Jedni odchodzą, inni są wyrzucani. Platforma Obywatelska tonie, kto sprytniejszy, ten do szalupy [KOMENTARZ]
Borys Budka/fot. EPP Summit (15 October 2020), Flickr, CC BY 2.0
Kolejni działacze Platformy Obywatelskiej odchodzą z szeregów partii. Inni są z niej wyrzucani. Potencjał wypracowany w trakcie wyborów prezydenckich rozmienił się na drobne i wydaje się, że już nikt nie panuje nad sytuacją.
Inne z kategorii
„Chodźcie i spór ze mną wiedźcie” [OPINIA]
Słucha złych doradców i jako polityk, który osiągnął najwyższą funkcję w partii, nie pokazuje talentów przywódczych
– powiedział o Borysie Budce poseł Ireneusz Raś.
Ireneusz Raś wraz z Pawłem Zalewskim zostali w piątek (14 maja) wyrzuceni z partii. Dlatego też można by przyjąć, że jego słowa są jedynie złośliwością poszkodowanego polityka. Ale czy na pewno?
Sukces bez dalszego ciągu
Od momentu porzucenia swych kompanów przez Donalda Tuska politycy PO kroczą jak we mgle. Dawny sekretarz nie udźwignął nowych obowiązków, zaliczając kolejne wizerunkowe wpadki. Nie zdziwiło więc nikogo, że musiało dojść do zmiany. I doszło. Stery w partii, która niegdyś miała być remedium na polskie dolegliwości, w momencie tworzenia dla przeciętnego Kowalskiego jawiąca się jako nowoczesna siła, przejął Borys Budka.
Ten miał tchnąć nową energię, zaczerpnąć z początków i poprowadzić partię do sukcesów wyborczych. Te jednak nie następują, a dobry wynik Rafała Trzaskowskiego w II turze wyborów nie jest zasługą Platformy zmieniającej częściej swe nazwy niż niegdyś PSL koalicjantów. Głosy na Rafała Trzaskowskiego nie były tylko głosami na niego, jako kandydata opozycji na najważniejszy urząd w państwie. W dużej części były głosami sprzeciwu a dla niektórych - wyboru mniejszego zła, gdyż nie popierali żadnego z kandydatów, a jednak udział w wyborach uważali za swój obywatelski obowiązek.
Ruch Trzaskowskiego również nie pociągnął za sobą Polaków. Nie zrobił tego, bo pomimo zapewnień, nigdy nie powstał. Budka tłumaczył potem, że decyzja o powołaniu ruchu była spontaniczną i emocjonalną, a zupełnie niechcianą przez Platformę. I teraz trzeba się z tego tłumaczyć.
To było pod wpływem emocji. Rzuciliśmy hasło i potem trzeba się było tłumaczyć. Taki jest kalendarz wyborczy, że wybory mamy dopiero za trzy lata. Nie da się utrzymać aktywności kampanijnej przez tak długi okres.
Słowa na rękę oponentom
W poprzedniej kadencji sejmu zaśmiewaliśmy się z Ryszarda Petru, który raz po raz popełniał kolejne lapsusy słowne. Borys Budka nie mówi śmiesznostek, za to opowiada rzeczy szokujące dla swoich wyborców - warto przypomnieć, jak w Rzeszowie nawoływał do wygranej, która ma odmienić Wrocław - i całkowicie niezrozumiałe dla oponentów.
Ci ostatni z kolei oczywiście dziękują, że nie muszą się trudzić nad rywalizacją z opozycją. Wystarczy dać mówić politykom Platformy.
Byłem krytykowany za to, że zagłosowałem niezgodnie z dyscypliną partyjną za ratyfikacją umowy, uważałem, że do środków unijnych nie można ustawiać się bokiem. A przewodniczący Budka mówił potem, że to była koncepcja na rząd techniczny. A wczoraj jeden z doradców Sławomir Nitras twierdził, że ani przez sekundę nie wierzył w ten projekt. Czy też powinien trafić pod sąd zarządu krajowego? Też podważył linię przewodniczącego Budki
– tłumaczył się Ireneusz Raś.
Jednych wyrzucają, inni sami odchodzą
Z partii w ostatnim czasie odeszła europosłanka Ruża Thun und Hohenstein, która o swojej decyzji poinformowała na Twitterze. Stwierdziła, że jej drogi z partią rozmijają się, zwłaszcza w kluczowych głosowaniach w Parlamencie Europejskim.
Szeregi PO opuścił również jej szef w Kielcach Arkadiusz Kubiec. Jego oświadczenie wskazuje na ewidentny konflikt w partii.
Linia postępowania oraz standardy funkcjonowania, coraz częściej rozmijały się z wyznawanymi przeze mnie wartościami działalności publicznej
– tłumaczył swoją decyzję Kubiec.
Polityk wyraził jednak wiarę, że na refleksję nie jest za późno, a „wewnętrzna dyskusja i autorytet wielu wartościowych osób, które nadal tworzą Platformę Obywatelską, pozwolą przywrócić w jej działalności należne miejsce ideałom, które przyświecały jej Twórcom”.
Pytaniem na koniec nie jest to „czy”, tylko „kiedy” kolejni politycy ogłoszą swoją rejteradę z tonącego od wielu miesięcy okrętu.