Odbudowa zachodniej pierzei odmieniłaby serce miasta [OPINIA]
Radny Stefan Pastuszewski
- Samorząd lokalny jak dotąd nie docenia roli przestrzeni miejskiej w kreowaniu wizerunku miasta. A ta jest płaska, nijaka, rozbita – pisze bydgoski radny Stefan Pastuszewski.
Inne z kategorii
„Chodźcie i spór ze mną wiedźcie” [OPINIA]
Andrzej Adamski w wypowiedzi prasowej „Bydgoszcz potrzebuje kościoła akademickiego” („Tygodnik Bydgoski” 2017, nr 42) zwrócił uwagę na istotny feler bydgoskości – niekonsekwencję zahaczającą o obojętność, marazm. Rzeczywiście, brak u nas zdecydowanych, jednoznacznych działań, a wiele ważkich spraw grzęźnie w gadulstwie i ciągnących się w nieskończoność konsultacjach, w których gustuje obecny prezydent miasta.
Od kilku miesięcy mówi się o integracji rozproszonego środowiska akademickiego, a oprócz, bijących po oczach, a jakże, tytułów prasowych i mądrych wywiadów, niewiele z tego wynika. Ogólnopolski sondaż „Przystanek Miasto” jednoznacznie wskazał na piętę achillesową grodu nad Brdą i Wisłą – szkolnictwo wyższe.
Tak, potrzebna jest w tej dziedzinie integracja, nie od razu organizacyjna, ale chociażby w działaniu. Początkiem jest już majowy Bydgoski Festiwal Nauki, a istotnym ogniwem tego procesu nieuchronnie prowadzącego do wzmocnienia tej sfery mógłby być wspólny, centralnie położony kościół akademicki. Oprócz zajęć ze studentami mógłby on prowadzić duszpasterstwo ludzi nauki czy szerzej – chrześcijański program dla bydgoskiej inteligencji. Doroczne rekolekcje dla tej „soli ziemi bydgoskiej” w kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa to za mało, szczególnie teraz, gdy ośrodek ten ma jaskrawe oblicze ideowo-światopoglądowe. Inteligencja jest zróżnicowana, stonowana i nie cała lubi opowiadać się po takiej czy innej stronie burzliwego dziś sporu ideowego.
Odbudowa byłego kościoła jezuickiego pw. św. Ignacego Loyoli (poprzednio św. Krzyża) z nowym wezwaniem św. Jana Kantego jako patrona inteligencji mogłaby zostać dokonana siłami wszystkich bydgoskich uczelni i środowisk inteligenckich, no i oczywiście samorządu lokalnego, który jak dotąd nie docenia roli przestrzeni miejskiej w kreowaniu wizerunku miasta. A ta jest płaska, nijaka, rozbita. Po odbudowie zachodniej pierzei Starego Rynku serce miasta „biłoby po oczach” mocnym akcentem 33-metrowych wież, koniecznie barokowych, a model ich został przecież zdeponowany w muzeum. Rynek pyszniłby się najefektowniejszą ścianą kamienic, bo dotychczasowe trzy zachowane ściany są – nie łudźmy się – poniżej przeciętnej w skali estetyki miast polskich. Nie ma na czym oka zawiesić.
Wówczas zablokowany też zostałby barbarzyński, azjatycki pomysł obecnego prezydenta miasta – usunięcie pomnika Walki i Męczeństwa Ziemi Bydgoskiej z uświęconego krwią zamordowanych bydgoszczan miejsca i przeniesienie go na ubocze, „na trawkę”. Wówczas nikt nie deptałby tego świętego miejsca, a bryła monumentu, jedynego na obecnym płaskim, prowincjonalnym bydgoskim ryneczku, pod którym to monumentem fotografują się nieliczni turyści, bo reszta w tej przestrzeni jest mdła, uzyskałaby odpowiednie tło.
Tak więc budując kościół akademicki pw. św. Jana Kantego nie tylko wzmacniamy nasz ośrodek szkolnictwa wyższego, ale ratujemy miasto przed kolejną bydgoską dewastacją, która – o dziwo – ma już pokrycie finansowe w przyszłorocznym budżecie miasta.
Zaskakujące, że kiedy inne miasta eksponują „swoją przeszłość”, odbudowując swoje „miejsca szczególne”, Bydgoszcz idzie w przeciwnym kierunku i zaciera ślady przeszłości.
Czyżbyśmy, rzeczywiście, jak mawiał Andrzej Szwalbe, jesteśmy miastem z małą głową?