Opinie 24 wrz 2021 | Redaktor LuPa
Zrównoważony transport, czy transport wyprowadzający z równowagi?

Ulica Fordońska, 22 września 2021 r./fot. Anna Kopeć

– W Bydgoszczy postawiliśmy na zrównoważony transport – zapewnia prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski. Tymczasem mieszkańcy miasta narzekają na gigantyczne korki oraz na przepełnione tramwaje i autobusy, które nie jeżdżą zgodnie z rozkładem. – Odblokujcie miasto, wasze decyzje nie służą nikomu – apelują do drogowców coraz bardziej poirytowani bydgoszczanie.

„Świętujemy tydzień zrównoważonego transportu” – artykuł o takim tytule został opublikowany na oficjalnej stronie Urzędu Miasta Bydgoszczy 16 września rano. W treści mogliśmy przeczytać wypowiedzi prezydenta Rafała Bruskiego: „W Bydgoszczy postawiliśmy na zrównoważony transport”, „Wszystkie największe inwestycje wybraliśmy pod kątem wzmocnienia komunikacji publicznej”, (...) „Takich inwestycji przez wiele lat brakowało w mieście. Cieszę się, że w ostatniej dekadzie dynamicznie nadrabiamy te zaległości i dołączyliśmy do miast, które stają się przyjazne dla wszystkich uczestników ruchu”.

Pech chciał, że w dniu publikacji powyższego artykułu ruch w mieście został całkowicie sparaliżowany. Najpierw stanęły tramwaje na ulicy Gdańskiej. W jednej z kamienic znaleziono bowiem granat z czasów II wojny światowej. Ewakuowano mieszkańców kilku kamienic i zamknięto ulicę. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. W godzinach popołudniowego szczytu na „mijance” na ulicy Fordońskiej, którą drogowcy dopiero co zamontowali w związku z budową mostów w ciągu ul. Kazimierza Wielkiego, awarii uległ tramwaj. Kiedy wjeżdżał na tymczasowe torowisko, uszkodzeniu uległ jego pantograf, a nowa sieć poluzowała się i urwała. Ruch tramwajów został zablokowany w obie strony na ok. 2,5 godziny. Pasażerowie zaczęli gromadzić się na przystankach, a następnie przesiadać do zatłoczonych autobusów, które stały w korkach. Niektórym podróż z centrum miasta do Fordonu zajęła nawet trzy godziny! 

Wąskie gardło odstrasza pasażerów

Oczywiście nie można oceniać jakości komunikacji miejskiej i transportu przez pryzmat jednego pechowego zdarzenia czy jednej inwestycji, która powoduje zatory drogowe. Tyle tylko, że na bydgoskich ulicach takich „czarnych punktów” jest coraz więcej. – Jest dramat! Wracając z Fordonu najpierw ograniczenie do 30 km/h na Wiaduktach Warszawskich, później ten brak składu i ładu na ulicy Fordońskiej. Mieszkańcy Wyżyn, Kapuścisk i Glinek są wręcz „zachwyceni”. Jeszcze zamknięta Trasa Uniwersytecka i budowa wiaduktu na Wojska Polskiego. Cud, miód i orzeszki – opisuje to, co dzieje się na bydgoskich drogach Sandra Dudzińska. 

Ruch na ulicy Fordońskiej to aktualnie temat numer jeden w mieście. Budowa mostu tramwajowego i drogowego przy istniejącej przeprawie im. Kazimierza Wielkiego spędza sen z oczu i kierowcom i pasażerom. Nigdy nie wiedzą, ile czasu stracą w korku albo jak długo będą czekać w tramwaju. – Mieszkam na Przylesiu i codziennie jeżdżę do pracy na Bartodzieje. Przed zwężeniem Fordońskiej korzystałem z auta, ale po tym jak stałem w korkach, przesiadłem się na tramwaj. Myślałem, że będzie szybciej, ale się pomyliłem. Aktualnie jeżdżę rowerem i to jest najszybszy środek transportu, pomimo że na mojej trasie brakuje ścieżek rowerowych. Tylko że nie mieszkamy w Hiszpanii i już dziś martwię się, jak będę jeździł zimą – dzieli się swoimi doświadczeniami Adam Smoczyński. – Teraz rozumiem, co czuli mieszkańcy Szwederowa, kiedy dwa lata przebudowywano rondo Kujawskie – dodaje. 

