Wojownicy Maryi:To nie wstyd pokazać się na ulicy z różańcem w dłoni [ROZMOWA]
Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi, 22 listopada/fot. Wojownicy Maryi Only4Men, Facebook
Walczymy ze swoimi słabościami, nie wojujemy z ludźmi, bo mamy być apostołami miłości i do tego zapraszać – tłumaczy Przemysław Pytliński, lider bydgoskiej wspólnoty Wojowników Maryi. W sobotę (7 grudnia) Wojownicy po raz pierwszy poprowadzą w Bydgoszczy Męski Różaniec Ulicami Miasta.
Inne z kategorii
Co dalej z Medjugorje? Czy tego oczekiwali wierni? [WIDEO]
Szli dla upamiętnienia wielkiego Męczennika [WIDEO]
„Tygodnik Bydgoski”: Do niedawna uważano, że do kościoła chodzą głównie kobiety. Od paru lat w Polsce widać tendencję do organizowania się mężczyzn w różne wspólnoty. Jak to wytłumaczysz?
Przemysław Pytliński: Przede wszystkim myślę, że ten ruch jest bardzo potrzebny, bo dzisiaj mamy kryzys ojcostwa i kryzys rodziny. To, co my robimy, jest wyjściem naprzeciw problemom, które dotykają wiele rodzin, w których nie ma ojca, albo, jeśli jest, to nie ma czasu dla dzieci, dla żony, albo niewłaściwie ich traktuje.
Wojownicy Maryi uczą się pokonywać swoje słabości. Uczymy się na nowo miłości do swoich żon, do dzieci, uczymy się tego, żeby traktować je z szacunkiem i miłością. Taka formacja jest nam potrzebna.
A powstawanie tych wszystkich męskich wspólnot według mnie jest po prostu działaniem Maryi. Ona widzi, co się dzieje i zaprasza nas - mężczyzn, wielokrotnie wyciągając nas z bagna, w którym tkwimy. Wielu z nas jest bardzo poranionych, mamy za sobą różne trudne sytuacje życiowe. A jednak właśnie dzięki miłości Maryi i dzięki temu, że Ona nas nie odrzuca, zawsze podaje nam dłoń, jesteśmy silniejsi. Możemy powstawać i walczyć z tymi naszymi problemami i słabościami, przeciwnościami i przede wszystkim z samymi sobą.
Można zaryzykować twierdzenie, że Maryja zaczęła wychowywać mężczyzn od nowa? Mężczyzn, którzy w Polsce wywodzą się ze świata postkomunistycznego, gdzie wielu ojców „systemowo” nadużywało alkoholu?
Myślę, że można tak powiedzieć. Sam jestem z rodziny dotkniętej problemem alkoholowym. Mój tato pił. Dziś jest poświęcony Matce Bożej, razem z mamą wszyscy razem poświęciliśmy się w niewolę Miłości Maryi. Brak ojcostwa wtedy przejawiał się na przykład piciem, dziś na przykład brakiem czasu dla rodziny z powodu robienia kariery. Współczesny świat na różne sposoby odciąga nas od bycia dobrymi ojcami, dobrymi mężami. Sam mam trójkę dzieci i wiem dobrze, jak to wygląda.
A przecież tak naprawdę ta nasza codzienność jest najważniejsza i zarazem najtrudniejsza. Nie te wielkie rzeczy, robienie czegoś wzniosłego, tylko życie w codzienności.
Czyli Wasze spotkania formacyjne są prawdziwymi re-kolekcjami, „składaniem siebie samego” jako męża, jako ojca od nowa?
Na pewno. Przede wszystkim takie są nasze spotkania wspólnotowe, ogólnopolskie, na które gorąco zapraszam wszystkich mężczyzn. Po każdych takich rekolekcjach ja osobiście wychodzę jakby „połamany”, skruszony i widzę, ile we mnie jest jeszcze do zrobienia, do poprawienia. Ile mam braków, słabości, zaniedbań w stosunku do rodziny, do mojego codziennego życia. Te spotkania dają siłę i budują mnie jako mężczyznę, żeby być lepszym mężem i ojcem.
fot. Wojownicy Maryi Only4Men, Facebook
Mówisz o małżeństwie, ale w Waszej wspólnocie są też mężczyźni, którzy jeszcze nie założyli rodziny.
