Jeśli latarnie nie zaczną świecić, spółdzielnie pójdą do sądu
fot. ilustracyjna, Anna Kopeć
Sześć spółdzielni mieszkaniowych w czwartek (4 lutego) złożyło w ratuszu wezwania do wykonywania przez prezydenta Rafała Bruskiego obowiązków w sprawie oświetlenia. Jeśli Miasto nie podpisze umowy z Eneą, złożą skargi w sądzie administracyjnym.
Inne z kategorii
Bohaterowie Solidarności. Walka o dziedzictwo polskie, która się nie skończyła [KOMENTARZ, WIDEO]
Drugi Jarmark na wodzie w Bydgoszczy – święta w stylu retro
Od początku tygodnia Enea Oświetlenie wygasza latarnie na terenie spółdzielni mieszkaniowych. Powód – brak umowy, której nie zdecydowało się podpisać ani Miasto, ani spółdzielnie.
Spółdzielnie są bowiem przekonane, że zapewnienie oświetlenia przez Miasto, również na ich terenie, wynika z prawa energetycznego. W czwartek złożyły w tej sprawie wezwania w kancelarii prezydenta. – Wyznaczony termin to 8 lutego. Jeżeli latarnie z powrotem się nie rozświetlą, w przyszłym tygodniu skierujemy skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego – zapowiada prezes SM Budowlani Jacek Kołodziej. – Nie to, kto jest właścicielem terenu, ale powszechna, nieograniczona dostępność decyduje o tym, co jest terenem publicznym. Tego mocno chcemy się trzymać – argumentuje.
Ratusz jest jednak odmiennego zdania. – „Miastu nie wolno ponosić opłat za oświetlanie posesji należących do właścicieli prywatnych, deweloperów, wspólnot mieszkaniowych oraz spółdzielni. Zgodnie ze stanowiskiem Regionalnej Izby Obrachunkowej opłacanie przez Miasto (gminę) oświetlenia terenów wspólnot mieszkaniowych czy spółdzielni mieszkaniowych byłoby naruszeniem dyscypliny finansów publicznych” – czytamy w komunikacie Biura Prasowego Urzędu Miasta.
Precedens w skali kraju
W poprzednich latach jednak to właśnie Miasto odpowiadało za oświetlenie na terenach spółdzielni. Jacek Kołodziej podkreśla też, że sprawa jest precedensowa: jedynie Miasto Bydgoszcz, spośród 368 gmin obsługiwanych przez Eneę Oświetlenie, nie zdecydowało się objąć umową obszaru spółdzielni. – Wszędzie gmina oświetla tereny, nie rozróżniając, do kogo one należą, a odpowiadają definicji terenów publicznych – tłumaczy prezes Kołodziej.
Ciemne ulice miasta w 2020 roku/fot. Anna Kopeć (archiwum)
Ewentualne rozpatrywanie skargi przez sąd może potrwać miesiące. Czy przez ten czas mieszkańcy będą musieli pogodzić się z ciemnością? – Liczymy, że pan prezydent jednak zmieni zdanie – mówi Jacek Kołodziej. – Jeżeli zostaniemy do tego przymuszeni, zapewne podpiszemy umowy, choć zakładamy, że na czas określony bądź z możliwością dosyć szybkiego ich wypowiedzenia, licząc na to, że rozstrzygnięcie w sądzie będzie dla nas korzystne – zapowiada.
Zapłacą mieszkańcy?
Dodaje też, że jeżeli Miasto nie zdecyduje się podpisać umowy, za oświetlenie ostatecznie zapłacą mieszkańcy, i to podwójnie. – Chodzi o uchronienie naszych mieszkańców od nieponoszonych dotąd wydatków, albo: podwójnego ich ponoszenia, bo przecież ponoszą je jako mieszkańcy Bydgoszczy, teraz mają ponosić jeszcze osobno, jako spółdzielcy – tłumaczy. – Dlatego idziemy do sądu: być może w przyszłości zakończy się to procesami odszkodowawczymi o te nakłady.
Do wygaszenia Enea ma ponad 3100 lamp zlokalizowanych na terenach spółdzielni. W czwartek po południu wyłączonych był 341 z nich.
Czytaj także:
Enea zaczęła wygaszanie lamp w spółdzielniach
W spółdzielniach zapadną ciemności? Oświetleniowej epopei ciąg dalszy