Opinie 10 paź 2020 | Redaktor
Kim pan jest, panie Czarnek? [EDUKACJA]

Przemysław Czarnek, fot. Adrian Grycuk, Wikipedia (kadr: TB), lic. CC BY-SA 3.0 PL

Jeśli starczy mu determinacji i politycznego wsparcia, ma szansę dźwignąć polską edukację z upadku – pisze o nowym ministrze edukacji i nauki Maksymilian Powęski.

Nominacja prof. Przemysława Czarnka na ministra edukacji i nauki, podobnie jak jego choroba, przyszły niespodziewanie. Jednakże wbrew wielu potocznym opiniom, a nawet wbrew twierdzeniom licznych ekspertów, Przemysław Czarnek jest jedną z najlepiej przygotowanych w Polsce osób do pełnienia tej funkcji. Powiedział to kilka dni temu w wywiadzie dla Polskiego Radia PiK prof. Mieczysław Ryba z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. „On rozumie, o co toczy się batalia. Chodzi mu o uratowanie nauki jako tej, która poszukuje prawdy, a nie jako tej, która wyraża ideologie. Dlatego zamknięcie szkół przed demoralizacją i ideologią jest zasadne. I oto mamy człowieka, który to rozumie, a zarazem jest człowiekiem uniwersytetu, nauki i klasycznej filozofii. Ktoś, kto tego nie rozumie i chciałby tylko zarządzać systemem czysto technicznie, jest dla prowadzących wojnę kulturową przeciwnikiem łatwym do pokonania. A Czarnek to jest duże zagrożenie”.   

Fundamenty:toruński IEN

Warto więc przyjrzeć się formacji intelektualnej Przemysława Czarnka, tym bardziej że jest ona związana w jakiś sposób z naszym regionem – w Toruniu w 1997 roku powstał Instytut Edukacji Narodowej, który skupił wokół siebie ludzi zainteresowanych odbudową i reformą edukacji w odrodzonej Polsce, w duchu kultury narodowej i cywilizacji łacińskiej.

Był to okres kluczowy dla rozwoju polskiej edukacji. Szkolnictwo, które wyszło z okresu komunizmu w 1989 roku, było prowizorycznie zreformowane trzy lata później poprzez nowelizację ustawy oświatowej. Zmiana ta uporządkowała tylko najbardziej podstawowe sprawy, które były konieczne do funkcjonowania systemu oświaty w nowej rzeczywistości.  A system ten był przesiąknięty przecież na wskroś komunistyczną indoktrynacją.

Upartyjnienie zawodu nauczycielskiego w czasach PRL było wysokie, a na domiar złego, już od okresu przedwojennego ciągnęła się niechlubna tradycja komunistycznych, a w każdym razie lewicowych sympatii tego środowiska. Zasadnicze reformy w 1991 roku odłożono na później.

W 1993 nastąpiły jednak wybory, które wygrało środowisko postkomunistyczne i zamierzenia oświatowej reformy trzeba było znów odłożyć. Wygrana Akcji Wyborczej Solidarność w 1997 roku przywróciła nadzieję na możliwość prawdziwego odrodzenia szkolnictwa. I rzeczywiście rozpoczęły nad nią pracę różne środowiska. Jednym z takich środowisk eksperckich był właśnie Instytut Edukacji Narodowej założony przy Radiu Maryja.

Udział wielkich nazwisk

Głównym celem Instytutu, w którego pracę włączył się również Przemysław Czarnek, było krzewienie i umacnianie polskiej kultury. Jako swoją misję Instytut przyjął szerzenie dorobku klasycznej myśli filozoficznej, a także szerzenie kultury polskiej i cywilizacji łacińskiej oraz kształtowanie opinii i ocen w odniesieniu do nich.

Rola Radia Maryja w tej sprawie wymaga kilku słów komentarza. Założyciel tej rozgłośni, o. Tadeusz Rydzyk, nie był entuzjastą pomysłu, z którym do niego przyszedł Arkadiusz Robaczewski, młody wtedy absolwent KUL-owskiej filozofii, uczeń słynnego o. Alberta Krąpca, najznakomitszego tomisty w tym czasie. Ojca Rydzyka przekonał jednak abp Kazimierz Majdański, wówczas już emerytowany szczeciński biskup-senior, wiceprzewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny.

Ekspertami – mentorami Instytutu zostali najwybitniejsi uczeni środowiska lubelskiego. W prace te zaangażował się przede wszystkim wspomniany o. prof. Albert Krąpiec oraz jego uczniowie i współpracownicy. Wśród nich był m. in. prof. Piotr Jaroszyński – filozof kultury, znany wykładowca, ale też publicysta, aktywnie działający też na rzecz rozwoju kultury polskiej w licznych środowiskach polonijnych w świecie. Kolejnym był pochodzący z Torunia prof. Henryk Kiereś, polonista i filozof kultury, współautor Powszechnej Encyklopedii Filozofii i Encyklopedii Białych Plam. Z filozofów z instytutem współpracował też następca o. Krąpca na lubelskiej katedrze metafizyki, ks. prof. Andrzej Maryniarczyk, który był redaktorem naczelnym wspomnianej już Powszechnej Encyklopedii Filozofii. Z młodszego pokolenia współpracownikami Instytutu byli m. in. Mieczysław Ryba (dziś również prof. KUL) i właśnie Przemysław Czarnek.

Liberalizm kontra chrześcijaństwo

Twórcy Instytutu zdawali sobie sprawę, że idą pod prąd powszechnemu mniemaniu, iż oświata w Polsce powinna upodobnić się do liberalnej edukacji amerykańskiej. Wyzwoliwszy się z komunistycznego przymusu, ogromna większość środowiska nauczycielskiego, ale przede wszystkim środowiska urzędniczego, reformującego edukację, zwróciła się ku liberalnemu modelowi kształcenia. Tymczasem eksperci Instytutu Edukacji Narodowej zwracali uwagę, że we współczesnej pedagogice istnieją tak naprawdę dwa przeciwstawne modele wychowawcze – liberalny i chrześcijański. Opisuję je krótko poniżej, idąc za opracowaniem jednego ze współpracowników Instytutu, Piotra Jaworskiego.

Przyjmując system liberalny, zostajemy tak naprawdę w tym samym ideologicznym środowisku, w tej samej pułapce, w której znalazł się i na której skompromitował się marksizm. Jest tak dlatego, że źródłem liberalnej koncepcji wychowania jest w istocie pogląd materialistyczny. Zakłada on, że człowiek, będący elementem przyrody i podlegający jej prawom, jest absolutnie wolny. Uwolniony jest także od prawdy o sobie samym i o swoich powinnościach. Może sam kreować, stanowić, co jest dobre, a co złe. W ten sposób powstaje moralny subiektywizm i relatywizm, a w wychowaniu nie ma miejsca na religię, etykę Dekalogu, na patriotyzm czy szacunek dla starszych.

Po przeciwnej stronie systemu liberalnego znajduje się system wychowania klasycznego, przyjęty przez chrześcijaństwo, ale znany już wcześniej filozofom greckim. U jego filozoficznych źródeł znajduje się pogląd, że człowiek wykracza poza przyrodę, a o jego istocie stanowi rozumna dusza, która jest w stanie poznawać prawdę, nie tylko tę, która jawi się jego zmysłom, ale również tę, która poprzez myślenie potrafi dotrzeć do zasad rzeczywistości, do praw rządzących przyrodą, a nawet odkryć samego Boga, jako byt duchowy. Taka dusza ludzka ma dwie władze – mówi klasyczna koncepcja wychowania. Tymi władzami są rozum i wola. Przy pomocy rozumu człowiek poznaje prawdę o prawach natury, w tym o obiektywnym prawie moralnym, prawie naturalnym. Za pomocą woli natomiast dąży do poznanego dobra, a ostatecznie do dobra najwyższego, którym jest Bóg.

Reforma na razie symboliczna

Twórcy IEN przekonywali, że wychowanie jest usprawnianiem całego człowieka, obejmuje ono nie tylko jego wolę, ale także umysł, uczucia, pamięć, uwagę i wyobraźnię, nie pomijając ciała, które się usprawnia nie tylko przez sport, ale i ascezę. Wychowanie jest kulturą – mówią – a słowo to pochodzi z łaciny i oznacza uprawę ziemi. Człowiek, analogicznie jak ziemia, ma wydać owoce, tyle że ziemia jako materialna wydaje owoce materialne, obowiązkiem zaś człowieka obdarzonego duszą rozumną jest wydać także owoce duchowe. Patron Instytutu ojciec prof. Krąpiec, używał ciekawego obrazu. Jego zdaniem życie człowieka można zamknąć w trzech etapach. Najpierw żyje w łonie matki, następnie w łonie ziemi, a ostatecznie w łonie Boga. Zdaniem Krąpca współczesna kultura liberalna sprzeciwia się życiu zarówno w łonie matki, jak i w łonie Boga, absolutyzuje natomiast jedyny wymiar życia w łonie ziemi, ograniczając w ten sposób istotę człowieczeństwa.

Reforma z przełomu wieków nie tylko zmieniła następstwo szkół, ale w znacznej mierze odrzuciła klasyczny system wychowania, na rzecz systemu liberalnego  Wychodząc z takich założeń, twórcy Instytutu włączyli się w prace nad reformą szkolnictwa pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Ich nastawienie do głównego nurtu projektowanej reformy było krytyczne. Po latach w jakimś sensie przyznano im rację, bo reforma Handkego nie zdała egzaminu. To dlatego rząd Zjednoczonej Prawicy postanowił pięć lat temu przywrócić system 8–4 sprzed reformy. Jednak to posunięcie jak dotąd jest jedynie symboliczne. Reforma z przełomu wieków bowiem nie tylko zmieniła następstwo szkół i liczbę lat spędzanych w każdej z nich, ale w znacznej mierze odrzuciła klasyczny system wychowania, na rzecz systemu liberalnego.

Jakich zmian potrzebuje szkoła?

Warto jeszcze przypomnieć kilka kwestii szczegółowych, co do których IEN krytykował i próbował modyfikować (bez powodzenia) reformy ministra Handkego. Sprzeciwiano się na przykład ograniczeniu funkcji wychowawczej szkoły przez pozbawienie jej środków finansowych na ten proces. Kwestionowano wprowadzanie programów, które pozornie miały charakter wychowawczy, a przyczyniają się do zerwania więzi rodzinnych i środowiskowych oraz postawienia człowieka w sytuacji osamotnienia. Innym elementem, który zauważało środowisko Instytutu, było modne wówczas zaszczepianie poczucia niechęci do polskości przez przeciwstawianie jej europejskości i wykorzystywanie istniejącego w społeczeństwie kompleksu „Zachodu”. Wskazywano, że europejski wynalazek – tożsamość regionalna – zapożyczony z niemieckiego pojęcia „heimatu”, służy jedynie temu, by łatwiej odejść od upowszechniania dziedzictwa narodowego. IEN zauważał także, że zachęcanie nauczycieli do modyfikowania tradycyjnej metodyki nauczania może przynieść więcej szkód niż korzyści, prowadząc do eksperymentów na żywym organizmie mikrospołeczności, jakim jest klasa szkolna.

Instytut sięgał często do myśli klasyka polskiej pedagogiki i jednego z twórców KUL – o. Jacka Woronieckiego. To on przestrzegał przed programami szkolnymi zbyt obszernymi, niemożliwymi do ścisłego i dokładnego wypełnienia. Jest to, argumentował, „pod względem wychowawczym fatalne, przyzwyczaja bowiem młodzież do niewypełniania tego, co w założeniu miała wypełnić, lub do wypełniania po łebkach, byle jak”. Dlatego IEN proponował zamiast przeładowanych programów zasadę „non multa sed multum” (niewiele, lecz gruntownie). W tym celu należy radykalnie zmniejszyć zakres programu zarówno wychowawczego, jak i kształceniowego szkoły, a zwiększyć wymagania w jego realizacji, by w szkole był czas na powtórki, bez których nie ma kształcenia. „Repetitio est mater studiorum” – powtarzanie jest matką uczących się. Oto w ogólnym zarysie środowisko, z którego wywodzi się kandydat na ministra edukacji.

Szef Instytutu – Arkadiusz Robaczewski – mówi o Przemysławie Czarnku: „był przekonany do tego, co robiliśmy. I nawet jeśli grunt zdecydowanie usuwał się spod nóg, on trwał, ze względu na sprawę, której wartość widział”. Jeśli starczy mu determinacji i politycznego wsparcia, ma szansę dźwignąć polską edukację z upadku, w którym pogrążyła się przez złe reformy.

Maksymilian Powęski

Artykuł pochodzi z bieżącego papierowego wydania „Tygodnika Bydgoskiego” (8 października 2020 roku)

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor