Rowiński: „Zbuntowani rodzice” to nie cała prawda o edukacji zdrowotnej

fot. youtube (klatka)
Tomasz Rowiński w filmie „Rodzice zbuntowali się przeciw edukacji zdrowotnej. Czyżby?” podważa triumfalną narrację części środowisk katolickich i prawicowych o rzekomym masowym sprzeciwie wobec nowego przedmiotu szkolnego. Analizuje dane i wskazuje, że obraz medialny jest uproszczony.
Inne z kategorii
Rowiński o depopulacji: między moralizmem a systemem, który połyka rodziny
Edukacja zdrowotna: NIE. Ale dlaczego?
W Warszawie 86% uczniów szkół ponadpodstawowych i 57% szkół podstawowych zrezygnowało z zajęć edukacji zdrowotnej. W Przemyślu rezygnacja sięgnęła 95% w szkołach średnich, w Rzeszowie ponad 81%, w Olsztynie 77%, w Gdańsku na zajęcia zapisało się jedynie 31% uczniów.
Rowiński wskazuje, że dane te mogą świadczyć o mobilizacji społecznej, ale należy je osadzić w szerszym kontekście. Porównuje je z frekwencją na wychowaniu do życia w rodzinie (WDŻ). W 2018 r. na WDŻ uczęszczało średnio 57% uczniów, a w liceach odsetek był znacznie niższy.
„To troszkę relatywizuje takie poczucie wielkiego zwycięstwa w sprawie edukacji zdrowotnej, no bo to pokazuje, że tak naprawdę te przedmioty, które nie są obowiązkowe, w łatwy sposób […] są eliminowane zarówno przez uczniów, jak i przez rodziców z życia edukacyjnego” – mówi.
Wskazuje także, że przyszłość tego przedmiotu zależy od układu politycznego. Obecna władza może wprowadzić edukację zdrowotną jako obowiązkową, co byłoby nowością: „Nigdy tego wcześniej nie próbowano zrobić z wychowaniem do życia w rodzinie, de facto ani z religią, ani z etyką”.
Ostrzega przed zbyt pochopnym ogłaszaniem sukcesu: „Z pewną ostrożnością ogłaszać wielkie zwycięstwo w tej sprawie, bo […] różnice w statystykach nie są aż takie zatrważające dla rządu”.
Rowiński podkreśla, że choć ruch sprzeciwu istnieje i przyniósł widoczne rezultaty, nie jest on tak masowy, jak sugerują niektóre komentarze. W jego ocenie potrzebna jest dalsza praca społeczna i polityczna, a nie samozadowolenie.