Rada do spraw zabobonu, czyli Bruski jak Podczaszyc [OPINIA]
Prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski zarządził powołanie w mieście Rady do spraw Równego Traktowania. Ma się ona zająć wszystkimi przejawami dyskryminacji, a w szczególności - jak napisano w zarządzeniu - ze względu na wiek, niepełnosprawność, rasę, narodowość, przynależność etniczną, orientację seksualną, religię, światopogląd, płeć, a także ubóstwo czy wykluczenie społeczne.
Inne z kategorii
„Chodźcie i spór ze mną wiedźcie” [OPINIA]
Prezydent Bydgoszczy, realizując ten pomysł, przypomina mi Podczaszyca, którego w naszej narodowej epopei przedstawił wieszcz Adam Mickiewicz. „Podczaszyc zapowiedział, że nas reformować,/Cywilizować będzie i konstytuować;/Ogłosił nam, że jacyś Francuzi wymowni/Zrobili wynalazek: iż ludzie są równi;/Choć o tym dawno w Pańskim pisano zakonie/I każdy ksiądz toż samo gada na ambonie”.
Problem zdaje się tkwić w tym, że - tak wówczas jak i dzisiaj - gdy dwóch mówi to samo, to wcale tego samego nie znaczy. Prawdziwe znaczenie tych sformułowań zależy bowiem od pewnych podstawowych założeń, które się przy tym czyni. Inne są te założenia w odwiecznym „Pańskim zakonie”, a inne u „Francuzów wymownych”.
Przede wszystkim prawdziwość samego stwierdzenia, że ludzie są równi, możliwa jest tylko w pewnym sensie, w pewnym aspekcie. Na pewno ludzie nie są równi pod każdym względem, jest to oczywistość zrozumiała dla każdego. Pisał o tym genialny filozof Józef Bocheński: „Ludzie są oczywiście nierówni: jedni są młodzi, inni starzy, jedni silni, inni słabi, mądrzy i głupi, szlachetni, zbrodniczy i tak dalej. Mało jest więc zabobonów tak idiotycznych jak wiara, że ludzie są równi”.
A jednak w pewnym sensie ludzie równi są. Od tego właśnie, jak ustali się znaczenie tego stwierdzenia, zależą ważne wnioski etyczne i społeczne. Realistyczna tradycja filozoficzna przyjmuje założenie najprostsze i najbardziej, jak się potem okazało, płodne jeśli chodzi o wnioski. Otóż według tej tradycji, równość taką przyjmuje się w tych aspektach, w których rzeczywiście ona występuje. I tu odkrywany jeden taki aspekt najbardziej oczywisty. Wszyscy ludzie są stworzeni osobami, są bytami rozumnymi. Jak to genialnie i zwięźle sformułował Boecjusz: „Osoba jest to substancja indywidualna mającą rozumną naturę”. Definicja ta wymagałaby obszernego wyjaśnienia, gdybyśmy chcieli ją dobrze zrozumieć w całej jej filozoficznej głębi. Ale chodzi tu o to samo, co językiem religijnym wyrażamy słowami, że człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże. To Bóg bowiem jest odwiecznym Rozumem, jak to objawia nam początek Ewangelii wg św. Jana: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo”. W tym sensie z pewnością ludzie są równi, wszyscy bowiem bez wyjątku są stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, wszyscy zatem mają tę samą godność osoby ludzkiej.
Tak to należy rozumieć i na tej zasadzie należy domagać się równego traktowania. Na tej zasadzie wszelka dyskryminacja sprzeczna jest z godnością osoby ludzkiej. Gdyby więc do tego sprowadzać się miało równie traktowanie, wypadałoby się zgodzić z prezydentem Rafałem Bruskim i przyklasnąć powołaniu takiej rady.
Jednak rodzą się dwie wątpliwości co do tego, czy rzeczywiście równe traktowanie ma być tak rozumiane. Pierwsza bierze się z samego sposobu powoływania przedstawicieli do tejże Rady. Nie wyrażono na przykład zgody by członkiem tego ciała był radny opozycji Marcin Lewandowski. Natomiast zdumienie wzbudziło uzasadnienie: ponieważ jest za blisko związany z organizacjami kościelnymi i jest ministrantem! Tak więc wygląda owo równe traktowanie. Jak widać rządzący Bydgoszczą czerpią natchnienie z najznakomitszych wzorów. Jak w Anglii za rządów Elżbiety i dynastii Welfów, kiedy to sformułowano słynną doktrynę, że tolerancja dotyczy wszystkich poza… katolikami.
Drugie zastrzeżenie dotyczy sformułowanego katalogu przejawów dyskryminacji. Oczywiście nie twierdzę, że ze względu na którąś z tych przypadłości można dyskryminować poszczególne osoby lub grupy społeczne. Problem jednak z dyskryminacją ze względu na płeć na przykład, jest o tyle walką z wiatrakami, o ile nie bierze się pod uwagę istotnych różnic między mężczyzną a kobietą.
Cytowałem już raz dziś Bocheńskiego, zajrzyjmy raz jeszcze do jego słynnych „Stu zabobonów”: „Wokół kobiet powstały dwa zabobony. Jeden z nich polega na tym, że uważa się ją za człowieka niższego rodzaju, czasem nawet (tak podobno w Koranie) za istotę pozbawioną duszy. Drugi zabobon, przeciwny pierwszemu, uważa kobietę po prostu za mężczyznę i chciałby ją jak najbardziej do niego upodobnić. Pierwszy z tych zabobonów jest tak dalece sprzeczny z całym naszym doświadczeniem, że nie warto z nim nawet dyskutować. (...) Drugi zabobon, to sprowadzanie kobiety do mężczyzny. Kobieta jest człowiekiem, ale nie jest mężczyzną — stanowi »drugą stronę« człowieczeństwa. Jej rola w życiu jest inna niż rola mężczyzny. Stąd domaganie się, by kobieta pełniła w społeczeństwie te same funkcje co mężczyzna jest zabobonem”.
Oczywiście wszelka poprawność polityczna wybuchnie na to świętym oburzeniem. Ale to, co pisze Bocheński, jest po prostu wspomnianym na początku realizmem, czyli przyjmowaniem rzeczy takimi, jakimi są. Obawiam się, że Rada prezydenta Bruskiego będzie wprowadzać w życie ten zabobon, jak i kilka innych ideologicznych zabobonów, które zza tego zestawu pól dyskryminacji można dostrzec.
Maksymilian Powęski