Tak, są chłopacy, którzy rozeznają swoją drogę, którzy są z różnych środowisk. I dokładnie wszystkim nam potrzebna jest jedność wspólnoty i wzajemne wsparcie. Potrzebujemy poznawać nasze historie. Te relacje dają nam siłę, żeby radzić sobie z problemami, które nas dotykają i będą dotykać. Wszystko jednak zdąża w kierunku Matki Bożej i przez Maryję do Jezusa.
Kontrowersje wzbudza to, że Waszym atrybutem są miecze. Do czego służą?
Miecz służy nam do pasowania i jest symbolem walki. Samo pasowanie na wojownika Maryi jest przepiękną uroczystością, której towarzyszą duże emocje. Myślę że wszyscy faceci mocno przeżywają to wydarzenie, mimo że są już dorośli, to nieraz łza się poleje.
My jesteśmy wojownikami w swoim życiu, nie wojujemy z ludźmi, bo mamy być apostołami miłości i do tego zapraszać. Dawanie świadectwa swoim życiem jest najtrudniejsze, właśnie nie tyle słowem, co swoją postawą, tam, gdzie jesteśmy na co dzień, w domu, w pracy itd.
Tak to wygląda - po prostu bierzemy różaniec i się modlimy. Dzięki modlitwie, dzięki Matce Bożej, staramy się pokonywać własne słabości i kiedy podchodzimy do tego z wiarą, to się naprawdę udaje. Idziemy do przodu z Maryją na chwałę Jezusowi.
Co z mężczyznami, którzy są na przykład po rozwodzie, obecnie bardzo samotni? Czy oni mogą być wojownikami Maryi?
Jak najbardziej. Te nasze spotkania są dla każdego, właśnie żeby o tym rozmawiać, wspierać się, modlić. Jest dużo chłopaków, którym życie naprawdę się powaliło. Czy to z ich winy, czy nie, bo sytuacje są różne, ale ta wspólnota daje siłę, żeby nie iść w alkohol, narkotyki, jakieś inne uzależnienia, tylko być we wspólnocie, razem się modlić. Oddać to Maryi i z Nią pokonywać swoje trudności. To nie jest łatwe, czasami trwa to wiele lat, ale na pewno jest łatwiej z Maryją niż samemu, bo będąc samemu często kończy się to źle.
A tak zawsze może się ktoś wypłakać na ramieniu brata, jest się komu zwierzyć. Wspólnota jest właśnie po to, żeby się wzajemnie wspierać.
Jak reagują na tę działalność żony wojowników?
Różnie. Są kobiety, które same popychają swoich mężów do wspólnoty, ale niektóre nie są do końca przekonane. Czas na spotkania niektórych wojowników jest bardzo ograniczony. Jeśli w rodzinie na przykład są małe dzieci, to wiadomo, że jest trudniej.
Przede wszystkim u Wojownika Maryi na pierwszym miejscu jest rodzina, jeśli oczywiście żyje w takim stanie, jest mężem, ojcem. Nie możemy przekładać wspólnoty nad rodzinę. Zorganizowanie sobie czasu na spotkanie wyjazdowe jest niekiedy bardzo trudne, ale jakoś dajemy radę.
fot. Wojownicy Maryi Bydgoszcz
Jak wyglądają Wasze spotkania w Bydgoszczy?
Spotkania są raz w miesiącu, każdego trzynastego, w Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Wyżynach.
Zaczynamy zawsze o godzinie 17.00. Jest Msza święta, potem różaniec i spotkanie, podczas którego mamy dla siebie czas na rozmowy o różnych sprawach. Czasami jest jakiś temat polecony, który mamy omówić, zadany przez ks. Dominika Chmielewskiego, głównego prowadzącego Wojowników Maryi w Polsce. Natomiast tutaj nad nami czuwa ks. Józef Orchowski, proboszcz parafii.
