Musimy się zbliżyć i zbudować akademicką wspólnotę [ROZMOWA Z REKTOREM UTP]
Rektor UTP w Bydgoszczy, prof. Tomasz Topoliński/ fot. Anna Kopeć
– O akademickości Bydgoszczy świadczy społeczność wszystkich uczelni. Dlatego jestem przekonany, że bydgoskie uniwersytety powinny istnieć w jakimś związku. O przekształceniu w politechnikę nie myślimy – mówi rektor UTP prof. Tomasz Topoliński w rozmowie z Andrzejem Pawełczakiem.
Inne z kategorii
40 lat Akademii Medycznej i 20 lat Collegium Medicum UMK – ważne jubileusze w Bydgoszczy
Zderzenie trzech aut na DK25 w Buszkowie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
Andrzej Pawełczak: Reforma szkolnictwa wyższego ma wejść w życie od nowego roku akademickiego. Co w tym kontekście Pan uznałby za najistotniejsze z punktu widzenia Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego?
Prof. Tomasz Topoliński: Wszystkie zmiany, które wynikają z zapisów ustawy, są dla nas jednakowo ważne. Jesteśmy cząstką systemu, jedną ze 130 uczelni publicznych w Polsce, których ona dotyczy w takim samym stopniu. Ustawa ta rzeczywiście może wiele zmienić, ale dziś mówimy o pewnym projekcie, który będzie dopiero procedowany przez rząd i parlament. Myślę, że zapisy tej ustawy w stosunku do obecnego projektu ulegną pewnym zmianom. Dwa tygodnie temu odbyło się w Zielonej Górze, zresztą nie po raz pierwszy, spotkanie 27 rektorów tzw. średnich uczelni, to znaczy średnich co do wielkości i co do osiągnięć naukowych. Tę ustawę my, rektorzy, popieramy, ale zdajemy sobie sprawę , że ona bardzo mocno promuje zwłaszcza duże uczelnie. My chcielibyśmy jednak zabezpieczyć pewne obszary tych mniejszych uczelni.
Jakie to są obszary? W jakim kierunku miałyby zmierzać te zmiany w ustawie, jeżeli chodzi właśnie o średnie i małe uczelnie?
Już od ponad roku obowiązuje połączenie finansowania uczelni z jej poziomem naukowym. Z tym, że dotacja tzw. dydaktyczna dopiero od tego roku wpisana jest w algorytm, to znaczy, że w zależności od ocenionego poziomu dostaje się więcej lub mniej pieniędzy. Zmiana związana z ustawą o szkolnictwie wyższym polega na tym, że nie będzie się oceniać – tak jak do tej pory – jednostek, czyli wydziałów uczelni, ale dyscypliny. W dużych uczelniach technicznych kierunki kształcenia, na przykład informatyka czy zarządzanie, bywają prowadzone na różnych wydziałach. Od wejścia w życie ustawy mają być oceniane jako dyscyplina. To w mniejszym stopniu będzie dotyczyło tych średnich uczelni, takich jak Uniwersytet Technologiczno-Przyrodniczy, bo my mamy informatykę czy zarządzanie tylko na jednym wydziale. Problem polega na tym, że te dyscypliny nie są do końca zdefiniowane. Zgodnie z pomysłem ministerstwa mamy się bowiem obracać wokół dyscyplin zbieżnych z tymi, które zostały określone przez OECD. W tej międzynarodowej organizacji jest 41 dyscyplin, my mamy zdefiniowanych w tej chwili ponad 100. W związku z tym niektóre będą musiały zostać połączone. Dodatkowo jest powiedziane, że w każdej z nich będzie oceniane nie mniej niż 12 osób. Obecnie nie ma takich wymogów, na wydziałach zatrudnione są osoby nie tylko z danej dyscypliny, ale także z pobocznych, które wspomagają określoną jednostkę uczelni w realizacji celów, oczekuje się od tych osób jedynie publikacji z tego obszaru. Może się okazać, że w niektórych, określonych przez OECD dyscyplinach nie mamy takiej liczby przedstawicieli. Ten podział określi, w których dyscyplinach w ogóle będziemy mogli mówić o ocenianiu. Dla małych uczelni połączenie tej oceny z uprawnieniami i kształceniem jest bardzo trudnym przedsięwzięciem, dla średnich jest to także problem, dla dużych nie ma to znaczenia. Ustawa co prawda ma wejść w życie od października 2018 roku, ale ta ocena dyscyplin ma obowiązywać dopiero za cztery lata.
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego opublikowało w październiku wyniki parametryzacji uczelni za lata 2013-2016. Dla bydgoskich szkół wyższych nie są one najlepsze. Jeżeli chodzi o UTP, pięć wydziałów otrzymało kategorię B, a dwa – C. Czy to może, zgodnie z zapisami nowej ustawy, sprawić problemy z utrzymaniem statusu uniwersytetu, tym bardziej że nowa parametryzacja będzie przeprowadzona za cztery lata?
