Tata w wojsku pruskim. Mama w fordońskim więzieniu. Dziś kolejna historia rodzinna od naszych czytelników
fot. nadesłane
Prezentujemy kolejny z nadesłanych materiałów w konkursie #historierodzinne. Tym razem nasza czytelniczka dzieli się historią swoich poszukiwań, które prowadziła wiele lat po śmierci rodziców.
Inne z kategorii
Nowa Wilejka: Miejsce pamięci i duchowości na wschodnich obrzeżach Wilna
Zawsze lubiłam historię i to mnie zainspirowało do tego aby „poszperać” trochę w internecie, dowiedzieć się więcej o dokumentach i pamiątkach które pozostały po moich zmarłych rodzicach. Zaczęło się od dzwoneczka, który był przekazywany w rodzinie mojego ojca, zawsze dla najstarszego z dzieci. I tak przypadł mnie. Po śmierci mamy zostały dokumenty.
Ojciec opowiadał nam dzieciom, trochę ze swojego życia, ale tylko te historie wesołe, które mu się przydarzyły. O innych momentach ze swojego życia nie mówił. Był człowiekiem skromnym, nigdy się nie chwalił co robił, gdzie był i to teraz mam mu za złe. Zaczęłam szukać trochę w moich przodkach. Zajłam się amatorsko genealogią. Miałam również ojca świadectwa, zdjęcia i kartki z okresu I wojny światowej, które przysyłał rodzinie z frontu. Po mamie miałam dokumenty z jej pobytu w czasie okupacji w Niemczech i dokumenty już powojenne. To wszystko sprowadziło mnie do tego, że chciałam wiedzieć więcej o moich rodzicach. Tak zaczęła się moja ciekawość.
1. DZWONECZEK Ojciec mówił, że ten dzwoneczek został przyniesiony przez brata jego ojca z pieszej pielgrzymki do Rzymu. Ignacego, który został księdzem, zmarł w Wiedniu i tam jest pochowany /i tu pomógł mi internet/. Zmarł w 1958 r. Ponieważ na pogrzeb nie mogła pojechać rodzina to w jej zastępstwie pojechała moja niepełnoletnia kuzynka razem z przedstawicielem Kurii pelplińskiej.Takie były czasy. Dzwoneczkiem tym pamiętam jak dziadkowie moi ze strony ojca obdzwaniali w czasie burzy okna i ściany w domu. Robiono to samo w naszym domu przez ojca.
2. ZDJęCIA i KARTKI Z FRONTU. Ojciec jako młody człowiek spod zaboru pruskiego zostaje wcielony do wojska pruskiego. Zostaje wysłany na front francuski, tam w potyczce zabija żołnierza francuskiego. Mama stale mówiła, że ojcu pozostał ten widok na długo w pamięci. Z kartek dowiaduję się gdzie był, dziękował rodzinie za paczki które otrzymywał. Potem znalazł się w lazarecie /jest takie zdjęcie/.
3. ŚWIADECTWA Mając ojca świadectwa z 1920 i 1922 roku wystawione przez Wielkopolską Izbę Rolniczą w Poznaniu, zaczęłam szukać w internecie. Dowiedziałam się dużo o tym okresie. Po odzyskaniu przez Polskę Niepodległość z braku fachowców w rolnictwie i przemyśle, zaczęto otwierać polskie szkoły w tych kierunkach. Uczęszczał najpierw w 1920 w Janówcu i 1922 r w Inowrocławu.Tak zaczyna się jego związek z rolnictwem. Zostaje zarządcą na rożnych majątkach w Wielkopolsce. Zostają dokumenty /opinie/ wydane przez właścicieli /Rogożno-Zamek, Wojnowo/ Szukając dalej /mam zdjęcia z pobytu ojca w Lucimiu/, dowiaduję się z książki „Wydarzyło się na Krajnie”, że zostaje wybrany w 1931 r. zastępcą organizacji Obozu Wielkiej Polski z oddzialem w Lucimiu.
Organizacja ta w tym czasie jest politycznym adwersarzem rządów sanacyjnych. Te jego przekonania w latach powojennych doprowadziły go do aresztowania razem z innymi członkami PSL, gdzie był prezesem kółka. Mama mówiła, że ojciec zagłosował 3 razy NIE w wyborach. O tym też nigdy nie wspominał. Dowiedziałam się dopiero z art. Głosu Św.Mikołaja i z rozmowy z Panem, który ojca znał bardzo dobrze. Bardzo mnie ucieszyły jego słowa: „Pani ojciec był szanowanym człowiekiem”. Mama mówiła, że zamknął się w sobie i nie chciał wracać do tych lat po wojnie.
4. DOKUMENTY PO MAMIE Ojciec był starszy od mamy sporo lat, znali się jak mama miała 13 lat. Prowadził z jej ojcem interesy /dziadek rzeżnik ojciec zarządca, chodziło o trzodę/ zawsze mówił jej, że będzie jego żoną. Ona oczywiście śmiała się z tego, listy które do niej pisał, czytała przed cała klasą i żartowała. Przyszedł czas okupacji i wyzwolenia.Tak jak u większości Polaków wszystko się zmieniło. Mama razem z siostrami zostaje wysłana przez swoich rodziców do Niemiec /strach przed wkraczjącym wojskiem radzieckim/ Tyle się mówiło o mordach i gwałtach na ludności. Nadaża się okazja ucieczki, więc wyjeżdza. Z tego pobytu mam dokumenty z 1945 r. wystawione przez UNRRA.
Tam pracuje jako siostra-asystenka w izbie chorych obozu jenieckiego - polskiego w Jersbek. Po wyzwoleniu wraca i za namową rodziców wyjeżdza do Fordonu do przyszłego męża. Rodzice jej wszystko tracą jak to się mówiło „biała burżuazja”. Zaczyna pracę w fordońskim więzieniu, pracuje do 1946 r do kwietnia, /zaświadczenia z tego okresu/ Przenosi grypsy od więżniarek politycznych i musi zrezygnować. Zostaje wysłana przez Państwowy Urząd Wych. Fizycznego i Przysposobienia Wojskowgo /pózniej SP/ do Olsztyna, gdzie pracuje jako siostra na kursie szkoleniowym. W tym czasie komendantką obozu jest mgr. Zawadzka. Taki jest podpis na dokumencie. Potem zostaje oddelegowana do róznych obozów P.W.P na terenie Polski. Są dokumenty z Garczyna, Sępolno-Piaseczno,Wejcherowo. W póżniejszych latach oganizacja ta zostaje przekształcona jako Służba Polsce. Rodzice pobierają się w 1947 r. Mama zachodzi w ciąże, tata zabrania jej dalszej pracy. Rodzę się w 1949 r. potem 6 lat później brat. Taka to w skrócie historia mojej rodziny, historia, którą odkryłam po latach, znajdując zdjęcia, dokumenty, i szperając trochę w internecie.
fot. nadesłane