Wydarzenia Dzisiaj 00:03 | R.Wyrostkiewicz
Zdegradowali prokurator, która postawiła zarzut przedsiębiorcy i zawiesiła śledztwo na pięć lat

Fot. Pixabay.com

Prokurator, która postawiła zarzut podlaskiemu przedsiębiorcy Witoldowi Karczewskiemu, została zdegradowana. Odebrano jej też prowadzenie śledztwa – dowiedział się „Tygodnik Bydgoski”. Decyzja była związana z „potrzebą zdynamizowania czynności śledztwa”. Jak się okazuje, śledztwo zostało wszczęte 9 lat temu i przez większość czasu było zawieszone. Wiadomo też, kto doniósł na przedsiębiorcę. Zrobiła to fundacja Lex Nostra. Kilka lat temu zrobiło się o niej głośno po tym, jak jej dyrektor przekazał półtora mln złotych pozyskanych z Funduszu Sprawiedliwości kancelarii o tej samej nazwie kierowanej przez jego matkę.

Prokurator, która postawiła zarzut podlaskiemu przedsiębiorcy Witoldowi Karczewskiemu, została zdegradowana. Odebrano jej też prowadzenie śledztwa – dowiedział się „Tygodnik Bydgoski”. Decyzja była związana z „potrzebą zdynamizowania czynności śledztwa”. Jak się okazuje, śledztwo zostało wszczęte 9 lat temu i przez większość czasu było zawieszone. Wiadomo też, kto doniósł na przedsiębiorcę. Zrobiła to fundacja Lex Nostra. Kilka lat temu zrobiło się o niej głośno po tym, jak jej dyrektor przekazał półtora mln złotych pozyskanych z Funduszu Sprawiedliwości kancelarii o tej samej nazwie kierowanej przez jego matkę.

Dotarliśmy do informacji, które rzucają nowe światło na historię Witolda Karczewskiego. To znany przedsiębiorca z Podlasia - prowadzi firmę handlującą sprzętem rolniczym Contractus, jest wiceszefem Krajowej Izby Gospodarczej, honorowym prezesem Izby Przemysłowo-Handlowej w Białymstoku i konsulem honorowym Bułgarii. Uczestniczy w międzynarodowych misjach gospodarczych z udziałem najważniejszych osób w państwie.

TVN 24 kilka tygodni temu wyemitował reportaż „Kucharze Łukaszenki”  poświęcony m.in. Karczewskiemu. W zapowiedzi materiału dziennikarz zatrzymuje w drzwiach przedsiębiorcę i nerwowo dopytuje, czy białoruski dyktator lubi steki wysmażone czy krwiste. „A skąd ja wiem?” – odpowiada zdezorientowany mężczyzna. Materiał TVN 24 wyemitowano 9 stycznia. Autorzy twierdzą, że Witold Karczewski jest podejrzany o zamiar skorumpowania kenijskiego ministra, ma niejasne powiązania z ludźmi białoruskiego reżimu i jest cichym współwłaścicielem mińskiej restauracji, w której miałby się stołować Aleksander Łukaszenka. W reportażu pojawiły się również spekulacje dotyczące szpiegostwa.

Ten ostatni wątek – jak niedawno poinformowała Wirtualna Polska, powołując się na informacje z Prokuratury Krajowej – skończył się niczym. Śledztwo w sprawie szpiegostwa na rzecz Białorusi umorzono, a sam Karczewski nie był nawet przesłuchany jako świadek w tym postępowaniu.

Błyskawiczny awans z Zabrowa

A jak wynika z informacji „Tygodnika Bydgoskiego”, także samo śledztwo dotyczące kontraktu kenijskiego budzi zastrzeżenia dzisiejszych władz prokuratury. Karczewski w 2019 r. usłyszał w ramach tego postępowania zarzut oferowania 25 mln zł łapówki byłemu kenijskiemu ministrowi rolnictwa. Przedsiębiorca w wydanym oświadczeniu odrzuca to podejrzenie. Podkreśla przy tym, że sam kontrakt nigdy nie wszedł w życie a zarzut jest niedorzeczny, bo afrykański polityk nie był już w tym czasie ministrem i nie miał wpływu na rządowe rozstrzygnięcia.

Prokuratura Regionalna w odpowiedzi na nasze pytania informuje, że prokurator Urszula Kossakowska, która stawiała przedsiębiorcy zarzut, miesiąc temu została zdegradowana. Odebrano jej też prowadzenie śledztwa. „Od dnia 29 stycznia 2025 r. Pani prokurator Urszula Kossakowska delegowana jest do pełnienia obowiązków służbowych w Prokuraturze Okręgowej w Białymstoku. Delegacja podyktowana jest względami natury organizacyjno-kadrowej. Zmiana prokuratora nadzorującego śledztwo nastąpiła w dniu 7 stycznia 2025r. Postępowanie nadzoruje aktualnie prokurator o dużym doświadczeniu zawodowym, a podjęta decyzja o powierzeniu mu nadzoru nad sprawą wynikała z potrzeby zdynamizowania czynności śledztwa” – czytamy w odpowiedziach rzecznika prasowego Prokuratury Regionalnej w Białymstoku Zbigniewa Szpiczkę.

