony na jedność i dialog, zdaje się podzielać troskę Jana Pawła II o zapobieżenie schizmom. Czy jednak będzie ją realizował metodami bliższymi Franciszkowi (czyli siłowymi, z naciskiem na pełne przyjęcie reformy), czy raczej drogą organicznego rozwoju, jak proponował Benedykt XVI – tego dziś nie sposób przesądzić. I powtórzmy – nie wiemy, czy w tej sprawie były jakiekolwiek targi na konklawe.
Aborcja: powrót do jednoznaczności?
Na początku kwietnia, w czasie ciężkiej choroby papieża Franciszka, w Tygodniku Powszechnym ukazała się kontrowersyjna seria artykułów, kwestionujących encyklikę Jana Pawła II Evangelium vitae jako „promującą negatywny przekaz” i „ignorującą perspektywę kobiet”. Skandaliczne było sugerowanie nieusuwalnej sprzeczności między „kobiecym doświadczeniem” a świętością życia.
Nie tylko w Polsce część środowisk progresywnych widziała w zbliżającej się zmianie pontyfikatu szansę na liberalizację stanowiska Kościoła. Czy słusznie?
Franciszkowi zdarzały się niejednoznaczne wypowiedzi w sprawie aborcji. Nigdy wprawdzie nie pochwalał jej wprost – wielokrotnie nazywał ją morderstwem i mówił o „kulturze odrzucenia”. Z drugiej jednak strony już na początku pontyfikatu przestrzegał przed „obsesyjnym” koncentrowaniem się Kościoła na takich sprawach jak aborcja, antykoncepcja czy związki jednopłciowe. Uważał, że najpierw trzeba głosić Ewangelię i miłosierdzie – dopiero w tym kontekście mówić o normach moralnych.
W Roku Miłosierdzia (2016) udzielił wszystkim kapłanom prawa zwalniania z ekskomuniki i rozgrzeszania grzechu aborcji – co było gestem podkreślającym miłosierdzie względem kobiet. Liberalne media interpretowały to jako ustępstwo i zwiększały próbę nacisku by uzyskać jeszcze więcej. Najdalej idącym gestem Franciszka było powołanie w 2022 r. do Papieskiej Akademii Życia Marianny Mazzucato – ateistki, zwolenniczki aborcji i znanej z lewicowych poglądów ekonomistki.
Tymczasem Prevost, według watykanistów, jest bardziej skłonny do jednoznacznej negatywnej oceny moralnej aborcji niż Franciszek. Jako prefekt Dykasterii ds. Biskupów jasno wskazywał, że biskupi mają stać na straży świętości życia. Można się spodziewać, że papież Leon XIV będzie mocnym głosem pro-life, być może ostrzejszym wobec polityków popierających aborcję. W tej sprawie najbliżej mu do Jana Pawła II i Benedykta XVI, choć jego język i wrażliwość duszpasterska mogą nawiązywać do Franciszka.
Większa wstrzemięźliwość wobec politycznego ruchu LGBT
Nowy papież wywodzi się z tradycyjnego nauczania Kościoła w zakresie etyki seksualnej i wyrażał to dotąd bardziej stanowczo niż Franciszek. W 2012 roku, jako biskup, ubolewał, że zachodnia popkultura buduje „sympatię dla przekonań i praktyk niezgodnych z Ewangelią”. Wskazał wprost na „styl życia homoseksualnego” i „alternatywne rodziny złożone z par tej samej płci i ich adoptowanych dzieci” jako zjawiska sprzeczne z nauką Kościoła.
Prevost nie opowiadał się za żadną formą aprobaty dla związków jednopłciowych. Przeciwnie – bronił tradycyjnej wizji małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety. Publicyści wskazują, że był w tej sprawie bardziej zachowawczy niż papież Franciszek. W praktyce oznacza to zapewne brak poparcia dla błogosławienia par jednopłciowych oraz dystans wobec prób liberalizacji języka Kościoła.
