Boże Ciało: kiedy Bóg wychodzi na ulice

fot. Radosław Drożdżewski (Zwiadowca21) Wikipedia
Francuzi nazywali niegdyś święto Bożego Ciała Fête-Dieu — świętem Boga. Poniższy tekst oparty jest na rozważaniach odnowiciela benedyktynów we Francji, opata Solesmes, kandydata na ołtarze, Prospera Guerangera.
Inne z kategorii
Boże Ciało — święto Boga i człowieka
Wśród wszystkich uroczystości roku liturgicznego jedno święto wyróżnia się w sposób szczególny — nie tylko przez swoją formę, ale przez treść, która sięga samego serca chrześcijańskiej tajemnicy. To Boże Ciało, które nasi przodkowie nazywali Fête-Dieu — świętem Boga. Ale jest to zarazem święto człowieka, bo ukazuje Chrystusa jako Pośrednika, który w Hostii daje nam Boga i prowadzi nas ku Niemu.
Dlaczego Bóg przychodzi w postaci chleba?
Dlaczego Bóg dał się człowiekowi w tak niezwykły sposób? Dlaczego zstąpił aż do postaci chleba, który można przyjąć, który można nosić w procesji ulicami miasta? Odpowiedź leży w samym sercu wiary: człowiek pragnie Boga — i to nie jakiejś mgławicowej idei bóstwa, lecz żywego, bliskiego, osobowego Boga. Boga, którego można spotkać, z którym można wejść w komunię. A Bóg, który jest Miłością, odpowiada na to pragnienie — nie teorią, ale obecnością.
Boże Ciało to dzień, w którym Kościół publicznie ogłasza: Bóg jest z nami — realnie, rzeczywiście i substancjalnie — w Najświętszym Sakramencie. To nie symbol ani pamiątka, lecz żywy Chrystus, ten sam, który chodził po drogach Galilei, umarł na Krzyżu i zmartwychwstał. Ten sam, który króluje po prawicy Ojca, ukrywa się w prostocie chleba — by być blisko.
„Jakże to się może stać?”
Jednak zanim powiemy: „to oczywiste”, warto na chwilę poczuć zdumienie, które tli się w sercu każdego pokornego człowieka. Czy to możliwe? Czy to nie zbyt wielkie? Jakże to się może stać? Czy kruche stworzenie może naprawdę żyć w zjednoczeniu z Nieskończonym?
Tu dochodzimy do jednej z najważniejszych intuicji liturgicznego mistrza XIX wieku — opata Prospera Guérangera. Pokazuje on, że człowiek nie został stworzony jedynie do ziemskiej szczęśliwości, do rozumu i moralności. W jego sercu złożone zostało pragnienie nieskończone — pragnienie Boga samego. I to nie przez przypadek, lecz dlatego, że człowiek został od początku powołany do udziału w życiu samego Boga.
Nie obraz, lecz komunia
To nie jest ludzka megalomania ani religijny romantyzm. To konsekwencja tajemnicy, w której uczestniczymy. Zostaliśmy stworzeni „na obraz i podobieństwo” Boga, ale w Eucharystii — mówi Guéranger — wchodzimy w coś więcej: w zaślubiny. Nie tylko odbicie, ale udział. Nie tylko obraz, ale komunia.
Dlatego właśnie Eucharystia nie jest dodatkiem do chrześcijaństwa. Jest jego szczytem. To w niej streszczają się wszystkie tajemnice: stworzenie, wcielenie, odkupienie i obietnica życia wiecznego. To nie tylko „modlitwa”, ale spotkanie. Nie tylko „Msza”, ale uczta weselna Baranka.
Procesja — objawienie, nie folklor
Duch Święty — jak przypomina liturgia tych dni — został posłany, by przypominać Oblubienicy, czyli Kościołowi, wszystko, co powiedział Chrystus. A jednym z największych darów, który zostawił Pan, jest właśnie Eucharystia. Ustanowiona w Wielki Czwartek — w zaciszu Wieczernika — objawiona została w pełni dopiero po Zesłaniu Ducha Świętego, kiedy Kościół dojrzał do jej głębi. Stąd liturgiczne miejsce Bożego Ciała: pierwszy czwartek po oktawie Pięćdziesiątnicy.
Boże Ciało to święto Ducha Świętego — tego, który zstępuje do serca człowieka, aby je napełnić sobą. To On woła w duszy: „Abba, Ojcze”. To On wzdycha w nas, niekiedy niewysłowionymi jękami. I to On — właśnie On — pragnie Eucharystii. Pragnie, by człowiek miał Boga tak blisko, jak tylko to możliwe.
W tej perspektywie procesja Bożego Ciała nie jest pobożnym folklorem. Jest objawieniem. Jest wyznaniem wiary, że Ten, który stworzył światy i rządzi historią, pozwala się nieść w prostym złoconym monstrancji. Że nieskończony Bóg stał się naszym Chlebem — i wychodzi na nasze ulice, nie w triumfalnym rydwanie, ale w milczeniu, które mówi wszystko.
Zjednoczenie, które przemienia
Zwieńczeniem Bożego Ciała nie jest tylko uczta, lecz zaproszenie. Liturgia nie zatrzymuje nas na adoracji. Ona prowadzi nas ku wewnętrznej przemianie. Bo oto — jeśli karmimy się Bogiem, mamy stawać się jak On. Eucharystia to nie tylko zjednoczenie, ale przemiana.
Człowiek karmiony Chlebem Życia ma żyć tak, by świat mógł w nim zobaczyć odblask Boga. Ma nieść to światło — nie jako ideę, ale jako obecność. Bo nie tylko Hostię niesie się w procesji — to sam Kościół ma być żywą monstrancją. To nasze serca mają być cyborium, w którym mieszka Pan.
I wtedy rzeczywiście Boże Ciało stanie się tym, czym być powinno: nie tylko świętem Boga, ale świętem człowieka — człowieka przemienionego przez miłość, która daje się w chlebie.
Maksymilian Powęski,
na podstawie Prosper Gueranger, L'annee liturgique