Msza święta i różaniec są formą wynagradzania Panu Jezusowi i Maryi za bezmiar obelg rzucanych na Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie i na Jego Najświętszą Matkę. O to wynagrodzenie 13 dnia miesiąca Maryja prosiła podczas objawień w Fontanelle-Montichiari.
W Bydgoszczy obecnie poświęconych Maryi [pasowanych członków wspólnoty, a nie kandydatów – przyp. red.] mężczyzn jest pięciu, ale na spotkania przychodzi zwykle około dwudziestu osób.
Męski Różaniec Ulicami Miast w różnych miejscowościach ma już tradycję. W Bydgoszczy 7 grudnia odbędzie się po raz pierwszy.
W Warszawie uczestniczy w nim bodajże 400 osób, mnóstwo mężczyzn przychodzi też na różaniec w Łodzi... My w Bydgoszczy podeszliśmy do tego ze spokojem. Mamy nadzieję, że to odpowiedni czas, żeby taki różaniec na ulicach zacząć, że Maryja nas w tym poprowadzi. Jest to też pierwsza sobota miesiąca, [czas przeznaczony na] wynagradzanie Niepokalanemu Sercu Maryi, a także wigilia Święta Niepokalanego Poczęcia Maryi. Osobiście [wybór tego dnia] postrzegam jako działanie Matki Bożej.
Nie staramy się nic robić na siłę, to wyszło jakby „samo”, a my dojrzewaliśmy do tego wydarzenia. Mam nadzieję, że dojrzeliśmy i zdamy egzamin - że będziemy godnie reprezentowali Matkę Bożą i Jezusa Chrystusa w tym różańcu.
W komentarzach na Facebooku podnoszą się głosy, że „modlić się trzeba w kościele, nie na ulicach”. Dlaczego z różańcem wychodzicie właśnie na ulice?
To dla Maryi. Chcemy pokazać, że się Jej nie wstydzimy, że Ją kochamy. Być może różaniec poruszy też jakieś męskie serca, że to nie jest wstyd, pokazać się na ulicy z różańcem w dłoni, iść razem z braćmi, modlić się. Myślę, że to potrzebna akcja – że nie tylko inne rzeczy wylewają się na ulice, ale też potrzebna jest taka wspólna i taka wspólnotowa modlitwa. Nikomu nie będziemy szkodzili, będziemy szli sobie grupką i modlili się, dla Maryi, wynagradzając jej za grzechy. Mamy nadzieję, że może niektórzy zapragną przyłączyć się do naszej grupy, może – wrócić na łono Kościoła. Bo dzisiaj z tym jest różnie.
Internauci wylewają na Was sporo hejtu. Jak na to reagujecie?
Rozesłaliśmy informację do braci, że jest taki hejt, z prośbą o modlitwę za tych ludzi – i to tyle. Trzeba patrzeć z miłością, nie odczuwamy wrogości do nich. Dla każdego jest odpowiedni czas na nawrócenie, nikt z nas nie jest doskonały. Ja kiedyś byłem zupełnie gdzie indziej, stałem plecami do Kościoła, być może też bym hejtował... Nie ma co się tym odwzajemniać, trzeba miłością, modlitwą oddać to Maryi, ewentualnie przepraszać Ją za to, że tak się dzieje.
Przemysław Pytliński z żoną Katarzyną/Facebook
Jak przebiega formacja wojownika Maryi?
Odbywają się spotkania ogólnopolskie, na które przyjeżdża około 1500, a obecnie nawet ponad dwa tysiące mężczyzn z całej Polski, a także z zagranicy. Spotkania te odbywają się zazwyczaj co miesiąc lub co dwa. Najpierw były organizowane w Lądzie, ale niestety tam już jest za mało miejsca, więc musimy spotykać się na jakichś halach czy w jakiś dużych kościołach. I to jest taki dzień rekolekcji, piękny czas spotkania. O miejscach takich spotkań informujemy na naszych stronach facebookowych.
W tej chwili opracowywany jest Kodeks Wojownika Maryi, żeby była jasność, czym się zajmujemy. My nie biegamy z mieczami, tylko się modlimy. A walkę toczymy z samymi sobą, m. in. modląc się na różańcu.
Zachęcacie też do oddania się Maryi w „niewolę”. Co to znaczy?
Można też powiedzieć o tym inaczej – poświęcenie. To jest oddanie się Maryi w niewolę miłości, oddanie się Jezusowi przez Maryję. Chodzi o bezgraniczne zaufanie. Najłatwiej przedstawić to obrazowo: małe dziecko na rękach matki nie wie nic o swoim życiu, nie może decydować, jest takim niewolnikiem miłości matki, bo samo z siebie nic nie może zrobić. Jest uzależnione w stu procentach od niej. Tutaj chodzi o to samo – ja chcę być uzależniony, dobrowolnie, czyli z miłości, od Maryi, chcę oddać swoje życie Jej, żeby Ona nim kierowała, a nie ja. Ja chcę usiąść z tyłu w samochodzie, a oddać kierownicę mojego samochodu-życia Matce Bożej. I się nie wtrącać. A to jest trudne.
Mężczyzna lubi rozumieć, a kiedy „odda się kierownicę”, podczas gdy z natury raczej lubi być szefem...
Dlatego Wojownicy Maryi uczą się pokory – z pokorą przyjmować różne rzeczy, słuchać tego, co mówią żony, dzieci, i naprawiać te wszystkie relacje, żeby były takie, jak powinny być, tak jak były na pewno u św. Józefa i Matki Bożej. Takie rodziny chcemy stworzyć.
Jak to „oddanie się w niewolę” przebiega?
To są 33-dniowe rekolekcje , które każdy może odprawić sam w domu, ale także u nas, w sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej. U nas te rekolekcje i poświęcenia odbywają się dwa razy w roku – 8 grudnia,więc odpowiednio wcześniej te 33 dni trzeba rozpocząć, i na 26 maja, na Dzień Matki. Teraz będziemy mieli grono ponad 20 osób, poświęconych 8 grudnia.
Przez te 33 dni w domu lub w kościele robi się rozważania [według „Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” św. Ludwika de Montforta – przyp. red.] trwające ok. pół godziny – do godziny dziennie, jeśli ktoś chce rozważać dłużej. Są przygotowane do tego materiały, jest już nawet aplikacja, „Jedno serce”. Warto skorzystać. Na zakończenie jest uroczyste poświęcenie. My preferujemy, żeby zrobić to uroczyście w kościele – odmówić akt, z zapaloną świecą i w ten sposób zostać niewolnikiem Maryi. Wtedy dopiero zaczyna się prawdziwe życie z Maryją, to jest początek drogi.
Rozmawiały Katarzyna Chrzan, Marta Kocoń
Męski Różaniec ulicami Bydgoszczy rozpocznie się w sobotę (7 grudnia) o godz. 12.00, nabożeństwem pierwszych sobót w sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej przy ul. Ogrody 28 (Msza św., jedna część różańca).
Różańcowy pochód wyruszy o 13.45 spod kościoła do parafii św. Jadwigi, stamtąd o 14.30 do parafii MB Nieustającej Pomocy, o 15.15 na Stary Rynek, gdzie odmówiona zostanie ostatnia część różańca. Wydarzenie kończy się o 16.30 koronką do Bożego Miłosierdzia w katedrze.
Z różańcem połączona jest też zbiórka odzieży dla osób bezdomnych, którymi opiekują się bydgoskie albertynki. Rzeczy można przynosić przed nabożeństwem i bezpośrednio przed różańcem do samochodu Wojowników Maryi.
Wojownicy Maryi to męska wspólnota założona przez ks. Dominika Chmielewskiego, salezjanina, dlatego umocowana jest w charyzmacie świętego Jana Bosko, nauczyciela w wychowaniu chłopców i mężczyzn. Jak tłumaczą Wojownicy, „walczą poprzez modlitwę, ascezę i pokutę o pierwsze miejsce dla Boga w swoim życiu i całkowite poświęcenie się w miłości do swoich rodzin, żon i dzieci. Na każdym ogólnopolskim spotkaniu naszej wspólnoty obecni są księża biskupi, którzy bardzo nas wspierają, błogosławią i dopingują do zdobywania kolejnych męskich serc dla Matki Bożej” - piszą.