Jako prefekt Dykasterii ds. Biskupów reprezentował linię dokumentu z 2021 roku, w którym Kongregacja Nauki Wiary zakazała takich błogosławieństw. Nowy prefekt tejże dykasterii, kard. Fernández, przeforsował dwa lata później deklarację Fiducia supplicans, dopuszczającą taką możliwość w ograniczonym zakresie – ale to już inna historia. Nieprzychylne komentarze mediów progresywnych, zarzucające Prevostowi „postawę anty-LGBT” (por. Finestre sull’Arte), sugerują, że Leon XIV będzie bliższy tradycyjnemu nauczaniu i bardziej ostrożny w gestach niż był Franciszek.
Styl papieża: słuchający, skromny, wyważony
Już pierwsze słowa pontyfikatu Leona XIV ukazały jego główne rysy. Cieszy fakt, że rozpoczął od odniesienia do Chrystusa i Jego słów. Jednocześnie podkreślił znaczenie dialogu i jedności: prosił wiernych, by pomagali „budować mosty poprzez dialog i spotkanie, abyśmy byli jednym ludem, żyjącym w pokoju”. Ta metafora mostów jest wyraźnym nawiązaniem do ducha Franciszka.
Prevost ma bogate doświadczenie międzykulturowe – jest Amerykaninem z pochodzenia, ale głęboko zakorzenionym w Ameryce Łacińskiej (posiada obywatelstwo peruwiańskie – zauważa El País). Postrzegany jest jako człowiek zdolny rozumieć różne wrażliwości kościelne – łącznik między Północą a Południem.
Styl jego bycia opisywany jest jako skromny, cichy i wyważony. To nie medialny showman, lecz słuchający, uprzejmy rozmówca. Koledzy podkreślają jego zdolność uważnego słuchania i syntetycznego myślenia (National Catholic Register). Sam Prevost stwierdził, że „biskup przede wszystkim musi głosić Jezusa Chrystusa”, a nie być „małym księciem”. Krytykuje więc klerykalizm – co współgra z linią Franciszka.
Prevost uważa, że pokora jest fundamentem posługi. Aktywnie uczestniczył w procesie synodalnym, akcentując, że Kościół powinien być „synodalny, umiejący słuchać każdego”, bo tylko wtedy wzrasta braterstwo i pełnia Kościoła.
Styl duszpasterski Leona XIV będzie zapewne nacechowany bliskością ludzi, służebnym przywództwem i poszukiwaniem konsensusu. Jego profil intelektualny – doktorat z prawa kanonicznego, doświadczenie zarządzania – pozwala mu też zachować dyscyplinę i porządek, być może kończąc pewien chaos poprzedniego pontyfikatu.
Można przewidywać, że Leon XIV będzie unikał ostrych wypowiedzi i polaryzacji, starając się łagodzić napięcia między skrzydłem progresywnym a konserwatywnym – co już pokazał, mediując w sporze Watykan–Kościół niemiecki w 2023 roku. Pozostaje pytanie: za jaką cenę?
Tradycja i otwartość – w jakiej równowadze?
Papież Leon XIV (Robert Prevost) jawi się jako złożona postać, łącząca elementy różnych stylów. W sprawach doktrynalnych i moralnych najbliżej mu do zdecydowanej ortodoksji Jana Pawła II i Benedykta XVI. W metodzie duszpasterzowania – do Franciszka, z jego naciskiem na miłosierdzie, dialog i troskę o ubogich.
Jak ujął to jeden z obserwatorów (conclavoscope.com), Prevost stara się zachować „równowagę między tradycją a otwartością”. Pytanie tylko, czy będzie to równowaga chwiejna – pełna napięć i wewnętrznych sprzeczności – czy może harmonijna, prowadząca do twórczych syntez, o których z taką nadzieją mówił Benedykt XVI.
Na którą stronę będzie się częściej przechylać? Czas pokaże.
Michał Jędryka