Następna parametryzacja, a właściwie ewaluacja, bo takiego terminu używa minister Gowin, ma opierać się przynajmniej częściowo na innych kryteriach niż te, według których była przeprowadzona w tym roku. Gdyby miała opierać się na kryteriach obowiązujących obecnie, to myśląc o utrzymaniu statusu uczelni, byłby to faktycznie alarmujący dzwonek. Po pierwsze, o czym już mówiłem, nie będą oceniane wydziały, tylko jakość naukowa dyscyplin. Poza tym praktycznie z trzech kryteriów dwa będą zbieżne z tymi, które obowiązują dzisiaj. Pierwsza grupa kryteriów to patenty i publikacje – to dość pojemne pojęcia, bo są brane pod uwagę najlepsze publikacje z tzw. „listy filadelfijskiej”, ale też z innych list, również monografie, publikacje w językach zachodnich zamieszczane w uznawanych na świecie bazach danych, patenty, ale także wzory użytkowe, wzory przemysłowe. Druga grupa kryteriów dotyczy projektów i środków zdobywanych przez uczelnie zewnętrznie, a trzecia do końca nieznana, mówiąca o oddziaływaniu uczelni na środowisko, na otoczenie, ma się dopiero pojawić. Jak nas poinformowano, ministerstwo pracuje nad tymi kryteriami i jak tylko będą gotowe, ujrzą światło dzienne i zostaniemy z nimi zapoznani. Wydaje mi się, że właśnie ta trzecia grupa kryteriów, czyli oddziaływanie uczelni na otoczenie, może mieć decydujące znaczenie dla UTP. 55 tysięcy wykształconych inżynierów, zatrudnionych w całym województwie kujawsko-pomorskim, 80 procent kadry zawodowej zakładów w regionie to nasi absolwenci. I nie chodzi tylko o kadrę techniczną, ale także rolniczą. To oddziaływanie na środowisko jest zatem olbrzymie.
Czy kiedykolwiek rozważana była możliwość utworzenia w Bydgoszczy, na bazie UTP, politechniki? Czy Pana zdaniem, byłby sens powoływania tego typu uczelni w naszym mieście?
Historia naszej uczelni jest dość złożona. W 1951 roku powstaliśmy jako Wieczorowa Szkoła Inżynierska, potem byliśmy Wyższą Szkołą Inżynierską. W Bydgoszczy powstała też filia Wyższej Szkoły Rolniczej z Poznania. WSI i filia szkoły rolniczej zostały połączone w dość dziwny twór, jakim była Akademia Techniczno-Rolnicza. Były tylko dwie tego typu uczelnie w kraju – druga w Olsztynie – gdzie połączono kierunki techniczne z rolniczymi, ale w obu przypadkach na wszystkich kierunkach wypuszczani byli absolwenci z tytułem zawodowym inżyniera. Przekształcenie Akademii Techniczno-Rolniczej w Uniwersytet Technologiczno-Przyrodniczy poprzedzone zostało długimi rozmowami i analizami, aż w końcu stało się faktem. Swego czasu była rozważana możliwość utworzenia w Bydgoszczy politechniki i pewnie dziś także byłoby to możliwe. Ale samo przekształcenie w politechnikę nie zmieni wartości uczelni, bo do tej politechniki, gdyby miała powstać, nie da się czegoś „dolać”, można by coś odłączyć, tylko pytanie, czy dla regionu na pewno byłoby to pożądane. Nie toczymy obecnie żadnych rozmów na temat powstania politechniki. Chcemy kształcić młodzież z naszego regionu i to jest głównym celem uniwersytetu.
Od kilku lat mówi się o ściślejszej współpracy czy też związku UTP i UKW. Na czym, Pana zdaniem, ta współpraca powinna polegać? W czym konkretnie się przejawiać?
O akademickości Bydgoszczy świadczy społeczność wszystkich uczelni. Dlatego jestem przekonany, że bydgoskie uczelnie powinny istnieć w jakimś związku. Dotyczy to współpracy między pracownikami, ale także pewnych możliwych obszarów kształcenia, co zresztą zaczynamy realizować, bo pojawia się wspólna specjalność na informatyce. Od dłuższego czasu z Collegium Medicum realizujemy studia na kierunku inżynieria biomedyczna, na który nabory przeprowadzane są co prawda oddzielnie w obu jednostkach, ale kształcenie jest wspólne. Myślę także o możliwości prowadzenia kształcenia interdyscyplinarnego i wspólnych badań. Są obszary rzeczywiście rozłączne, bo trudno szukać powiązania pomiędzy jakimiś kierunkami humanistycznymi na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego a na przykład telekomunikacją na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym. Z pewnością są jednak takie kierunki, które mogą budować tę akademicką wspólnotę i podnosić jakość zarówno kształcenia, jak i samej kadry. Jest to już dziś możliwe, ale aby to zrealizować, musimy zbliżyć się do siebie. Zarówno rektor UKW prof. Jacek Woźny, jak i ja mamy już upoważnienia swoich senatów do tego, aby o takim związku zacząć mówić. Zresztą możliwość tworzenia takich związków przewiduje obecnie obowiązująca ustawa o szkolnictwie wyższym.
Minister Jarosław Gowin podczas inauguracji roku akademickiego na UTP zachęcał bydgoskie uczelnie do stworzenia uczelni federacyjnej, chociaż zaznaczył, że musi to być autonomiczna decyzja UKW i UTP.
W nowej ustawie pojawiły się także nowe zapisy dotyczące powstania związku między uczelniami, ale co ważniejsze dla nas, o czym jeszcze nie zaczęliśmy rozmawiać, jest możliwość utworzenia federacji uczelni. W nowej ustawie ta sprawa została źle przygotowana, bo tam jest zapis nie o federacji uczelni, a o uczelni federacyjnej, a to jest coś innego. Gdyby to bowiem literalnie odczytać z tej ustawy, mówilibyśmy o zupełnie nowym podmiocie. Po rozmowach w ministerstwie uznano, że w przypadku federacji chodzi o to, że dwie uczelnie mogą funkcjonować obok siebie, ale mogą łączyć określone obszary po to, aby dyscypliny miały większą wartość naukową i lepszą jakość kształcenia. Dotyczy to też pracowników uczelni tworzących federację. Pozwoli to wybrać tych najlepszych i mieć wyższą ocenę dla dyscypliny prowadzonej wspólnie przez obie uczelnie. Mówiąc o pewnej ochronie dla średnich uczelni, taka sytuacja może być dla nas sprzyjająca. Ministerstwo musi w ustawie dokonać pewnych autopoprawek, nie wiadomo zatem, jaki ostatecznie kształt przyjmą nowe zapisy. Myślę jednak, że w przyszłości, i to może nie tak odległej, o takiej formie związku pomiędzy bydgoskimi uczelniami powinniśmy pomyśleć. Dziś jesteśmy na takim etapie naszej współpracy, w którym będziemy chcieli zdecydowanie poszerzyć zakres konsultacji, wymiany doświadczeń, tworzenia kierunków międzyuczelnianych czy zespołów interdyscyplinarnych. Takie kroki już są podejmowane jeżeli chodzi o kierunki kształcenia, ale także w zakresie badawczym.
Jakie przełożenie mają realizowane przez uczelnię projekty badawcze na gospodarkę? Jak wygląda współpraca z biznesem?
W coraz większym stopniu przemysł z naszego regionu korzysta z usług uczelni. Do końca września tego roku uczelnia wartościowo zrealizowała więcej umów niż za cały poprzedni rok. Ma to także związek z utworzeniem Centrum Transferu Technologii. Co prawda centrum powstało kilka lat temu, ale obecnie intensyfikujemy jego funkcjonowanie. Spotkania z przedsiębiorcami, przedstawicielami biznesu odbywają się praktycznie w sposób ciągły. Centrum jest miejscem prezentacji tych obszarów badań, które jesteśmy w stanie w sposób bezpośredni realizować dla przemysłu bądź być konsultantami. Myślę, że jesteśmy ma najlepszej drodze, aby tę liczbę zleceń, które trafiają na uczelnię, zwiększyć. To dotyczy także tego, co dzieje się obecnie w zakresie tzw. obszarów badawczych. Nasi pracownicy wspomagają realizację zleceń bezpośrednio od przemysłu w ramach bonu z Urzędu Marszałkowskiego. Chodzi między innymi o rozwój innowacyjności regionu. Chcemy, podobnie jak w poprzednich latach, bardzo mocno w to wejść. Myślę, że powinno to pociągnąć za sobą więcej projektów z przemysłu, czego oczekujemy. Bo dzisiaj to przemysł może aplikować o projekty z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, a ich realizacją zajmują się uczelnie. Powinniśmy także pomyśleć o realizowaniu projektów międzynarodowych, w których udział polskiego przemysłu jest, niestety, bardzo mały, a do pozyskania jest bardzo dużo pieniędzy. Ale to musi jakiś czas potrwać, uczymy się tego wszystkiego. Dzisiaj polski naukowiec jest już oceniany w taki sam sposób jak w Europie Zachodniej i jest to wynik pewnego procesu, który miał miejsce. Wielką wagę przywiązuję do tego, aby chronić pomysły naszych naukowców, także studentów. Przygotowaliśmy pewne systemy, które pozwalają nam śledzić to, co dzieje się z patentem od momentu jego zgłoszenia. W porównaniu z przodującymi krajami europejskimi ciągle mamy zbyt mało zgłoszeń patentowych, uważam, że powinniśmy ich liczbę nie zwiększyć, ale wręcz zwielokrotnić. l
Prof. dr hab. inż. Tomasz Topoliński jest rektorem Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego od 2016 roku. Studia ukończył na bydgoskiej ATR, doktoryzował się i habilitował na Politechnice Gdańskiej. W 2010 roku uzyskał tytuł profesora UTP. Z uczelnią związany jest od ponad 40 lat.