Dekomunizacja. Co zrobić z Berlingiem, Załuskim i Chłodzińskim?
Lech Zagłoba - Zygler / fot. Facebook
- Symboliczne, ostateczne zerwanie z przeszłością musi się dokonać, choć z rozmysłem i nie na hurra – pisze Lech Zagłoba-Zygler, radny PO z Fordonu.
Inne z kategorii
„Chodźcie i spór ze mną wiedźcie” [OPINIA]
Życie mieszkańców każdego miasta - to nie tylko codzienna krzątanina wokół przyziemnych spraw, ale także edukacja, kultura i tzw. potrzeby wyższego rzędu. Każdy - a przynajmniej większość mieszkańców dąży do zaspokojenia także takich potrzeb, jak poczucie godności osobistej, wolności jednostki i podmiotowości i życia w pozytywnie odbieranym otoczeniu. W przestrzeni miejskiej chcemy być otoczeni przez elementy architektury, symbole i nazwy kojarzące się pozytywnie i zgodne z ukształtowaną przez szkołę, rodzinę i media wizją rzeczywistości, a szczególnie przeszłości. Łatwo ulegamy też naciskom, zmieniamy zdanie i dostosowujemy się oportunistycznie do zmieniających się warunków życia. Nie przypadkiem najpierw ponad 3 mln ludzi należało do PZPR i radośnie wykrzykiwało hasła na wiecach i pochodach, by po powrocie do domu ślęczeć z uchem przyklejonym do radioodbiornika słuchając "Wolnej Europy". Po 1989 r. ochoczo zabraliśmy się więc do dekomunizacji, a często najgorliwsi partyjni krzykacze nagle znaleźli się w pierwszych ławkach kościoła i szeregach gorliwych wrogów komuny. Zasada wahadła jak zawsze zaczęła działać! Czy więc ma to sens? Mimo wszystko tak! Dokonana na początku lat 90-tych częściowa dekomunizacja wywołała duży opór społeczny - z podobnych powodów jak dzisiaj, co pamiętam jako ówczesny radny Rady Miasta Bydgoszczy i uznaliśmy, że na tamtym etapie wystarczy zlikwidować najbardziej jaskrawe przykłady minionego ustroju - ul. 1 Maja. Marchlewskiego, Świerczewskiego, Armii Czerwonej, ZMS-u itp. Teraz obserwuję jednak swoiste rozdwojenie jaźni - nie chcemy ulic: Berlinga, Twardzickiego, Pl. 6-letniego czy Duracza (często nie mając pojęcia, kim byli i co symbolizowali patroni!), ale już odrzucamy wynikające z tego niedogodności - koszty, biurokrację i konieczność przyzwyczajenia się do nowych nazw. Dekomunizacja - tak!, na mojej ulicy - nie! Takie symboliczne ostateczne zerwanie z przeszłością musi się jednak dokonać - choć z rozmysłem i nie na hurra! Z licznych rozmów z bydgoszczanami na ten temat wynika, iż powszechne poparcie ma odebranie honorowego obywatelstwa marszałkowi Roli-Żymierskiemu. Dla utrzymania rangi i powagi tego ważnego wyróżnienia jest to konieczne! Podobnie źle się kojarzy nazwa skweru "Czynu społecznego" obok VI LO z koszmarnym pomnikiem na środku! Wątpliwości budzą natomiast np. Roman Chłodziński - dla wielu starszych mieszkańców redaktor sportowy Polskiego Radia, Roman Załuski - pisarz pozytywnie odbierany wśród mieszkańców os. Leśnego, czy Zygmunt Berling - to zdrajca i dezerter z Armii Polskiej gen. Andersa w ZSRR, czy generał, dzięki któremu tysiące Polaków pod polskim sztandarem mogło opuścić kraj niewoli i "najkrótszą drogą" wrócić do Ojczyzny? To są dylematy, które długo jeszcze będą rozpalać wyobraźnię Polaków i powodować zażarte dyskusje i "nocne rodaków rozmowy". Uważam dlatego, że trzeba dokonać zmian z rozwagą, aby nie rozpętać na nowo nikomu niepotrzebnej burzy. Niezbędna wydaje się duża akcja informacyjna w mediach, Radach Osiedli, placówkach oświatowych - aby uzyskała ona szerokie i poparte wiedzą poparcie społeczne! Ważne jest też, aby na miejsce starych patronów pojawiły się nazwy powszechnie akceptowane i możliwie "neutralne", by za kilka lat nie doczekać się "powtórki z historii"! Tu - jeśli chodzi o postacie, to chyba nie brakuje nam ludzi zasłużonych dla naszego miasta i kraju!