Śledztwo wymagało „zdynamizowania”, bo prokurator Kossakowska wkrótce po postawieniu zarzutu Karczewskiemu zawiesiła je na… ponad pięć lat. Podjęto je dopiero w listopadzie 2024 roku. Jaki był powód tak długiego zawieszenie, nie wiadomo. Pewne jest za to, że sama pani prokurator nie miała doświadczenia w prowadzeniu tak poważnych postępowań dotyczących kontraktów międzynarodowych. Kossakowska do 2016 roku pracowała w Prokuraturze Rejonowej w Zambrowie: 20 czerwca została delegowana aż dwa poziomy wyżej do Prokuratury Regionalnej w Białymstoku (decyzją ówczesnej szefowej tej jednostki Elżbiety Pieniążek nazywanej przez media „wierną żołnierką Ziobry”) a już dwa miesiące później wszczęła śledztwo w sprawie kontraktu kenijskiego.

Fundacja z przeszłością i dyrektor po odsiadce

Interesujące jest również to, kto złożył zawiadomienie w tej sprawie. Jak poinformowała nas prokuratura, była to fundacja Lex Nostra. Zrobiło się o niej głośno za sprawą raportu NIK dotyczącego Funduszu Sprawiedliwości. Z akt kontroli wynika że dyrektor fundacji Maciej Lisowski przekazał 1,5 miliona złotych pozyskane z dotacji z Funduszu Sprawiedliwości Kancelarii Lex Nostra, czyli spółce kierowanej przez jego matkę Janinę Lisowską. Sprawę ujawnił wówczas portal tvn24.pl. Sam Lisowski to bardzo ciekawa postać. Aplikując o pieniądze z Funduszu, powoływał się m.in. na to, że jest asystentem społecznym nieżyjącego już Konrela Morawieckiego, byłego posła i ojca ekspremiera. W 2019 r. tygodnik „Angora” pisał z kolei, że Lisowski w latach 90. był aż trzynastokrotnie skazywany za oszustwa i wyłudzenia. Miał też „spędzić trzy lata w różnych zakładach karnych”. Poprosiliśmy Lisowskiego o stanowisko w sprawie tych doniesień, poprosiliśmy też o informację, ile z tych wyroków w międzyczasie się zatarło. Nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi.

Co ciekawe, tuż przed złożeniem doniesienia Lex Nostra opublikowała na swojej stronie internetowej artykuł opisujący kontakty „Witolda K.” z afrykańskimi politykami. W pierwotnej wersji materiału znajdowała się wzmianka, że źródłem zawartych w nim informacji była giełdowa spółka Feerum, która konkurowała z Contractusem o kontrakty na rynku afrykańskim.

Zapytaliśmy tę firmę, czy była źródłem informacji zawartych w artykule oraz czy wspierała finansowo fundację Lex Nostra lub korzystała z usług kancelarii o tej samej nazwie. Chcieliśmy też wiedzieć, czy przedstawiciele Feerum znają się z Maciejem Lisowskim. „Feerum nie ma wiedzy na temat okoliczności powstania artykułu” – odpowiedziała spółka.  W sprawie „relacji handlowych” i współpracy z „podmiotami trzecimi” zasłoniła się tajemnicą.

Miały być przeprosiny, przesłali pustą kartkę

Witold Karczewski w oświadczeniu wydanym po emisji reportażu TVN24 napisał, że materiał stacji „stanowi ciąg dalszy negatywnej i nieuczciwej kampanii”. Za jej wcześniejsze przejawy uznał działania „konkurencyjnych podmiotów” godzące w dobre imię Contractusa. Spór miał się skończyć w sądzie, który „nakazał zaprzestania zniesławiających działań a także złożenia stosownych oświadczeń”. Chodzi o prawomocny wyrok w procesie przeciwko spółce Feerum. Pisał o nim portal dorzeczy.pl . Miało z niego wynikać, że przedstawiciele Feerum kierowali korespondencję do rządu Kenii, w której twierdzili, że Contractus był w stanie wygrać przetargi i realizować zlecenia wyłącznie dlatego, że jego podwykonawcą była F. Firma nakłaniała też rząd Kenii do rozwiązania umów z Contractusem.

Sprawa faktycznie zakończyła się nakazem przeprosin. Zapytaliśmy Feerum, czy orzeczenie zostało wykonane i czy spółka może udostępnić nam treść pisemnych przeprosin. Firma odpisała nam, że „respektuje wszelkie wyroki sądowe zapadłe w sprawach, w których występuje jako uczestnik postępowania”. Przeprosin nam jednak nie przesłała.

Pełnomocniczka Contractusa twierdzi z kolei, że Feerum zamiast przeprosić firmę Witolda Karczewskiego przesłała jej pocztą… pustą kartkę. „Spółka Feerum nigdy nie wypełniła zobowiązanie Sądu (…). Dopuściła się przy tym bardzo nieuczciwego zachowania a mianowicie pełnomocnik Feerum SA wysłał w jej imieniu do spółki Contractus pismo przewodnie informujące o wypełnieniu zobowiązania SO i przesłaniu w załączniku oświadczenia, a do pisma dołączył tylko pełnomocnictwo, wydruk KRS i pustą kartkę w formacie A4. Kancelaria reprezentująca wówczas Contractus sp. z o.o. wzywała kilkakrotnie Feerum SA do wypełnienia zobowiązania – niestety bezskutecznie. Zarząd Contractus sp. z o.o. nie chciał kolejnej batalii sądowej, wierzył w przestrzeganie przez Feerum SA wyroku Sądu Okręgowego i zaprzestanie określonych w wyroku działań. Miał wiarę w polskich przedsiębiorców i w ich uczciwość” – czytamy w odpowiedziach przesłanych nam przez radcą prawną reprezentującą Contractusa Karolinę Łupińską-Koc.

RW

R.Wyrostkiewicz Autor

Redaktor
-->