Bydgoszczanie o swoich problemach informują Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej. Na fanapge’u ZDMiKP możemy przeczytać takie komentarze: „Dzisiaj czekałam w tramwaju nr 5 przed mijanką 15 minut. Ilość robotników na budowie jak zwykle powala śmiechem” – pisze pani Beata. „Odradzam podróż tramwajem. Idzie dostać białej gorączki na wahadle. W aucie wygodniej, a to co stracisz w korku, wyrównuje się na wahadle” – dzieli się swoimi spostrzeżeniami pani Magdalena. 

Prezes stowarzyszenia Metropolia Bydgoska i były kandydat na prezydenta miasta, Piotr Cyprys, także podzielił się swoimi uwagami – na fanpage’u prezydenta Rafała Bruskiego. „Wydaje się, że największym wyzwaniem dla tej inwestycji winno być ograniczenie do minimum jej uciążliwości podczas budowy. Trudno nie odnieść wrażenia, że jednak tak nie jest. Częściowe wyłączenie z ruchu odcinka tak newralgicznej dla miasta ulicy na tak długi okres czasu wydaje się porażką przyjętej koncepcji zorganizowania placu budowy. Pytanie, ile tych koncepcji było? Dlaczego nie przygotowano objazdów?” – pytał włodarza miasta, ale odpowiedzi nie otrzymał. 

Drogowcy uspokajają i zapewniają, że ruch na Fordońskiej „stabilizuje się”. – Ruch odbywa się wolniej, ale płynnie i bez zakłóceń. Sytuację monitorujemy na bieżąco, badamy potoki pasażerów i dostosowujemy sygnalizację świetlną do natężeń – przekazuje w komunikacie rzecznik ZDMiKP, Tomasz Okoński. – Nie wykluczamy zmian zarówno w optymalizacji ruchu, jak i funkcjonowaniu komunikacji publicznej, jeżeli pojawią się dodatkowe utrudnienia i sytuacja będzie tego wymagała – dodaje.

Nie ma powodów do świętowania

Tymczasem w ostatni weekend (18 i 19 września) władze Bydgoszczy przygotowały dla mieszkańców atrakcje z okazji Europejskiego Tygodnia Zrównoważonego Transportu. Były konkursy, gry i wystawy promujące transport publiczny. – Zabrakło wycieczki z centrum miasta do Fordonu – komentowali z przekąsem pasażerowie. – Zamiast takich atrakcji wolimy sprawną i często kursującą komunikację – mówili. 

W obliczu paraliżu na wielu bydgoskich ulicach, mieszkańcy byli sceptyczni w stosunku do tej inicjatywy urzędników. – Rozumiem, że to promowanie darmowych minut spędzanych w komunikacji miejskiej tak? Tramwaje, które utknęły na Fordońskiej, autobusy mające po 20–30 min opóźnienia przez rozkopane miasto to faktycznie kusząca opcja dla tych, co mieliby zamienić auto na komunikację miejską – napisała pod postem UM pani Marta. 

Pasażerowie komunikacji miejskiej zwracają uwagę, że problemem są nie tylko przebudowy dróg i związane z nimi korki. To także zbyt mała liczba kursów, cięcia w rozkładach jazdy oraz przepełnione autobusy i tramwaje. Do tego dochodzą źle dopasowane rozkłady jazdy, które uniemożliwiają płynne przesiadki. – „A może tak zwiększyć ilość pojazdów komunikacji lub chociaż podstawić dłuższe pojazdy, bo ścisk na fordońskich trasach. Nie ma jak wsiąść w godzinach szczytu” – alarmuje ZDMiKP pan Mariusz. Bezskutecznie. – Prezydent chwali się budową trasy do Fordonu. Jasne, to potrzebna inwestycja. W mojej opinii szkoda jednak było wydawać setki tysięcy złotych na torowisko, po którym jeździ tak mało tramwajów. Wieczorami, albo w weekendy na tramwaj trzeba czekać kilkanaście bądź nawet dwadzieścia minut. Nie ma co się dziwić, że ludzie wybierają własny samochód, ubera czy taksówkę – mówi „Tygodnikowi” Mateusz Kuraś. 

