Styl życia 19 mar 2020 | Redaktor
Zdalna szkoła w praktyce. Rozmowa z nauczycielem jednej z bydgoskich szkół

fot. MR

Szkoła online jest dziś koniecznością. O pierwszych doświadczeniach takiego sposobu nauczania rozmawiamy z jedną z bydgoskich nauczycielek i wychowawczyń. Pierwsze trudności już dają o sobie znać, wszyscy uczymy się, jak sobie radzić. Są też kreatywne pomysły. Gdy każdy chce dobrze, to nie może się nie udać.

Katarzyna Chrzan: Jest Pani nauczycielem z długoletnim stażem. Ma Pani doświadczenie i za sobą nie jedną reformę szkolnictwa. Czy konieczna aktualna zmiana z tradycyjnej szkoły na zdalną przyniosła społeczności szkolnej wiele trudności, zwłaszcza że nastąpiła nagle?

Pani Ewelina – nauczycielka jednej z bydgoskich podstawówek: Nauczanie zdalne, online jest trudne. Wymaga od nauczycieli pracy  przysłowiowe dwadzieścia godzin na dobę. Jedna z koleżanek ostatnio dopiero po godzinie drugiej  w nocy, przesyłała na jeden z komunikatorów klasowych rozwiązania zadań, żeby następnego dnia dzieci rano mogły sprawdzić poprawność wykonanych zadań. Tak naprawdę nauczyciele i dzieci uczą się tego kontaktu i sposobu radzenia sobie w rozsądny sposób, zdyscyplinowany. To nie jest łatwe. Wykorzystujemy komunikatory społecznościowe WatsApp, Masesenger, korzystamy z You Tube, z różnych filmów edukacyjnych  w sieci, kanałów telewizyjnych tematycznych dostępnych na You Tube itd.

Każdy nauczyciel radzi sobie, jak może. Nie jest łatwo: poszukać, znaleźć, sprawdzić, czy treści w filmie są odpowiednie dla dzieci na dany wiek, etc. Do tego opracować zadania, ćwiczenia, ustalić termin i sposób sprawdzenia. Potem wysłać to wszystko dzieciom. Niekiedy to jest jak nagłe organizowanie materiału od podstaw, na dany wiek i w danej tematyce, którą wg programu przerabia się z dziećmi.

Jak w praktyce wygląda kontakt pomiędzy Wami? Czy są z tym problemy, zwłaszcza że sytuacja wymusiła nagły, praktycznie można powiedzieć eksperymentalny skok w system e-szkoły?

Przekaz internetowy niekiedy wcale nie jest także prosty. E-dzienniki blokują się, jak to się potocznie mówi „zamulają”. Rodzice zgłaszają, że nie mogą czasem wejść na e-dziennik, bo na przykład nie otwiera im się albo dostają komunikat, że nie zostali rozpoznani jako rodzic etc.

Ale nauczyciele robią, co mogą, starają się, są kreatywni w organizowaniu tego e-kontaktu. Ogólnie jest OK, zdecydowanie wszyscy mamy więcej pracy. Gdyby nie prywatne telefony i komputery nauczycieli i ich działania z domu to byłoby krucho. W szkole są  komputery w salach, ale generalnie jeden komputer zazwyczaj przypada na salę. Jedynie w sali komputerowej, ale tam przecież nie usiądzie blisko siebie np. 20 osób, bo to jest teraz niewskazane. Dyrektorzy też próbują temu sprostać, tym bardziej, że Kuratorium Oświaty sprawdza już od pierwszego dnia, jak działa e-szkoła i każe dyrektorom pisać sprawozdania.

U nas obecnie jest tak, że do jednej sali przypisanych jest co najmniej dwóch nauczycieli i mają do dyspozycji po komputerze.

A jak to jest jeśli chodzi o uczniów i rodziców?

Warunki, jakie mają uczniowie i ich rodzice - tu są poważne problemy. Wiadomo, że w domu nie każde dziecko ma swój sprzęt. Często jest tak, że jeden komputer jest na rodzinę, a jeżeli rodzic też pracuje zdalnie, to jak pogodzić pracę rodzica, z nauką dziecka? A jeśli w rodzinie jest na przykład trójka dzieci uczących się? To jest naprawdę problem.

