Czy bydgoski radny może mieszkać poza miastem?
Jakub Mendry, radny SLD, od około roku mieszka w Żołędowie. – Przeprowadziłem się tam w trakcie trwania tej kadencji – mówi.
Jakub Mendry: Żołędowo, były radny Rafał Piasecki: Łochowo. Nasi radni powinni mieszkać w Bydgoszczy, a żyją na przedmieściach. Komisarz Wyborczy uważa, że Rada Miasta powinna zweryfikować adresy ich zamieszkania i pozbawić mandatów tych, którzy nie mieszkają na terenie gminy.
Inne z kategorii
Tako „Rzeczemy” i poetycko wieczerzamy [ZAPROSZENIE]
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
Kwestię tego, gdzie mieszkają bydgoscy radni, pod koniec kwietnia poruszył prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski. Dzień po tym, jak radny Rafał Piasecki zrzekł się mandatu, prezydent ogłosił, że miał swój „sposób” na byłego polityka PiS. – Jak wynika ze słów pani Karoliny Piaseckiej, były przesłanki, by podejrzewać, iż radny Piasecki złożył fałszywe oświadczenie na temat miejsca zamieszkania w momencie kandydowania do Rady Miasta – tłumaczył mediom Michał Sztybel, dyrektor Biura Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta. W ratuszu pojawił się pomysł, aby były już radny oddał dietę, jeśli okazałoby się, że pobierał ją bezprawnie.
Prezydent wystosował pismo do Komisarza Wyborczego, aby ten zbadał sprawę. Komisarz umył ręce: „Organem właściwym do stwierdzenia wygaśnięcia mandatu radnego w przypadku utraty prawa wybieralności lub nieposiadania go w dniu wyborów (…) jest rada gminy, w skład której wchodzi radny. Oznacza to, że w razie ujawnienia informacji mogących świadczyć o zaistnieniu którejś z wymienionych wyżej przesłanek, informacje takie należy niezwłocznie przekazać przewodniczącemu właściwej rady w celu przeprowadzenia przez tę radę postępowania wyjaśniającego i dokonania stosownych ustaleń w danej sprawie, a w razie stwierdzenia przez radę zaistnienia przesłanki wygaśnięcia mandatu – podjęcia uchwały o stwierdzeniu wygaśnięcia mandatu radnego” – czytamy w komunikacie Andrzeja Siuchnińskiego, Komisarza Wyborczego w Bydgoszczy i Sędziego Sądu Najwyższego.
W rozmowie z „Tygodnikiem” sędzia Siuchniński podkreśla, że teraz ruch należy tylko do Rady Miasta. – Miejska Komisja Wyborcza weryfikuje dane kandydatów, w tym miejsce ich zamieszkania na podstawie składanego przez nich oświadczenia. Jeśli kandydaci zatajają prawdziwe miejsce zamieszkania, to może nie popełniają przestępstwa, ale jest to co najmniej czyn nieetyczny. Teraz zweryfikować to musi jednak rada miasta – dodaje.
Prezydent nie zamierza odpuszczać. – Nie wiem, jaki podejmiemy kolejny krok w tej sprawie, ale na pewno jej nie zamkniemy. Być może poprosimy jeszcze komisarza o dodatkowe informacje – mówi Marta Stachowiak, rzecznik prasowy prezydenta Bydgoszczy.
Kto mieszka na przedmieściach?
Okazuje się, że nie tylko były radny Rafał Piasecki mieszka na co dzień poza Bydgoszczą. – To praktyka, która ma miejsce w radzie od lat. Poza Bydgoszczą latami mieszkało wielu radnych, zarówno z lewa, jak i z prawa. Znane osoby bydgoskiej polityki. Nikt o tym głośno nie mówił, wszyscy przymykali oko. Nikomu nie było bowiem na rękę, aby to wypłynęło albo trafiło na medialne łamy – mówi „Tygodnikowi” radny z długim stażem.
W domu w Żołędowie od około roku mieszka Jakub Mendry, radny klubu Sojuszy Lewicy Demokratycznej. – Przeprowadziłem się tam w trakcie trwania tej kadencji – przyznaje radny. – W momencie wyborów mieszkałem w swoim okręgu wyborczym. W dalszym ciągu w Bydgoszczy pracuję, tutaj też odprowadzam podatki. Bydgoszcz jest więc moim głównym ośrodkiem życiowym, wciąż tutaj aktywnie działam – tłumaczy radny Mendry. – Przepisy są niejednoznaczne. Wiem, że nie jestem ani pierwszym, ani ostatnim radnym, który wyprowadził się za miasto – dodaje młody polityk lewicy.
Czy w Bydgoszczy wzorem innych miast (np. Olsztyna) powstanie specjalna komisja weryfikacyjna? Jak rozwiązanie tego problemu widzi Przewodniczący Rady Miasta? Cały tekst przeczytasz w papierowym wydaniu Tygodnika Bydgoskiego. (Numer 16/17, wydanie 8 czerwca 2017).