Kierowcy mają z kolei dosyć kolejnych remontów, zamkniętych ulic oraz zepsutych mostów i wiaduktów. – Inwestycje są potrzebne, ale mam wrażenie, że nad tym wszystkim nie ma należytej kontroli. Brak odpowiednich objazdów, jakiegoś harmonogramu. W ostatnich latach miasto zostało rozkopane w wielu punktach, a mimo to poprawy na drogach nie widzę. Rondo Kujawskie jest bardziej zakorkowane niż przed przebudową, nowy most Uniwersytecki jest zamknięty – mówi Ryszard Czerwiński. 

Drogowcy podkreślają – utrudnienia są tymczasowe, a dzięki inwestycjom jakość transportu w Bydgoszczy ulegnie poprawie. Prezydent Rafał Bruski zapewnia z kolei, że zamknięty od miesięcy most Uniwersytecki będzie przejezdny w styczniu 2022 roku. Jego remont trwa. 

Dzień bez samochodu? Zostaję w aucie

„W środę zostaw samochód w garażu!” – taki apel popłynął z bydgoskiego ratusza w związku z obchodzonym 22 września Europejskim Dniem bez Samochodu. „Właściciele aut w tym dniu mogą podróżować komunikacją miejską za darmo. Namawiamy bydgoszczan, by zostawili samochód w garażu i wybrali inny sposób poruszania się po mieście” – mogliśmy przeczytać zachętę na oficjalnej stronie Urzędu Miasta Bydgoszczy. Akcję promował także oficjalny fanpage ZDMiKP. „Wymagany jest ważny dowód rejestracyjny pojazdu oraz dokument tożsamości osoby uprawnionej (ulga nie dotyczy pojazdów w leasingu)” – przypominali drogowcy.

Bydgoszczanie sceptycznie podeszli do tej akcji. „Miłego świętowania, ja zostaję w aucie” – napisał pan Michał. Pan Przemysław zwrócił natomiast uwagę na wielki minus akcji przygotowanej przez bydgoski magistrat: „Pytanie jak co roku: A co z pasażerami, których kierowca codziennie odwozi do przedszkola, szkoły, pracy? Tak trudno rozszerzyć katalog uprawnionych o osoby wskazane przez posiadacza dowodu rejestracyjnego do maksymalnej ilości osób, na którą jest zarejestrowany pojazd?” – pytał. W odpowiedzi dowiedział się, że tak uchwaliła Rada Miasta. 

O wiele atrakcyjniejszą ofertę na ten dzień przygotowali włodarze innych miast. Choćby partyjny kolega prezydenta Bydgoszczy, Rafał Trzaskowski. – Od 2016 roku w Europejski Dzień Bez Samochodu wszyscy podróżują Warszawskim Transportem Publicznym bezpłatnie – mówi prezydent stolicy. Jak wyglądał 22 września w Warszawie? „Od północy do godz. 23.59 wsiadając do warszawskiego autobusu, tramwaju, metra lub pociągu SKM nie trzeba mieć biletu. Kasowniki oraz opcja zakupu biletów papierowych w pojazdowych automatach biletowych zostaną wyłączone. Zostaną także otwarte bramki metra. Tego dnia bezpłatnie będzie można korzystać również z parkingów  »Parkuj i Jedź« . Bez opłat można podróżować także pociągami Kolei Mazowieckich i Warszawskiej Kolei Dojazdowej” – informuje stołeczny ratusz. 

Podobnie akcja przebiegła w Krakowie. Tam także wyłączono kasowniki, nikt nie sprawdzał dowodów rejestracyjnych, a właściciele aut nie musieli płacić np. za bilety dla swoich dzieci. Szkoda, że bydgoski magistrat nie poszedł za przykładem tych samorządów i zdecydował się na taką niezbyt atrakcyjną formę promocji transportu publicznego. Może w ratuszu doszli do wniosku, że nie ma czego promować?

Zdjęcia: Anna Kopeć

 

Redaktor LuPa

Redaktor LuPa Autor

ByWalec