Rodzice też denerwują się z tego powodu, że nie zawsze potrafią pomóc w jakichś zadaniach i mają do tego prawo, nie są przecież specjalistami w każdej dziedzinie. A jakże często jest tak, że wracają późno do domu z pracy i są naprawdę zmęczeni.

Co zatem na chwilę obecna konkretnie państwo wymyślają, żeby zaradzić tej sytuacji?

Są różne propozycje w sieci, np. blogi nauczycieli, ich własna, autorska praca na przykład działający w sieci portal Superbelfrzy.pl.

Ruszyła też Kujawsko-Pomorska e-szkoła, gdzie przez Internet uczniowie mogą zadawać pytania nauczycielom. Oczywiście trzeba, pamiętać że uczniowie mogą się tego wstydzić. (O e-szkole pisaliśmy tutaj)

Właściwie uczniowie, zwłaszcza nastolatkowie,  uczą się teraz odpowiedzialności za siebie, jest to droga przez mękę. Oni nie wiedzą, jak to się robi całkowicie samodzielnie, w sytuacji zdalnej szkoły, jak poradzić sobie teraz z przygotowaniem do lekcji. Tu mogę powiedzieć o własnym doświadczeniu, jak działa. Zapewniam, że działa. Mamy w tym wspólny, w miarę cierpliwie osiągany sukces.

Jako wychowawca mam moich uczniów na oku, budzę rano, wzywam do szkoły telefonowej itd. Oni mają teraz pod wieloma względami trudno, zawsze był nauczyciel, mogli dopytać wprost, patrząc w oczy , a teraz na komunikatorach, czasem rozmawia się z siedmioma uczniami jednocześnie.

Jakie jeszcze zauważa Pani trudności w realizacji materiału szkolnego w zdalnej szkole?

Uczniowie naprawdę boją się tego, jak poradzą sobie w przyszłości z nowym materiałem. Część nauczycieli na razie tylko daje zadania, wiem od rodziców i z własnej obserwacji, że niektórzy z tym przesadzają. Osobiście musiałam interweniować i udało się. Rola wychowawcy ma obecnie nieco inne, szersze zadania. To jest bardzo poważne.

Problemem też jest to, jak sprawdzać zadane prace. Część przesyła zdjęcia wykonanych działań, prac, młodsze dzieci dają rodzicom wykonane zadanie i ci przesyłają nauczycielowi fotkę.

Wiem, że niektórzy nauczyciele na komunikatorach kontaktują się indywidualnie z uczniem, który nie rozumie czegoś i dopytuje. To jest trudne, bo na przykład gdy jest 20-osobowa klasa, w której pięcioro uczniów czegoś nie rozumie, to nauczyciel każdemu osobno tłumaczy to samo. Na forum nie wolno, zachowuje indywidualne podejście do ucznia.

W klasie w normalnej sytuacji pytamy się: „Rozumiecie?” i jak nie, to się powtarza według potrzeby.  Są też dodatkowe lekcje, przerwy, podczas których można podejść i poprosić o wytłumaczenie. Ogólnie zauważam, że moje koleżanki i koledzy  dają radę, jeśli  chcą. Jak zawsze w każdym zawodzie wszystko zależy od człowieka i jego nastawienia. Tu też jest ważne wsparcie rodziców i to dla nich w tym momencie też trwa sprawdzian z odpowiedzialnego rodzicielstwa, jak dla nas z odpowiedzialnego nauczania dzieci i młodzieży.

Czy starszym dzieciom pomaga się organizować także Facebook?

My całą klasą podjęliśmy decyzje o założeniu naszej klasowej grupy facebookowej. My – czyli uczniowie wraz z rodzicami, i ja, wychowawczyni klasy. Ustaliliśmy, kto dowodzi, kto pilnuje, zarządza etc. Oczywiście administratorem jest uczeń i ja – wychowawca. Była na to zgoda rodziców, którzy też mają dostęp do facebookowej grupy. Młodzież wyraża się grzecznie w naszej grupie, rozmawiamy na odpowiednim poziomie, z wzajemnym szacunkiem. Jest to właściwie także okazja do uczenia się umiejętności rozmowy publicznej, grzecznej i życzliwej. Czyli wzajemnie wspierającej się i pożytecznej.

 

Rozmawiała Katarzyna Chrzan

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor