Mieszko II – koronacja w cieniu burzy [TYSIĄCLECIE]
Mieszko II na obrazie Jana Matejki
Boże Narodzenie roku 1025 musiało mieć w Gnieźnie szczególną powagę. W dniu, w którym Kościół wspomina przyjście Boga w ludzkiej słabości, na skronie Mieszka II Lamberta spoczęła królewska korona. Gest ten miał w sobie coś z teologicznego paradoksu: oto władza, która miała być znakiem potęgi, została ogłoszona w święto pokory; oto królestwo, które chciało stanąć równo z innymi, rozpoczynało swą drogę w dniu, gdy przypomina się, że „moc w słabości się doskonali”.
Inne z kategorii
Bydgoszcz upamiętnia Powstanie Wielkopolskie!
Pożegnanie wybitnego badacza tajemnic historii - prof. Andrzej Kola
Mieszko II obejmował tron w cieniu ojca, którego legenda była niemal niemożliwa do uniesienia. Bolesław Chrobry pozostawił po sobie nie tylko rozległe państwo, lecz także wizję Polski jako królestwa suwerennego, nieoglądającego się ani na cesarza, ani na chwilowe układy polityczne. Syn dziedziczył więc nie tyle spokojne władztwo, ile ambitny projekt, wymagający wyjątkowo sprzyjających okoliczności. Tych jednak szybko zabrakło.
Źródła średniowieczne są w ocenie Mieszka II bardziej powściągliwe, niż przyzwyczaiła późniejsza tradycja. Gall Anonim podkreśla jego wykształcenie i obycie, zaznaczając, że był to władca nie tylko miecza, ale i słowa. Pisał o nim jako o księciu „w mowie łacińskiej biegłym”, co w ówczesnej Europie oznaczało zdolność poruszania się w świecie dyplomacji, kultury i Kościoła. To nie był władca przypadkowy ani nieprzygotowany. Był raczej człowiekiem epoki, która wymagała więcej, niż jedno państwo mogło wówczas udźwignąć.
Koronacja Mieszka II była potwierdzeniem ciągłości królewskiego tytułu, ale zarazem aktem politycznego ryzyka. Cesarstwo nie zapomniało jeszcze koronacji Chrobrego, a sąsiedzi Polski – Niemcy, Ruś Kijowska i Czechy – nie zamierzali pogodzić się z trwałym umocnieniem Piastów. Kronikarz Thietmar z Merseburga, niechętny polskim ambicjom, widział w nich zagrożenie dla ładu cesarskiego i nie krył satysfakcji, gdy sytuacja zaczęła się chwiać. Z jego relacji przebija przekonanie, że porządek świata powinien wrócić na „właściwe” tory.
Gdy w 1031 roku uderzenie przyszło jednocześnie z kilku stron, młode królestwo nie miało jeszcze narzędzi, by się obronić. Zawiodła nie tylko dyplomacja, lecz także wewnętrzna spoistość państwa. Wystąpienie Bezpryma, brata Mieszka, pokazuje, jak krucha była idea dziedzicznej władzy królewskiej. Władca, pozbawiony oparcia, został zmuszony do ucieczki, a potem do zniesienia osobistego upokorzenia. Utrata korony była dramatem politycznym, ale także znakiem, że państwo Piastów dopiero uczy się trwałości.
Późniejsze źródła chętnie tłumaczyły katastrofę buntem ludu i „reakcją pogańską”, jednak taki obraz jest uproszczeniem. To nie wiara ani jej brak były główną przyczyną załamania, lecz rozpad władzy centralnej. Gdy zabrakło króla, zabrakło też mechanizmów, które mogłyby utrzymać porządek. Mieszko II zapłacił za to osobiście, lecz nie uciekł od odpowiedzialności. Wrócił. Już bez królewskiego tytułu, ale z determinacją, by ocalić to, co jeszcze dało się ocalić.
Ten powrót jest jednym z najbardziej niedocenianych momentów jego panowania. Nie był triumfalny, lecz konieczny. To wtedy położono fundament pod przetrwanie państwa, które kilka lat później mogło zostać odbudowane przez następne pokolenie Piastów. Bez tej cichej, trudnej pracy nie byłoby późniejszego odrodzenia monarchii.
Kujawy, choć niemal nieobecne w narracji źródeł, stanowią ważne tło tych wydarzeń. Leżąc na styku wpływów i szlaków, doświadczały skutków wielkiej polityki bez przywileju zapisu kronikarskiego. Ich los przypomina, że historia nie toczy się wyłącznie w miejscach koronacji i bitew, lecz także tam, gdzie cisza źródeł przykrywa realny ciężar wydarzeń.
W tym sensie Mieszko II jest władcą zaskakująco bliskim współczesności. Nie uczy łatwego triumfalizmu. Uczy raczej, że państwo potrzebuje czasu, instytucji i pokory wobec realiów, a klęska nie zawsze oznacza moralną porażkę. Jego koronacja, dokonana w dzień Bożego Narodzenia, nie była pomyłką. Była próbą wpisania Polski w porządek świata, który dopiero się kształtował.
Święta uczą, że sens historii nie zawsze objawia się w sukcesie. Czasem objawia się w przetrwaniu. I być może właśnie dlatego warto o Mieszku II pamiętać nie jako o królu, który stracił koronę, lecz jako o władcy, który w chwili próby nie pozwolił, by państwo zniknęło wraz z nią.