Renia rozbraja bombę w Łęgnowie
Renata Włazik z ojcem na konferencji prasowej w ratuszu/fot. Anna Kopeć
– Mam taki społecznikowski gen, chyba po dziadku. Nie mogę przejść obojętnie obok ludzkiej krzywdy – mówi „Tygodnikowi” Renata Włazik, mieszkanka osiedla Łęgnowo Wieś, która zmobilizowała szeroki krąg ludzi, aby zastopować katastrofę ekologiczną spowodowaną przez byłe zakłady „Zachem”.
Inne z kategorii
Książulo testował bydgoski jarmark. Tak czy siak, Bydgoszcz będzie gwiazdą na YouTube
Budowa Akademii Muzycznej – powstaną nowe ulice [RAPORT]
Renata Włazik jest osobą szalenie energiczną, z miejsca zaraża rozmówców zaangażowaniem. Z Łęgnowem związana jest od dziecka. – W latach 60. ubiegłego wieku moi dziadkowie kupili ziemię rolną i osiedlili się tutaj – opowiada.
Nie chodzi o to,
żeby niepotrzebnie
siać panikę.
Stan na dziś
jest do opanowania
– Po dziadku mam chyba społecznikowski gen. Łatwo angażuję się w pomoc – wyznaje. – Walczył o świetlice i o przystanek autobusowy w Łęgnowie. Dostał nawet odznaczenie, mimo że nie był w partii.
Sama do Łęgnowa sprowadziła się 10 lat temu. O sobie mówi skromnie: – Bezrobotna, matka samotnie wychowująca dziecko.
Zaznacza, że powinna zająć się szukaniem pracy. Z wykształcenia jest gerontologiem. – Kończyłam gerontologię pedagogiczną. Edukacja do i w starości – tłumaczy. – Powinnam się właściwie dokształcać, bo moja specjalizacja nie jest wpisana jako zawód.
Podkreśla, że coraz częściej słychać, jak trudno opiekować się starszymi ludźmi, ale uważa, że zawodu opiekunki się nie szanuje. Do Niemiec nie zamierza wyjeżdżać. – Z różnych powodów, osobistych również – podkreśla.
Nie mam ambicji politycznych
Dziennikarze i mieszkańcy Bydgoszczy mogą znać ją również z działalności politycznej. Startowała w ostatnich wyborach do Sejmu z ramienia Kukiz’15. – O nie, to nie była działalność polityczna – obrusza się. – To był raczej przypadek. Nie mam żadnych ambicji politycznych.
Przyznaje, że jest osobą, która nie boi się wypowiadać, ma swoje zdanie, niezależnie od tego, czy to się komuś podoba, czy nie. – Kiedy Kukiz’15 powstawał, coś im skomentowałam – wspomina. – W moje urodziny zadzwonili z informacją, że jestem zgłoszona jako kandydat na posła. Myślałam, że ktoś mnie wkręca, może jakieś radio. A oni mówili, żebym przyjecha. Byłam akurat w centrum, więc do nich podeszłam. Zastrzegłam od razu panu Pawłowi Skuteckiemu, że chcę być na końcu listy. Nie zrobiłam żadnej kampanii. Moim rodzicom nawet nie powiedziałam, dowiedzieli się od znajomych.
Zaskoczyło ją, że zdobyła blisko 400 głosów (392 – przyp. red.). – Dało mi to do myślenia. Nie robiąc niczego, miałam tyle głosów. Mogę to sobie wpisać w CV. Z panem posłem Pawłem jesteśmy znajomymi na Facebooku, ale nic więcej. Nie włączam się w kampanię.
O tykającej w Łęgnowie bombie ekologicznej też mówi bardzo chętnie. – W sprawie Łęgnowa rozpoczęłam od „kukizów”, ale stwierdzili, że powinna zająć się tym partia rządząca, bo to gruba sprawa. Odesłali mnie do posła Piotra Króla.
Podejrzewa, że oprócz zanieczyszczeń pozachemowskich skażenie może pochodzić również z czasów wojny. O badaniach naukowców z Akademii Górniczo– Hutniczej dowiedziała się z prasy. – Umówiłam się redaktorem Wojciechem Mąką z „Expressu” i skontaktowałam z naukowcami – wspomina. – Jako matka chciałam wiedzieć, czy mogę dawać dzieciakowi warzywa z mojego ogródka, czy mogę mu dać jabłko z drzewa, które zasadził mój dziadek. I wtedy okazało się, że oni tego nie wiedzą. Teraz po badaniach wiem, że mieszkam na fenolu. Te badania odbyły się wyłącznie dzięki mieszkańcom, którzy pozwolili udostępnić swoje studnie. Przełamali swój strach, ale widząc, jak to jest profesjonalnie i całkowicie anonimowo przeprowadzane, zgodzili się.
Na osiedlu Łęgnowo Wieś zameldowanych jest 861 mieszkańców. Mieszka zapewne więcej. Na 180 domów, aż w 53 gospodarstwach zgodzono się na przeprowadzenie badań w studniach.
Renata Włazik pokazuje ulotki z wynikami badań, które jesienią ubiegłego roku wstrząsnęły opinią publiczną w Bydgoszczy i spowodowały lawinę różnych inicjatyw. Rekomendacje dla wykorzystania wód porażają. Zdecydowanie odradza się używania jej jako wody pitnej, dla chowu i hodowli zwierząt, do basenów i kąpielisk. Pod wielkim znakiem zapytania stoi podlewanie warzyw, trawników i wykorzystanie w stawach rybnych.
Woda i petycje
Renata Włazik wspomina: – W latach 60.,70. zaczęły się wycieki. Po jednym z nich przyjechała milicja i wojsko, zakopali studnie, hydrofory pozabierali. Dowozili wodę beczkowozami. Powstał dokument, w którym widnieje, że „Zachem” wybuduje wodociągi i będzie bezpłatnie dostarczać wodę do czasu likwidacji szkody.
W tę sprawę zaangażował się również radny Bogdan Dzakanowski i obiecał złożyć interpelację do prezydenta, żeby przywrócić bezpłatne dostawy wody do osiedla Łęgnowo Wieś. Radny Dzakanowski pomaga również mieszkańcom nagłośnić sprawę tykającej bomby. Wspólnie zredagowali petycję do premiera, pod którą podpisało się 906 osób, i zawieźli ją do Warszawy. – Zabrałam ojca i córkę, myślę, że to ociepliło atmosferę tego spotkania w kancelarii premiera. Wprowadziło pierwiastek rodzinny – dodaje Włazik. Efekt był piorunujący. W tym tygodniu do wojewody kujawsko-pomorskiego przyszło z Warszawy pismo z prośbą „o pilne zajęcie się sprawą i zaangażowanie odpowiednich służb”.
Wcześniej (5 lutego) Sejmik Województwa Kujawsko-Pomorskiego jednogłośnie przyjął apel z wnioskiem o rządowy program likwidacji zagrożeń terenów poprzemysłowych. – Uczestniczyłam w komisji Sejmiku. Ten apel zainicjował radny Roman Jasiakiewicz. Mam nadzieję, że dalej będzie dobrym duchem tej sprawy – podkreśla Włazik.
Grupa do wymiany informacji
Osób zaangażowanych przybywa. Renata Włazik postanowiła ułatwić komunikację i wymianę informacji. Założyła na Facebooku specjalną grupę. – Cieszę się, że ona funkcjonuje. Zaskoczyło mnie, że jest aż tak dobrym narzędziem. Jest bardzo pomocna dla wszystkich, nawet dla tych władnych, bo czerpią stamtąd informacje, a i dziennikarze zaczynają czerpać wiedzę – mówi. – Traktuję ją właśnie jako forum dostarczania wiedzy.
Renata Włazik podkreśla, że celem, do którego dąży, jest oczyszczenie pozachemowskiego terenu. – Od kilku miesięcy angażuję się w tę sprawę całą sobą – wyznaje. – Chcę znaleźć i wypracować wspólnie z mieszkańcami rozwiązanie dobre dla wszystkich. Ale by to zrobić, trzeba usiąść razem do stołu.
Ma żal do prezydenta Bydgoszczy i niektórych parlamentarzystów. – Mieli spotkanie w ratuszu w tym samym momencie, w którym mieliśmy tam konferencję prasową. Wiedzieli, że jesteśmy w budynku. Wypadało nas zaprosić. A wydali komunikat, że rozmawiali o Łęgnowie i „Zachemie”. Znowu sprawy małego osiedla były omawiane bez przedstawicieli tego osiedla.
Stanowczo zaś podkreśla: – Nie chodzi o to, żeby niepotrzebnie siać panikę. Stan na dziś jest do opanowania